Artykuły

Lekcja pokory

- Teatr to świat zachwycający, ale nie mój. Gdybym był reżyserem, około czwartej próby wytłukłbym wszystkich aktorów z ich niesłychanymi wątpliwościami, z ich niesłychanymi zastrzeżeniami, niesłychanym parciem na najwyższą sztukę. Ale później okazywało się, że z tych często fałszywych uwag i wątpliwości rodziła się na scenie prawda - mówi JERZY PILCH.

"Narty Ojca Świętego" to dla mnie pierwsze prawdziwe wejście do teatru. Pierwszy raz w życiu byłem na próbach czytanych, pierwszy raz na generalnych. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak liczną grupą indywidualności dowodzących mi, że napisałem tak słaby tekst. Każdy kontakt z nimi polegał na proponowaniu skrótów. Ulegałem, bo to dla mnie była lekcja pokory. Nauczyłem się dostrzegać wady swoich zalet. Czasami w teatrze proza nie brzmi dobrze.

Teatr to świat zachwycający, ale nie mój. Gdybym był reżyserem, około czwartej próby wytłukłbym wszystkich aktorów z ich niesłychanymi wątpliwościami, z ich niesłychanymi zastrzeżeniami, niesłychanym parciem na najwyższą sztukę. Ale później okazywało się, że z tych często fałszywych uwag i wątpliwości rodziła się na scenie prawda.

Rozumiem teraz wielkich pisarzy, takich jak Bułhakow, który był ekstatykiem teatru. To jest taka menażeria, taki skrót rzeczywistości, ta rzeczywistość jest w teatrze pod tak gigantycznym szkłem powiększającym, że bardzo ciężko jest odmówić sobie przyjemności zaglądania przez ten mikroskop następnym razem. Masz do czynienia z wielkimi aktorami, jak Gajos, widzisz, jak tekst pod ich wpływem rośnie. Dlatego obawiam się, że "Narty Ojca Świętego" nie będą moją ostatnią sztuką.

Na zdjęciu Jerzy Pilch.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji