Artykuły

Teatr jest snem

WSZYSTKO, co w tym spek­taklu się zdarzy jest funk­cją dosłowności z jaką re­żyser potraktował miejsce akcji dramatu. "Życie jest snem" Je­rzego Jarockiego dzieje się zatem nie tylko jak u Calderona - w Polsce, ale także w teatrze, i to w Teatrze Starym w Krakowie. Widz zostaje włączony, w rozgrywające się wydarzenia już na początku, kiedy Rosaura i błazen Clarin przybywają "pomiędzy Po­laków" na widownię, by z niej dopiero przejść na scenę.

"szlachetni Polacy

historia chce mieć świadków

bądźcie więc świadkami" -

mówi w którymś momencie Segismundo. I rzeczywiście. Siedzą­cy na sali wysłuchują monologów, są informowani o przedsięwzię­ciach i podjętych decyzjach. Jed­nocześnie trudno się oprzeć wra­żeniu, że ci Polacy, do których zwracają się bezpośrednio wszyst­kie niemal postaci są tylko bier­nymi obserwatorami a przede wszystkim przedmiotem rozgry­wek prowadzonych przez Basilia, Astolfa, Segismunda...

Jarocki do minimum zreduko­wał wątek romansowy, obecny przecież u Calderona. Prywatność postaci scenicznych nie jest już istotna a uczucie przestaje być ja­kąkolwiek motywacją. Istnieje wyłącznie życie publiczne, pozo­staje tylko polityka i wartość, która jest jej głównym motorem: władza. To ona lub jej brak, jej pragnienie i dążenie do niej okre­śla osoby dramatu, wyznacza re­lacje między nimi. I tak Basilio, król Polski, jest starcem łagod­nym, zmęczonym życiem i zaję­tym wiedzą tajemną. Ale jedno­cześnie Basilio (Jerzy Stuhr) jest nie znoszącym sprzeciwu wład­cą, despotą przyzwyczajonym do decydowania o losie innych. Ubrany w czarnoksięską niemal szatę rozkazuje miękkim gestem dłoni, załamującym się aktorsko głosem. Ma do dyspozycji odda­nych sobie ludzi - takich jak Clotaldo (Aleksander Fabisiak) - który utożsamia własny honor ze swoim poddaństwem. Basilio umie przekonywać i powoływać się w swoich decyzjach na spra­wiedliwość, gwiazdy, naukę, oby­czaj:

"jestem królem i każę

jestem ojcem i proszę

jestem uczonym i radzę

jestem starcem i mówię".

Król Polski ma swoje powody dla których nie chce by tron po nim objął Astolfo. Nie tłumaczy się ni­komu dlaczego przez dwadzieścia kilka lat przygotowany na mianowa­nie swym następcą księcia Moskwy nagle zmienił decyzję. Faktem jest natomiast, że jedyną szansą powo­dzenia dla jego nowych planów jest posunięcie czysto dyplomatyczne - powołanie na tron "dla wypróbowa­nia", na jeden dzień swego "syna, którego od urodzenia więził ze względu na - jak twierdzi - groźbę speł-nienia strasznej przepowiedni. Segismundo w największej tajemnicy nie tylko był utrzymywany przy życiu ale i kształcony. Teraz nadszedł mo­ment na powołanie tego "zapaso­wego" władcy. Może król Basilio czuje narastający już gdzieś w państwie bunt? Może liczyć, że osadzenie na tronie Segismunda zamiast zniena­widzonego przez lud Astolfa udobru­cha poddanych?

O ile Basilio przyjął politykę uprzedzania faktów o tyle książę Moskwy, który jest dla polskiego króla w pełni świa­domym przeciwnikiem dyploma­tycznej rozgrywki potrafi czekać. Astolfo (Jerzy Radziwiłowicz) noszący mundur Wielkiego Księ­cia - ustawia go to w dość ciekawej relacji w stosunku do Ba­silia i jego poddanych - z pozoru nie wtrąca się w wewnętrzne sprawy Polski. Liczy on na sła­bość polityczną przeciwnika. Pe­wien siebie, bo występujący z pozycji siły (pojawia się w towa­rzystwie armat i uzbrojonych żoł­nierzy) swoje ludzkie słabości skutecznie ukrywa pod maską nieruchomej twarzy i ostrego władczego tonu. Jedynie wyraź­nie wyczuwalne wewnętrzne na­pięcie zdradza, że on także pełen jest wątpliwości i zdaje sobie sprawę z możliwości przegranej.

Czy politykiem może być także człowiek zapatrzony w siebi i ta­jemnice własnego losu, pytający o sens istnienia, szukający prawdy o prawach natury i sensie walki z fa­tum? Jerzy Jarocki odpowiada że tak - takim człowiekiem jest Segismundo. Młody książę (Krzysztof Globisz) analizując własne wnętrze szuka w sobie samym materiału na władcę. Swoje "ja" rozpatruje w ka­tegoriach przydatności w walce o rzą­dy, fascynuje go fakt, że jest zdol­ny czynić zło, decydować o życiu, lo­sie, honorze innych. Może zabić. Może zgwałcić. Potrafi móc. A więc potrafi chcieć. A więc potrafi rządzić. Gdyby jeszcze mieć pewność, że tak jest naprawdę. Ale jeśli życie jest tylko snem? Wtedy sprawdzanie własnego "ja" nie ma sensu. Gdy Segismundo staje na cze­le buntu na wszelki wypadek postana­wia czynić dobrze i wybacza dotych­czasowym prześladowcom. Panu Bo­gu świeczkę i diabłu ogarek. Mlody książę prowadzi także polityczną grę z samym sobą. Uczestnicy rewolty noszą kostiumy powstańców listopa­dowych. Jarocki interpretuje tak Segismunda. Ale i nasz, polski los.

POLSKI los. Tak trzeba to nazwać. Polityka, rozgryw­ka, bunt, trochę filozofii. Wszystko komentowane ironicz­nie z dystansu błazna Clarina (Jerzy Trela). Wszystko chwiejne, w każdej chwili gotowe rozsypać się i ułożyć w inny zupełnie ob­raz. Wszystko jest w rękach opatrzności (pod sufitem sali scenograf umieścił figurę anioła), wszystko jest mgnieniem (nad głowami widzów wisi zatrzymana w locie armatnia kula). Życie jest snem, życie jest teatrem. Siedzi­my na sali przy placu Szczepańskim. Przez okno którym Segis­mundo wyrzuca sługę wyskaki­wał Rollinson. Rosaura (Dorota Pomykała) ma strój Pallas Ateny, Stolfo kostium Wielkiego Księcia, buntownicy mundury powstań­ców - Wszystko jak z "Nocy Li­stopadowej". Jest biało-szara fla­ga jakby z "Wyzwolenia" są ko­stiumy z "Biesów". Martwy Cla­rin podnosi się - to aktor. Wszystko jest teatrem. Kto jest władcą, kto błaznem, kto polity­kiem a kto wytworem własnej wyobraźni? Kto reżyseruje, kto śni, a kto tańczy nie kończący się, martwy taniec - bezgłośnego mazura - na który patrzy stoją­ca w głębi sceny śmierć?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji