Teatr spełnia, serial daje żyć
Dylematy aktorów. Znamy ich przede wszystkim z telewizji i filmu, ale grają też w ambitnych spektaklach. W różny sposób starają się godzić pracę na scenie z występami na małym i dużym ekranie - pisze Tomasz Gromadka w Rzeczpospolitej.
Dla współczesnego aktora gra w serialu jest czymś naturalnym. Jednak niektórzy czują, że telewizja ich ogranicza, dlatego cenią sobie pracę w teatrze. W nim aktor może uwolnić się od medialnego wizerunku i ciągle się rozwijać pod czujnym okiem reżysera.
Słodka i brutalna
- Uwielbiam kontrowersyjne role teatralne - mówi Katarzyna Bujakiewicz (1972 r.), aktorka Teatru Polskiego w Poznaniu, głównie kojarzona z rolą siostry Marty w serialu "Na dobre i na złe".
- Nie mam problemu z tym, że gram infantylną pielęgniarkę. Nie chcę być jednak zaszufladkowana, a dzięki teatrowi mogę przełamać serialowy wizerunek - twierdzi Bujakiewicz.
W spektaklu Pawła Szkotaka "Zwyczajne szaleństwo" Petra Zelenki zagrała nimfomankę Alicję. U Anny Augustynowicz w "Popcornie" Bena Eltona - dziewczynę, która zabija dla zabawy. Występowała też w dramatach Elfriede Jelinek czy Wernera Szwaba, brutalnych w krytyce społeczeństwa.
- Odnajduję się w sztukach atakujących mieszczański światopogląd - mówi aktorka.
Takie wyznanie może brzmieć nieautentycznie w ustach Marioli z serialu "Magda M."
- Nie mogę prowokować widza o godzinie 16 w niedzielę. Telewizja ma swoje prawa. Jestem aktorką, a to oznacza, że gram wszystko - dodaje Katarzyna Bujakiewicz.
Łobuz z Mokotowskiej
- Mogę być Józefem K., Kruszonem w "Oficerze" czy Julianem w "Vinci", bo w każdą z tych postaci angażuję się całym sobą - mówi Borys Szyc (1978 r.), aktor Teatru Współczesnego w Warszawie, znany z ról twardzieli i uroczych cwaniaków.
- Lubię swój wizerunek łobuza, a nikt do tej pory nie zaproponował mi roli papieża czy Chopina - dodaje.
Jego obecność w nobliwym Teatrze Współczesnym może dziwić. Ale to dyrektor teatru Maciej Englert i Agnieszka Glińska wpłynęli na artystyczne osiągnięcia Szyca.
Ostatnio zagrał w "Procesie" [na zdjęciu] Kafki, a na początku kariery w "Bambini di Praga" Hrabala. - Cieszę się, że jestem w tradycyjnym teatrze posługującym się słowem i metaforą. Mogę dotknąć świata, który powoli zanika. Na nowoczesny teatr będę miał jeszcze czas.
Szyc przyciąga swoich wielbicieli na spektakle przy ul. Mokotowskiej, przyczyniając się do odmłodzenia widowni.
- Grę w teatrze i w filmie czy serialu traktuję jako odmienne zawody. Oba dają mi satysfakcję.
W opałach
Dla Anny Guzik (1976 r.), aktorki Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, znanej jako tytułowa "Hela w opałach", teatr to miejsce przemiany.
- Mam największą przyjemność, gdy dzięki charakteryzacji, zmianie głosu, kostiumowi widz mnie nie rozpoznaje - opowiada Guzik.
Uważa, że w telewizji, częściej niż w teatrze, obsadza się aktorów ze względu na warunki fizyczne. - W spektaklu dystans dzielący nas od widza pozwala na małe lub większe oszustwa - mówi aktorka. - 30-latki grają podlotki, a młodzi chłopcy starców. Uwielbiam w teatrze możliwość zmiany i gry wbrew swoim warunkom.
Anna Guzik zagrała oskarżoną o czary Mary Warren w "Czarownicach z Salem" Millera, choć ta rola zarezerwowana jest dla młodszych aktorek. - Musiałam na nowo odnaleźć w sobie dziewczynę - mówi.
Zmagała się też z rolą molestowanej seksualnie Susan z "Milczenia" Stevenson. Chociaż na planie nie ma czasu na tworzenie postaci, nie wyobraża sobie rezygnacji z pracy w serialach.
- Teatr i telewizja uzupełniają się nawzajem. Przekonałam się o tym podczas prób do "Piaskownicy" Michała Walczaka. Naturalność wyniesiona z gry przed kamerą pasowała do języka tej sztuki.
Doktor i poeta
Bartosz Opania (1970 r.), znany z roli doktora Witka w serialu "Na dobre i na złe", jest aktorem Teatru Ateneum w Warszawie.
Scena daje mu możliwość zetknięcia się z wielką literaturą. Dzięki niej może uciec od współczesności, na którą jest skazany w serialu. Opania najbardziej ceni swoje role w Teatrze Telewizji. Spektakl Michała Kwiecińskiego "Całkowite zaćmienie", w którym zagrał poetę Artura Rimbauda, ukształtował go jako aktora.
- Tylko teatr może nauczyć młodych grać - twierdzi Stanisława Celińska. Od początku swojej kariery w latach 70. występowała zarówno w spektaklach, jak i w serialach. Stworzyła wielką rolę w przedstawieniu Krzysztofa Warlikowskiego "Oczyszczeni", ale nie wzgardziła też serialem "Samo Życie".
- Mnie już telewizja nie zaszkodzi - uważa Stanisława Celińska - a młodych tylko gra w teatrze zabezpieczy przed zalewem szmiry i bylejakiego aktorstwa.
Jeszcze w międzywojniu występowanie na scenie było uznawane za nieprzyzwoite. Dziś aktorzy są częścią popkultury, ale od nich zależy, czy chcą być bliżej Dody czy Stanisławy Celińskiej albo Jana Englerta.