Artykuły

Piękne, bo smutne

- Po prostu lubię wolne numery. Naprawdę piękne są tylko smutne piosenki - mówi KATARZYNA GRONIEC.

Paweł Gzyl: - W piosence Cisza z Pani najnowszej płyty Emigrantka pojawia się zwrot muzyka smutnych serc, który bardzo trafnie charakteryzuje zawartość tego albumu...

Katarzyna Groniec: - No cóż, nie ma w tym jakiejś wielkiej tajemnicy: po prostu lubię wolne numery. Naprawdę piękne są tylko smutne piosenki.

- W tytułowej Emigrantce śpiewa Pani, że lubi chwile samotności, rozkoszne spotkania mnie ze mną...

- Chyba wszyscy mamy od czasu do czasu ochotę pobyć sami ze sobą. Należę do tych, którzy częściej ukrywają się w swym własnym świecie niż wychodzą na zewnątrz. Tak mi jest lepiej. Aktorstwo i śpiewanie to próby przełamania własnej nieśmiałości, wynikające z chęci otwarcia się na innych.

- Emigrantka powstała przy dużym udziale innej osoby. Jest nią Piotr Dziubek z wrocławskiego Teatru Muzycznego, kompozytor wszystkich piosenek, aranżer, który zagrał w nich na fortepianie i akordeonie.

- Poznałam go dwa lata temu podczas pracy nad Operą za trzy grosze. Potem mieliśmy okazję spotkać się przy dwóch innych spektaklach - Gorączce oraz Mandarynkach i pomarańczach. Przyglądałam się więc z uwagą, jak pracuje, poznałam jego umiejętności, z których największą jest wirtuozerska wręcz gra na akordeonie. Ostatecznie zdecydowałam się na współpracę z Piotrem po przesłuchaniu jego solowej płyty Tchnę, na której znalazły się jego własne kompozycje.

- Jak wyglądało tworzenie materiału na Emigrantkę?

- Punktem wyjścia były teksty - te napisane przeze mnie, jak i te wybrane przeze mnie. Przekazywałam je Piotrowi, a on wymyślał do nich melodie.

- Emigrantka jest dwupłytowym albumem. Na drugim dysku znalazły się piosenki z kabaretów Republiki Weimarskiej z lat 30. Dlaczego sięgnęła Pani akurat po te utwory?

- Zadecydowała ich tematyka. Większość z nich porusza problematykę społeczną. A to zupełna nowość w moim repertuarze, zdominowanym przez śpiewanie o uczuciach.

- Te dynamiczne i żywiołowe piosenki ukazują Pani zupełnie odmienne oblicze. Czy to było celowe?

- Pracując nad albumem, nie zakładałam takiego schematu. Z kabaretowymi kompozycjami nosiłam się aż trzy lata. Najpierw długo trwało ich tłumaczenie, potem nie mogłam znaleźć pomysłu na ich zaprezentowanie. Myślałam o spektaklu teatralnym, ale nie otrzymałam żadnej interesującej propozycji ich inscenizacji. W końcu pomyślałam, że jak teraz ich nie nagram, to już nigdy tego nie zrobię. No i dopięłam swego.

- Wiele z tych utworów porusza aktualne do dziś problemy, takie jak kwestia aborcji, odmienności seksualnych i równouprawnienia kobiet...

- I to mnie w nich zachwyciło. Mimo że powstały 70-80 lat temu, nadal opowiadają o nierozwiązanych sprawach. Ich największy walor polega na tym, że napisane w pierwszej osobie dają możliwość aktorskiej interpretacji.

- Kiedy będziemy mogli zobaczyć Panią na scenie w tym repertuarze?

- Myślę, że zaśpiewam je w grudniu w warszawskim teatrze Ateneum. Chętnie wystąpiłabym również w Krakowie. Niestety, bardzo nie lubicie warszawiaków. Proszę sobie wyobrazić, że w ciągu dziesięciu lat mojej kariery nie miałam ani jednego recitalu w Krakowie. Moi menedżerowie cały czas pracują nad zmianą tej sytuacji. Mam nadzieję, że w końcu im się to uda.

Na zdjęciu Katarzyna Groniec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji