Artykuły

Rapująca wiedźma na deskach Baja Pomorskiego

"Jabłoneczka" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Marceli Sulecki w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Nudzić się nie będziemy, bo reżyser walczy z szablonowymi rozwiązaniami. "Jabłoneczka" w reżyserii Piotra Tomaszuka, inauguruje nowy sezon artystystyczny w teatrze Baj Pomorski. Znane przesłanie opakowano w oryginalną formę.

Inspiracją dla nowego spektaklu były czeskie ballady, które w połowie XIX wieku spisał Karel Jaromir Erben. Źródła opowieści o córkach króla zamienionych w jabłka wypływają z epoki romantyzmu. Tajemnica i magia, odrealniony świat ludowych podań to fundament, na którym Tomaszuk buduje historię o miłości, wartościach i baśniowej walce dobra ze złem. Ciekawie wykreowane postaci, które nie są prostymi kalkami pospolitych książąt i czarownic, oraz często używane multimedia, tworzą przedstawienie z dobrze znanym przesłaniem opakowanym jednak w oryginalną formę.

Pierwsza scena daje nam do zrozumienia, kto w spektaklu będzie dzielił i rządził. Na wysokiej szafie - niczym na tronie - siedzi Wiedźma (Edyta Łukaszewicz - Lisowska) - ubrana na czarno, z przerażającym makijażem i krukiem zwiastującym nieszczęście. To ona będzie intrygować, przeszkadzać i oszukiwać. Zło, jak to zazwyczaj bywa, musi być równoważone. Dlatego w "Jabłoneczce" kibicujemy Królowi (Piotr Dąbrowski) i jego pomocnikowi Jaromirowi Koniowi (Mariusz Wójtowicz). To to para, która ma coś w sobie ze Shreka i Osła, z Don Kichota i Sanczo Pansy. W spektaklu brak jest posągowych bohaterów. Zamiast nich mamy dwójkę przyjaciół, których siłą jest humor.

Młody Król i Jaromir to postaci przerysowane do granic śmieszności. Ten pierwszy jest grafomanem. Jego towarzysz to rezonansowe pudło, które wzmacnia każdy dystyngowany gest, każde słowo, jakie pada z książęcych ust. Jednak to ta dziwna para musi stawić czoło złu i pokonać wiedźmę.

W czasie polowania zaklęta jabłoń odkrywa przed królem swoją tajemnicę - jeden z zaczarowanych owoców przemienia się w piękną kobietę. Władca musi udać się do zamku, by swoją przyszłą małżonkę przywieźć na wesele złotą karetą. Pod jego nieobecność Wiedźma zajmuje miejsce Jabłoneczki. Król poddaje się oszustwu, myśli, że to test na jego miłość. Z nadzieją, że po ślubie stara kobieta wróci do swego poprzedniego wyglądu, zabiera ją na zamek. Tak zaczyna się snuć Tomaszukowa opowieść o miłości.

Magiczny klimat "Jabłoneczki" to nie tylko zasługa romantycznej treści legendy. Swoją atmosferę inscenizacja zawdzięcza różnorodnej oprawie muzycznej (Piotr Nazaruk) i skromnej, ale sugestywnej scenografii (Eva Fakrasova). O wartościach Tomaszuk opowiada w poetyce operetki dla dzieci. Ułatwia to lawirowanie między różnymi konwencjami. Rapująca na scenie Wiedźma nie jest teatralną ciekawostką, czy wymyślnym udziwnieniem - w taki sposób Tomaszuk broni się przed zwyczajnością, o którą w tego typu spektaklach bardzo łatwo.

W "Jabłoneczce" scena to nie wszystko. Nad deskami Baja Pomorskiego zawisł ekran multimedialny. Wyświetlane na nim nieme filmy w ciekawy i zabawny sposób uzupełniają magiczną opowieść. Telewizyjna rzeczywistość współgra z teatralną. Akcja filmów rozgrywa się w naszym mieście: na parkingu przed Bajem, nad Wisłą, czy przy pomniku Kopernika.

Dobro w końcu zwycięża, a król odnajduje swoją miłość. Niby wszystko tak jak zawsze. Standardowo, a jednak "Jabłoneczka" to spektakl, który przezwycięża sztampę i oferuje najmłodszym coś, czego jeszcze wcześniej nie widzieli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji