Artykuły

Ja, despota

Redakcja Kulis prostują pomyłkę w wydrukowanym w nr 42 wywiadzie Andrzeja Borczyka z JANUSZEM JÓZEFOWICZEM.

Z powodu pomyłki redakcyjnej, w wywiadzie z Januszem Józefowiczem [na zdjęciu], reżyserem musicalu "Romeo i Julia", błędnie opublikowaliśmy kilka pytań i odpowiedzi, które powinny brzmieć:

- Z premiery "Romea i Julii" dziennikarz Kulis wyszedł zszokowany. W spektaklu całują się kilkunastoletnie dzieci!

- Pocałunek ludzi głęboko w sobie zakochanych jest czymś pięknym, także jeżeli zakochani mają 15 lat. Myślę, że w prasie młodzieżowej czy innych środkach masowego przekazu są setki dużo lepszych powodów do tego, by poczuć się zszokowanym.

- A chłopiec śpiewający do dużo starszej kobiety "gdy na panią patrzę, staje wskazówka w moim zegarku..." - to też nic złego?

- Fascynacja chłopców kobietami starszymi od siebie nie jest niczym nowym. Ale tak naprawdę w tej scenie chodzi o co innego. Język, którym posługuje się młodzież, rozmawiając o sprawach damsko-męskich jest zazwyczaj prymitywny i wulgarny. Dlatego w kolejnej scenie "Romeo i Julia" mają takie trudności ze znalezieniem słów, którymi chcą nazwać to, co do siebie czują. Myślę, że ci, którzy widzieli spektakl, zrozumieli, o co nam chodziło. Na spektaklu przedpremierowym dostaliśmy owację na stojąco! Ale na premierze było gorzej. Młodzież reagowała spontanicznie. Drętwo siedzieli tylko ci, którzy przyszli na podstawie zaproszeń. Tak jest zawsze. Mimo to owacja trwała dwadzieścia minut. (...)

- Był Pan na "Kotach"? Podobało się Panu?

- Nie, nie podobało mi się.

- Krytycy piali z zachwytów, a publika waliła drzwiami i oknami. Co było nie tak?

- Warszawskie "Koty" miały fantastyczną reklamę, euforyczne komentarze prasowe, no i jest to jeden z najbardziej znanych musicali na świecie. Jednak spektakl Kępczyńskiego bardzo mnie rozczarował. Już tłumaczę dlaczego. "Koty" to tzw. plot-less musical - czyli spektakl, w którym brak jest dialogów i fabuły. Jedyny tekst to wiersze T. S. Elliota, do których A. L. Webber napisał muzykę. Uważam przekład tych wierszy za fatalny, pozbawiony poczucia humoru i magii. Jako widz siedziałem w Romie zdezorientowany, kompletnie nie rozumiejąc, o czym te Koty śpiewają przez dwie godziny. Po dodaniu do tego dość monotonnej i schematycznej choreografii - w odróżnieniu od oryginalnej choreografii Gillian Lynne, otrzymaliśmy dość marnego polskiego kota, który tańczy nie wiadomo po co i śpiewa nie wiadomo o czym. A to wszystko w dobrej scenografii, dobrych kostiumach i przy akompaniamencie muzyki Webbera.

Za niedopatrzenie - Pana Janusza Józefowicza przepraszamy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji