Artykuły

Mord w katedrze

Teatr Dramatyczny Miasta Sto­łecznego Warszawy na jedno przedstawienie zmienił swoją siedzibę przenosząc się do Bazyliki św. Jana na Starym Mieście. Z faktu tej zamiany wynikają rzeczy dobre i złe. Dobre dla podniesienia atrak­cyjności naszego życia teatralnego, złe dla dramata Eliota.

Przedstawienie w Katedrze rozbi­ja nasze przyzwyczajenia i oczeki­wania, wynikające z bywania w tea trze. Równocześnie pociąga nas autentycznością scenerii, realnością i prawdą otaczającej scenografii. Wszystko, co w teatrze zrobione jest z drewna i steropianu, a więc uda­ne, w murach Katedry jest realne, autentyczne. Tutaj rzeczywistość tea­tralna nabiera innego wymiaru. Czy tak jest w istocie?

Poetycki dramat Thomasa Eliota "Mord w Katedrze" osnuty jest na wydarzeniach, które miały miejsce w dwunastowiecznej Angliii. Król Henryk II Plantagenet wszedł w ostry konflikt z duchowieństwem, zmierzając do znacznych ograniczeń uprawnień Kościoła, w rządzonym przez siebie państwie. Arcybiskup Thomas Becket, skupiając na sobie gniew króla za organizowanie opo­ru, zginął zamordowany w Katedrze Cantenbury przez Rycerzy, wysłan­ników panującego. W rok później Henryk II zmuszony został do cof­nięcia nałożonych wcześniej ograniczeń. Arcybiskupowi nie przywróci­ło to jednak życia.

Z wydarzeń historycznych Eliot wybrał moment powrotu arcybisku­pa do Anglii, a więc równocześnie - filozoficznego dojrzewania do podję­cia decyzji o własnej śmierci, do ofiary uczynionej z własnego życia na rzecz idei wyższej, idei wolności przekonań. Przegrywając z królem własne życie, arcybiskup wygrał więcej, niż stracił: swoją śmiercią obciążył króla, podważył dobre imię praworządnej władzy. W konfronta­cji siły z racjami, siła i przemóc zwyciężają na krótko.

Część pierwszą, dramatu stanowią rozważania arcybiskupa o męczeństwie, o najwyższej formie ofiary składanej na ołtarzu idei. W części drugiej jest działanie: akt zbrodni i tłumaczenie się Rycerzy z tego, co zostało przez nich dokonane. Atmo­sferę niepokoju i przeczuć najgor­szych, wnosi do sztuki chór kobiet, które - na wzór chóru greckiego - antycypują i komentują wydarzenia.

Myślę, że zabieg przeniesienia spektaklu do Katedry zabrał Eliotowi poetyckość dramatu, a także jego intelektualną głębię. O paradoksie - ktoś powie. Wszak kościół, miej­sce religijnego kultu jest jak naj­bardziej predystynowany do rozwa­żań natury filozoficznej. Nie zapo­minajmy jednak, że jedynie dla lu­dzi wierzących w kościele dokonuje się misterium ducha. Zespolenie z Bogiem wynika bowiem z wiary, z emocji które przeżywa modlący się. Śledzenie intelektualnego wywodu, roztrząsanie racji nie wymaga natomiast emocjonalnie nacechowanej scenerii, a mnie nawet zdecydowanie przeszkadzało.

Już sam dramat Eliota jest zesta­wieniem trzech różnych stylów dra­matycznych, co daje odczucie pew­nej niejednorodności. Umocnienie zaś tego "kościelną" konwencją tea­tralną wywołuje chaos i gubi zdol­ność śledzenia filozoficznego dyskur­su. Charakterystycznym przykładem zagubienia się w owych konwencjach była stojąca obok mnie starsza pani, która widząc Gustawa Holoubka, ja­ko arcybiskupa Becketa na katedral­nej ambonie, raz po raz żegnała sią, bezwiednie, ulegając sile swych re­ligijnych przyzwyczajeń. Katedra, liturgiczne szaty i teatralny powód przybycia doń nie wiernych, lecz tym razem po prostu widzów - unie­możliwia skupienie się na treściach, które niesie dramat. Mimo woli ważniejsze staje się to, gdzie się mówi od tego, co się mówi. Nie przypusz­czam, aby takie były zamiary rea­lizatorów i dlatego dobrze byłoby zo­baczyć "Mord w Katedrze", po pro­stu w teatrze. W tej samej reżyserii (Jerzego Jarockiego) i z tą samą mu­zyką (Stanisława Radwana).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji