Artykuły

Po premierze we Współczesnym: Czy budujemy Wieżę Babel?

Jawimy się jako społeczność pozorna, która choć mówi tym samym językiem, nie potrafi znaleźć dla siebie wspólnego języka. Dostaje się za pusty język Kościołowi i mediom. Dostaje się całemu światu.

Najnowsza premiera Anny Augustynowicz w szczecińskim Teatrze Współczesnym powstała w koprodukcji z Państwową Wyższą Szkołą Teatralną w Krakowie i jest spektaklem dyplomowym studentów IV roku tamtejszego wydziału aktorskiego. Wybór sztuki pokazuje, że reżyserka potraktowała ich "po dorosłemu", bez taryfy ulgowej dla skromnego doświadczenia scenicznego. Zaproponowała przygotowanie polskiej prapremiery "Zatopionej katedry", już w samej warstwie literackiej niełatwego tekstu austriackiego autora Gerta Jonke, po którą prawdopodobnie także sięgnęłaby ze swoim doświadczonym zespołem.

Sztuka napisana została specyficznym językiem kunsztownych fraz, poetyckich, metaforycznych, ale też nasyconych absurdem, satyrą, żartem lingwistycznym.

Nie jest dramatem z linearną przyczynowo-skutkową fabułą. Nie ma tu opowiedzianej historii i nie ma tu historii bohaterów. W poetykę swojego teatru, pozbawionego konkretnego czasu i miejsca, z ograniczoną do minimum scenografią Anna Augustynowicz wprowadziła tym razem: kłócących się nowożeńców, kaznodzieję, lekarza, pielęgniarkę, pensjonariusza domu starców. Niby proste role dla aktorów, gdyby przyszło im szukać motywacji psychologicznej dla postaci. Ale "Zatopiona katedra" Anny Augustynowicz nie potrzebuje pełnokrwistych postaci. Jej postaci nie nawiązują ze sobą głębokich relacji, nawet gdy o takich mówią. Grają bardziej obok siebie. Mówią do widzów, wyrzucając z siebie setki monologów. Mówionych czasem z przesadną teatralnością ruchów, manierycznie, czasem w rytm hiphopowego beatu, czasem rozemocjonowanych, ale w gruncie rzeczy mechanicznych. Niekomunikatywnych, gubiących sens w błędnej intonacji zdań. Padają tylko "słowa, słowa, słowa". Czy to jest wspomnienie, wyznanie, kazanie czy modlitwa.

Tworzymy wspólnotę ludzką poprzez język. Ale nasze monologi odbijają się od siebie i giną. Jawimy się jako społeczność pozorna, która, choć mówi tym samym językiem, nie potrafi znaleźć dla siebie wspólnego języka. Dostaje się za pusty język Kościołowi i mediom. Dostaje się całemu światu. Czy budujemy biblijną wieżę Babel?

To spektakl niełatwy w oglądaniu, nieprzyjemny, niewygodny. Taki teatr, który nie wciąga historią. Nie pozwala nam współczuć bohaterom. Nie daje im kibicować Ale jest to przedstawienie, w którym też poddani jesteśmy testowi języka. Większość bardzo młodych aktorów, jeszcze studentów, gra to z dużą świadomością. A swoją drogą, wyprać studentów aktorstwa z kontroli nad psychologią postaci, cóż za przewrotny pomysł na spektakl dyplomowy dla wchodzącej w zawód aktora młodzieży. Ale też jak odważne i poważne potraktowanie młodych partnerów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji