Artykuły

Publiczność szturmuje teatr

Najbardziej krzepiąca wiadomość, jaką mam Państwu do przekazania u progu jesiennego sezonu brzmi: krakowskie teatry są pełne widzów! Sen to, czy jawa? Jeszcze nie tak dawno teatralne widownie świeciły pustymi fotelami. W ciągu ostatnich dwóch, trzech sezonów nie dokonał się w naszych teatrach żaden poważny przełom artystyczny, nie zachłysnęliśmy się (przynajmniej ja) żadnym spektaklem. A mimo to widzów przybywa i w 2007 roku we wszystkich teatrach miejskich w Krakowie zostały pobite rekordy frekwencji, a jeden z nich - Bagatela - pod względem ilości sprzedanych biletów wybił się nawet na pierwsze miejsce w Polsce - pisze Elżbieta Konieczna w Miesiącu w Krakowie.

Owszem, zdarzały się świetne przedstawienia, ale nie było takiego, które by wywołało dreszcz wzruszenia i emocji na miarę wydarzeń z czasów, kiedy o krakowskim teatrze głośno było w całej Polsce. A mimo to widzów przybywa i w 2007 roku we wszystkich teatrach miejskich w Krakowie zostały pobite rekordy frekwencji, a jeden z nich - Bagatela - pod względem ilości sprzedanych biletów wybił się nawet na pierwsze miejsce w Polsce. Zjawisko odpływu czy przypływu zainteresowań teatrem bardziej nadaje się do dywagacji socjologa niż recenzenta. Nie mniej zdaję sobie sprawę, że sukces nie spłynął na krakowskie sceny prosto z nieba. Na początku lata teatry miejskie urządziły wspólną konferencję prasową, na której rzeczowo podsumowały swoją działalność, mimo woli uzmysławiając nam, czyli prasie, pewne narastające tendencje. Przede wszystkim to, że wszystkie pospołu wyszły na ulice wpisując się w życie miasta. Uczestniczą we wspólnych inicjatywach - Noc Teatrów, organizują czy współorganizują masowe imprezy artystyczne: Festiwal Teatrów Ulicznych, Wielką Paradę Smoków czy wydarzenia o charakterze jeszcze bardziej ludycznym - Festiwal Zupy. Opowiadał mi Jerzy Zoń, że czasem zaprasza do teatru mieszkańców z okolicznych domów z tzw. Modrzejówki. Bywają gośćmi po sąsiedzku, nie stać by ich było na kupno biletów, a Zonia cieszy nawiązanie więzi z otoczeniem teatru przy ulicy Gzymsików. Z tej idei więzi międzyludzkiej uczynił sposób na istnienie Łaźni Nowej Bartosz Szydłowski, który od trzech lat brata się z mieszkańcami Nowej Huty wystawiając dla nich i o nich sztuki, zapraszając nowohutniczan do udziału w przedstawieniach, z upodobaniem wychodząc w plener blokowisk. Teatr Ludowy od niedawna wyprowadził na ulice Nowej Huty Mobile School - ruchomą szkołę na kółkach (o wymiarach metr na półtora). Rozstawia ją na ulicach, tam, gdzie przebywają dzieci i młodzież okolicznych podwórek. Sądzę, że jednym z głównych celów Jacka Stramy jest walka o dusze młodych, przyszłych widzów. Profesjonalnie zorganizowaną walkę o publiczność doprowadził do perfekcji Teatr Bagatela. Jacek Schoen uśmiecha się mówiąc, że ma najlepszych w kraju marketingowców, ale coś jest na rzeczy. W 2007 roku w Bagateli kupiło bilety 110 tysięcy widzów, (to jest ten polski rekord), przychody własne teatru w stosunku do dotacji otrzymywanej od miasta stanowią ponad 73 procent. Reszta jest przemyślanym artystycznym działaniem, konsekwentnie i mozolnie prowadzonym od lat. Obserwuję to z niekłamaną przyjemnością, bo Bagatela jest teatrem niefajerwerkowego sukcesu. Najpierw zadbała o zbudowanie zespołu, takiego, jak za dawnych dobrych lat, wewnętrznie spójnego, którego trzon stanowią młodzi, zdolni aktorzy, działający w dobrej symbiozie ze starszymi kolegami. Potem popracowała nad tym, by jej spektakle spełniały kryterium artystycznej przyzwoitości. I idzie dalej. Dokładnie określiła (to też na początku zmian) jakiego widza chce do siebie przyciągnąć - studentów i młodą inteligencję. I przyciąga. Wystarczy rozejrzeć się po widowni, by mieć co do tego pewność. Publiczność wraz z teatrem dorasta do coraz ambitniejszych spektakli. Jak już kiedyś pisałam, jednym z dwóch najlepszych przedstawień ubiegłego sezonu w Krakowie był "Otello" [na zdjęciu] Szekspira w reżyserii Macieja Sobocińskiego, właśnie w Bagateli. W opublikowanym przez teatr tekście raporcie z działalności napisane jest jedno bardzo znamienne zdanie: "Praca reżysera nie może zakłócać zaplanowanego długofalowego budowania zespołu, dlatego tak ważne jest, żeby o repertuarze decydował wyłącznie dyrektor artystyczny, który jednocześnie odpowiada za poziom artystyczny teatru, rozwój aktorów i budowanie zespołu". No właśnie, klucz do sukcesu Bagateli zawiera się w prawdzie z długą brodą, że demokracja w teatrze dobrze służy li tylko do łowienia pcheł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji