Artykuły

Widowisko w katedrze

Angielskiego klasyka M.W. Thackeraya mierziły objawy snobizmu, którym poświęcił całą Księgę. Dzisiaj patrzymy na te sprawy inaczej, z pobłażaniem, życzliwie, dostrzegając w nich sporo elementów kulturotwórczych. Chwalebne nastroje snobizmu znalazły rozczulający wyraz w nalocie na widowisko, zorga­nizowane przez Teatr Dramatyczny w warszawskiej Bazylice Archidiecezjalnej. Nie odstraszała rozpalonych ani późna pora (przedstawienie rozpoczyna się po godz. 20.30), ani tłok, ścisk i przepychanie się łokciami przez uchylone do połowy drzwi bocznego wejścia, ani twarde ławki czy inne niedogodności. Vivant utrudnienia! One tylko umacniają pewność, że trzeba się wcisnąć, być między wybranymi. Są tacy, którym to w smak. Przypomnijmy sobie choćby te różne przemyślne utrudnienia, którym tak chętnie poddawali się wyselekcjono­wani widzowie Teatru Laboratorium, gdy Jerzy Grotowski jeszcze się zajmował teatrem.

Grano "Mord w katedrze", głośne misterium poetyckie T.S. Eliota, napisane w 1935 roku i wystawiane nie raz jeden w poza teatralnych budynkach (na przykład w Awinionie na dziedzińcu pałacu papieskiego). U nas przedstawienie w katedrze warszawskiej wyprzedza przedstawienie w katedrze wawelskiej, przewidziane - w tej samej, pełnej powagi i szacunku reżyserii Jerzego Jarockiego - na kwiecień. W Warszawie premierę uhonorował arcybiskup Glemp, w Krakowie pewnie to uczyni kardynał Macharski.

Przejęta niezwykłością miejsca i swoją w nim rolą, skupiona i żarliwa gra całego zespołu, sakralna muzyka Stanisława Radwana, nabożnie w ton i nastrój świątyni wpisany Chór Kobiet - to elementy świadczące o reżyserii mądrej i służebnej. Trudno mówić o scenografii, bo była ona dana, ale ziemskie kolczugi Rycerzy dobrze się komponowały z utrzymanymi w konwencji epoki włochaty­mi, rogatymi i ogoniastymi Kusicielami, z którymi wprawdzie kłóciły się feretrony, wyskakujące z epoki jak diabły z pudełka.

"Mord w katedrze" - prymas Anglii, arcybiskup Tomasz Becket pada pod ciosami wysłanników króla Henryka II, ongiś swego przyjaciela, później nieu­błaganego rywala w sporze o to, kto ma rządzić państwem: zwierzchność duchowna czy monarcha świecki. Rok 1170. Prawie sto lat wcześniej (1079) wydarzyła się na Skałce w Krakowie podobna sprawa: z woli króla zabito wrogiego mu biskupa. W Polsce ten wyrok kosztował króla koronę, monarchę w Anglii - tylko publiczną pokutę. Już po paru latach pogodził się z papieżem na zasadzie kompromisu politycznego. Zwrot na korzyść władzy świeckiej zazna­czył się w Anglii już wówczas.

Napisany mową podniosłą, i prawie w całości wolnym wierszem - pięknie spolszczony przez Jerzego S. Sitę - "Mord w katedrze" to ekstatyczna wizja wielkiego poety (nagroda Nobla 1948) złożona z kantat, kantylen, filozoficznych tyrad i wykładni. Becket, człowiek fanatycznej wiary w ziemskie zadania Kościoła, wybiera w ujęciu Eliota zwycięstwo przez cierpienie i śmierć męczeń­ską. Dogłębne analizy sztuki, podjęte przez znawców, prowadzą do Księgi Hioba i innych źródeł filozofii biblijnej. Poddanie się "woli Bożej" można pojmować prosto, po Sienkiewiczowsku, ale można też ujmować w takie meandry myślenia i wnioskowania jak to czyni Eliot. Nie będę się zapuszczał w te strefy cienia. Na katedralną ambonę wchodzi Becket w stroju pontyfikalnym i wygłasza swe moralne credo. Potem z tej samej ambony ogłaszają swe racjonalistyczne, fałszywe argumenty czterej zabójcy, uginając się przed siłą moralną zabitego, którego już po kilku latach, jak tego pragnął, wyniesiono na ołtarze.

Gustaw Holoubek odtwarza Becketa. Wewnętrzną pychę stara się poskromić chrześcijańską pokorą wobec niezbadanych wyroków. Poczucia mocy świętości jest w nim więcej. Szefa rycerzy królewskich, wyraziciela racji ziemskich, pozornie przemożnych, ukazuje Andrzej Łapicki pod postacią starego, sceptycz­nego dworzanina. Statycznej roli Księdza III starał się nadać cechy żywego działania Zbigniew Zapasiewicz. Spośród kuszących diabłów najsilniej zaryso­wał się Kusiciel IV (Witold Skaruch), spośród zabójców gruby Rycerz IV (Bogusz Bilewski).

Czy spiesząc po przedstawieniu do domu, widzowie są usatysfakcjonowani? Ależ tak, na pewno!

Ale warto powiedzieć i to, że akustyka architektury warszawskiej nie była obliczana na przedstawienia teatralne. Niemała część tekstu umykała uczestni­kom. Może nie o to chodzi. W każdym razie z ulgą przyjąłem wieść, że "Mord w katedrze" znajdzie się w teatrze, gdzie jego miejsce. Widowiska pasyjne przed czy po kościołach mają stare tradycje. Ale wolę, gdy teatr dla teatru a kościoły dla nabożeństw.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji