Artykuły

Grzechy według Kurta Weilla

"Piszę na dzień dzisiejszy. Potomność mnie nie obchodzi" - twierdził Kurt Weill. A przecież potomni, ściślej - organizatorzy tegorocznego Festiwalu Sacrum Profanum - właśnie utworami zmarłego w 1950 roku kompozytora postanowili zainaugurować prezentację niemieckiej muzyki współczesnej będącej tematem bieżącej edycji imprezy. Dlaczego taki właśnie wybór? - pyta Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.

Dla większości z nas Kurt Weill [na zdjęciu] to twórca znanych powszechnie songów z "Youkali" i "September Song" z balladą "Mackie Majcher" na czele. Jego dorobek jest jednak znacznie bogatszy. Syn żydowskiego kantora z Dessau wcześnie zdradzał zainteresowania kompozytorskie, które zaprowadziły go do berlińskiej Musikhochschule, w której studiował pod okiem uznanych mistrzów: twórcy oper Engelberta Humperdincka i Ferruccia Busoniego, który swymi poglądami estetycznymi, a przede wszystkim sprzeciwem wobec emocjonalnego rozbuchania neoromantyzmu wywarł ogromny wpływ na swego ucznia.

Początkowo droga życiowa Kurta Weilla nie odbiegała od setek podobnych karier absolwentów uczelni muzycznych. Pracuje jako krytyk, komponuje dwie symfonie, koncert skrzypcowy, pisze pierwsze opery. Zwrot następuje, gdy los styka go z Bertoltem Brechtem. Nowatorskie widzenie teatru przez reżysera i jego lewicujące poglądy wywierają ogromny wpływ na Weilla, a kilkuletnia współpraca artystów będzie dla obu inspirująca. Jej pierwszym owocem była "Opera za trzy" grosze, której berlińska premiera w 1928 roku była wielkim skandalizującym sukcesem. Powodem bulwersacji była nie tylko treść dzieła, ale i muzyka. Weill bowiem, dotąd wprawdzie wyłamujący się tu i ówdzie z klasycznych kanonów, ale w ogólnym zarysie pozostający im wierny, w nowej swej pracy klasykę pomieszał z elementami jazzu, piosenką kabaretową, motywami marszowymi. Wysoką sztukę połączył z pozornie płaską trywialnością. Efekt takich zabiegów kompozytorskich okazał się kapitalny. Muzyka Weilla była doskonałym partnerem słowa, tak jak ono była ostrą satyrą, porażała ekspresją. Weill rzeczywiście pisał "na dzień dzisiejszy", stał się muzyczną personifikacją swoich czasów. Jego muzyka odzwierciedlała panującą w republice weimarskiej dekadencję, zamęt gospodarczy i polityczny, sąsiadujące z sobą rozpacz i hedonizm.

Ostatnią wspólną pracą Brechta i Weilla w Berlinie był balet "Die sieben Todsünden - Siedem grzechów śmiertelnych" (a raczej głównych), zjadliwa opowieść o przekraczaniu wszelkich norm, gdy można zdobyć majątek i o cichym przyzwalaniu otoczenia na takie postępki mimo głośno wyrażanego potępienia.

Premiera baletu odbyła się już w Paryżu, bo w 1933 roku, po dojściu Hitlera do władzy, Weill uciekł z Niemiec, ratując życie. W Paryżu był już wcześniej znany, więc liczył na powodzenie. Początkowo rzeczywiście spotkał się z życzliwością i poparciem, m.in. słynnej patronki artystów księżnej Polignac, na której zlecenie przejrzał i przygotował do druku swą II Symfonię. (Tę właśnie Symfonię - dzieło trzyczęściowe, z quasi-marszem żałobnym w środku usłyszymy na inauguracji). Premiera "Siedmiu grzechów" nie przyniosła jednak oczekiwanego sukcesu. Gwałtowna ekspresja dzieła Brechta i Weilla okazała się chyba nie do przyjęcia dla kochających umiar francuskich gustów. Wykonanie z pewnością było świetne, bo śpiewała Lotte Lenya, niezrównana interpretatorka songów Weilla. Muzyka baletowa miała bowiem bardzo rozbudowaną partię wokalną, wymagającą - jak zawsze u Weilla - od interpretatorki nie lada sztuki wokalnej i aktorskiej.

Na inauguracji 6. Festiwalu Sacrum Profanum partię solową w muzyce baletowej Weilla śpiewać będzie Ute Lemper, artystka wszechstronna, uchodząca za najlepszą współczesną interpretatorkę międzywojennej piosenki kabaretowej, m.in. repertuaru Marleny Dietrich oraz właśnie songów Weilla. Urzeczeni jej sztuką pisali dla niej Michael Nyman i Philip Glass. Artystce występującej na największych scenach świata z czołowymi orkiestrami towarzyszyć będą na estradzie Filharmonii Krakowskiej czterej wybitni śpiewacy: Rafał Bartmiński i Pavlo Tolstoy - tenorzy, Wojtek Gierlach - baryton i Remigiusz Łukomski - bas pełniący przewidzianą partyturą rolę chóru komentującego zachowanie głównej bohaterki, oraz Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Marca Minkowskiego. Jak znakomity dyrygent znany przede wszystkim ze wspaniałych interpretacji muzyki minionych wieków odczyta partytury Weilla? Jak zabrzmią ostre, cierpkie frazy niemieckiego kompozytora w wykonaniu Sinfonietty Cracovii? To będzie ze wszech miar ciekawy koncert.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji