Artykuły

Stary Wiarus w perspektywie

Wczoraj [8 listopada] w Teatrze Polskim odbył się uroczysty wieczór z okazji 80-lecia urodzin ANDRZEJA ŁAPICKIEGO. Jubilat zaprosił wszystkich na setne urodziny, obiecując, że zagra Starego Wiarusa.

Przyjaciele, koledzy, uczniowie zobaczyli go w roli Dyrektora Arnolda Szyfmana w scenach dramatycznych "Godzina przestrogi" Lechonia.

Autora zagrał Leszek Teleszyński, Józefa Węgrzyna - Olgierd Łukaszewicz, Sekretarza - Bogdan Potocki. Nie zabrakło muzyki Szymanowskiego w wykonaniu Patrycji Piekutowskiej - skrzypce i Edwarda Wolanina - fortepian.

Spośród wyrazów wdzięczności dla wybitnego aktora, reżysera, cenionego pedagoga, najoryginalniejsza była inicjatywa studentów Akademii Teatralnej, poparta przez jej władze, by wciąż zacinające się drzwi nr 2 - których rektorowi Łapickiemu [na zdjęciu] często nie udawało się otworzyć - opatrzone zostały mosiężną tabliczką: "Drzwi prof. Andrzeja Łapickiego". Obdarowany dziękował serdecznie za życzenia - imiennie prof. Wojciechowi Noszczykowi ("Sprawił, że tu stoję") i księdzu Wiesławowi Niewęgłowskiemu ("Dba o mą duszę").

Sypnęły się anegdoty. W "Aszantce" w Narodowym Jan Kurnakowicz chytrze wydobywał z młodego Łapickiego sens zapomnianej sceny: "Nie wiesz, po co przyjechałem?". "Wuj chce mnie zaprosić na wieś. Na uroczystość". "A na jaką?". "Na ślub". "A nie wiesz, kto się żeni?". "Chyba Kazio". "Taż mówię, Kazio! A nie wiesz z kim?"...

Po ukazaniu się wspomnień Łapickiego "Wielcy aktorzy, których pamiętam" Irena Eichlerówna zwróciła się do autora: "Ładnie mnie opisałeś. I Józka, i Julka. Ale co tam robi Kurnakowicz?". Obrona jego roli Księcia Konstantego nie zdała się na nic: "Epizodysta!" - padło nieodwołalnie. Innego razu Łapicki partnerował aktorce w "Tej Gabrieli...". Po jednym z przedstawień żona otrzymała telefon: "Pani Zofio, dziś w teatrze miał miejsce incydent. Andrzej dostał brawo na wejście!".

Kiedy jubilat zagadany niegdyś w garderobie przez dyrektora Kazimierza Dejmka spóźnił się z wejściem na scenę, usłyszał od niego: "Jaką karę sobie wyznaczysz?". "Pięćset złotych". "Co? Ty? Pięć tysięcy złotych!". Zapłacił.

Pierwszą premierą za jego dyrekcji w Teatrze Polskim, gdy Dejmek został ministrem, był "Juliusz Cezar". Maciej Prus wystawił go, niestety, bez antraktu. Gdy zmierzało ku końcowi Dejmek nie wytrzymał: "Co ty tu, k..., kino prowadzisz?".

Jubilat zaprosił wszystkich na setne urodziny, obiecując, że zagra Starego Wiarusa. Trzymamy za słowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji