Artykuły

Gombrowicz bez gęby

"Pornografia" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

Waldemar Śmigasiewicz nie ubiera Gombrowicza w stroje skrojone przez Fiora Jego "Pornografia" odbiega od przyzwyczajeń, dlatego zbija z tropu, jednych rozczarowuje, innych fascynuje. Ale jest znakomita, warta obejrzenia i przemyślenia.

"Ślub", "Pornografia", "Kosmos" należą do najbardziej tajemniczych utworów w literaturze europejskiej. To rodzaj wyzwania literackiego rzuconego w pokolenia. Dobrze więc, że reżyser nie chce wiedzieć więcej o Gombrowiczu od Gombrowicza. Inscenizując powieść filozoficzną, niepoddającą się łatwo adaptacji teatralnej idzie za autorem zachowując ekstrawagancję intrygi.

Inspiruje się wypowiedzią pisarza we wstępie do "Pornografii" na temat Polski prezentowanej pretekstowo - "imaginacyjnej". Stąd surrealna poetyka przedstawienia. Na pograniczu jawy i snu - gdzie spotykają się marzenie senne, filmowy obraz, sfera podświadomości, halucynacja, dziwność metafizyczna.

Oniryczną aurę sugeruje scenograf Maciej Preyer poprzez przyciemnienie oświetlenia sceny, na której reflektor rozjaśnia wybrane elementy i prowadzi filmowo bohaterów. Fabuła wyrastająca z polskiej gleby, z sytuacji narodowej i historycznej wyłania się z czarnego sosu scenicznych ciemności niczym z kosmicznej nocy jako rzeczywistość zdeformowana i ostentacyjnie umowna. Czyli nowa nierzeczywistość. Ponadczasowa. Rozgrywająca się w teatrze i nigdzie indziej.

Przez tę sceniczną dziwność wędruje Witold opowiadacz jako aktywny uczestnik oraz komentator wydarzeń i działań innych bohaterów. Oglądamy Polskę doby okupacji, gdy świat wypadł z porządkującej formy. Zdegradowana przez wojnę Warszawa ujęta zostaje w metaforycznym skrócie jako walka na miny. Niczym we wspomnieniu Jana Kotta, który w okupacji dostrzegał miny osobiste, ideologiczne, państwowe i historyczne. Także minę patrioty i minę zdrajcy. I minę Pana Boga Pisał o tym we wstępie do amerykańskiego wydania "Ślubu".

Rozkład podmywa Ćmielów. Tu odpowiedź na minę Pana Boga, czyli msza pod "pustym niebem" z choinkowymi lampkami, znakiem pobożnych życzeń. I świetna parodia filisterii ziemiańsko-ojczyźnianej. Kaczor, Żółkowska i Robaszkiewicz sklerotycznie uwięzieni w ceremoniach i gestach. Sitarski wydobywający maksimum komizmu w roli kulturalnego narzeczonego w rozpadzie. I Sapryk w kalesonach jako akowiec mięczak. Wszyscy nieodparcie śmieszni.

W tym sensie widać tu kontynuację tradycji Zygmunta Hübnera i jego "Iwony" chwalonej przez Stefana Treugutta za Gombrowicza "nieseminaryjnego", bez gombrowiczologii, po prostu śmiesznego, którym bawić się trzeba I jest jeszcze rzecz najtrudniejsza Zapełnienie sceny żywymi ludźmi i ogranie ich motywacji w sytuacjach absurdalnych. To się w "Pornografii" udaje. Aktorzy malują rys psychologiczny jako ekspresyjny wyznacznik postaci Jest on szyfrem i maską zarazem.

Wbrew oczekiwaniom pokazany jest Fryderyk. Stroiński całkowicie odrzuca pokusę demonizmu, odwraca się do publiczności tyłem, siedzi przy biurku i stuka ołówkiem w blat. Manifestacyjnie nie bierze udziału. Cała zagadka mentalnej zbrodni staje się bardziej metaforyczna Wejściem Fryderyka na scenę rozpoczyna reżyser inscenizację. Inaczej niż w powieści, tam pierwszy głos należy do Witolda Wszystko po to, by utkać teatralny obraz, który mógłby być emanacją dziwnego snu i mózgu wariata.

Witold Woronowicza jest niesamowity, pantomimiczny, choreograficzny, surrealny. Formalistyczne chwyty reżyserskie zdominowały tę rolę. Nie może być inaczej. Jest on medium ludzko-ludzkiego teatru dziejącego się na scenie. Stąd tyle w jego grze akcentów czystej teatralności.

Taki Witold świetnie mieści się w konwencji farsy historiozoficznej. Sugerowanej przez reflektor wyławiający z ciemności formy, pozy i części ciała miny, palec u nogi Podpowiadający szyfr. Drobnostka horrendalna niebotyczna filozoficzna reprezentuje intelektualny słownik pisarza Aż do finału, w którym fantazmat podwójnej zbrodni łączy wszystkie motywy. Straszno-śmieszna karuzela trupów jawi się niczym szydercza profecja Gombrowicza. W ostatnim grymasie, utrzymanym w estetyce potwornego piękna ironia przedstawienia osiąga najwyższy poziom. To demonstracja czystego absurdu, od którego człowiek nie znajdzie wyzwolenia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji