Artykuły

Gułag dokumentalnie

"Stygmatyczka" w reż. Wojciecha Nowaka na Scenie Faktu Teatru TV. Pisze Rafał Węgrzyniak w Teatrze.

Na początku Wielkiego Tygodnia Teatr Telewizji zaprezentował "Stygmatyczkę" Grzegorza Łoszewskiego. To opowieść o zmarłej przed pięcioma laty Wandzie Boniszewskiej, zakonnicy z bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów na Wileńszczyźnie, oparta na jej wspomnieniach i dokumentach z archiwów rosyjskich. Boniszewska zaraz po wojnie pozostawszy z woli przełożonej na sowieckiej Litwie, była wraz z innymi duchownymi katolickimi prześladowana i więziona do roku 1956, gdy wróciła do Polski. Przez cały ten czas doświadczała mistycznych objawień, na jej ciele występowały rany jak u krzyżowanego Chrystusa. Stygmaty pojawiły się w roku 1934 i powracały regularnie szczególnie w okresie Wielkiego Postu. Ponieważ wywoływały rozmaite reakcje, Wanda Boniszewska starała się je ukrywać, mówiąc o nich tylko wybranym siostrom zakonnym i swym opiekunom duchowym.

Akcja przedstawienia rozpoczyna się w wiejskim domu Ludwiki Dolińskiej w Pryciunach pod Wilnem w roku 1947. Zakonnice prowadzą gospodarstwo rolne. Udzielają schro nienia ojcu Antoniemu Ząbkowi (Andrzej Hudziak), jezuicie wschodniego obrządku. Kościół unicki został przez władze komunistyczne zlikwidowany. Z serii migawek wyłania się obraz życia codziennego Kościoła katolickiego, działającego w Związku Sowieckim w warunkach represji i inwigilacji, masowych deportacji i przymusowej kolektywizacji chłopów. Wspominany przez zakonnice ksiądz Czesław Barwicki zostaje skazany na dwadzieścia pięć lat łagru w Workucie. Wanda pisze do niego list i wraz z innymi zakonnicami wysyła mu do obozu paczkę. W jednej ze scen siostry odnajdują Wandę spętaną sznurem i bliską uduszenia. Mówi, że zdołała powstrzymać kapłana, który na dalekiej północy - zapewne w obozie - zamierzał się powiesić.

W 1950 roku ojciec Ząbek i ukrywające go siostry zostają aresztowani. Wanda jest brutalnie przesłuchiwana przez funkcjonariuszy MGB w Wilnie: majora Jaduta (Mariusz Jakus) i lejtnanta Durmanichina (Grzegorz Damięcki). Ponieważ nie ulega szantażom ani groźbom, zostaje umieszczona w szpitalu psychiatrycznym na wileńskich Łukiszkach z diagnozą: "psychoza na krzyż". W stanie skrajnego wyczerpania wysłuchuje wyroku skazującego ją na dziesięć lat więzienia. Na etapie w Czelabińsku dochodzi do przypadkowego spotkania Wandy z siostrą Rozalią Rodziewicz (Agnieszka Mandat). Wanda trafia do więzienia Wierchnij Ural. Początkowo przebywa w celi z więźniarkami politycznymi: Niemką, Austriaczką, Serbką, Rumunką i Czeszką-komunistką. Wszystkie kobiety, z wyjątkiem Czeszki, pod kierunkiem Wandy odmawiają równocześnie "Ojcze nasz" w swych ojczystych językach.

Zakonnica znosi obelgi Naczelnika więzienia (Tomasz Dedek), odrzuca jego propozycję zostania konfidentką, a potwierdza, że modli się o zbawienie Stalina, Berii i Mołotowa. Po pewnym czasie Naczelnik wyznaje Wandzie, że się nawrócił i prosi ją o przebaczenie. Strażniczka napomyka potem Wandzie, że Naczelnik stracił posadę. Wanda po kolejnych badaniach psychiatrycznych zostaje przeniesiona do celi kryminalistek. Staje w obronie wykluczonej ze wspólnoty prawosławnej zakonnicy, która została donosicielką. Odmawia z nią modlitwę pokutną.

Z więzienia zostaje zwolniona w roku 1956 dzięki pomocy rosyjskiej lekarki. W ostatniej odsłonie widzimy siostrę Wandę w klasztorze w Chylicach pod Warszawą w 1958 roku. To tam spisała swoje świadectwo. W prologu spektaklu kardynał Henryk Gulbinowicz, w epilogu zaś ojciec Gabriel Bartoszewski i ksiądz profesor Jan Pryszmont (autor książki "Ukryta stygmatyczka") wspominają bohaterkę.

Jednym z najbardziej bulwersujących zjawisk po 1989 roku była obojętność lub bezradność kina i teatru wobec tematu prześladowań Polaków na Wschodzie. Jeszcze do niedawna Polacy, którzy przeszli gehennę w więzieniach i łagrach sowieckich, zmarli zesłani na Syberię lub do Kazachstanu, byli właściwie nieobecni w zbiorowej wyobraźni. W prostym i powściągliwym widowisku dokumentalnym Wojciecha Nowaka nareszcie zdołała przemówić pełnym głosem jedna z ofiar sowieckiego komunizmu.

Wanda Boniszewska stała się w nim uosobieniem Golgoty przeżywanej przez Polaków w Związku Sowieckim. W objawieniach prostej zakonnicy pojawiają się majaczenia mesjanistyczne, choćby w przywołanym przez śledczego jej tekście "Etapy męczeństwa naszej ojczyzny" lub wzmiankach w proroctwach o "nawróceniu Azjatów".

Spektakl pokazujący triumf siły i suwerenności duchowej nad totalitarnym aparatem przemocy wywołuje zresztą rozmaite reminiscencje romantyczne. Wanda zamknięta w szpitalu psychiatrycznym w Wilnie albo ubezwłasnowolniona w więziennym ambulatorium i poddana elektrowstrząsom przypomina protagonistę "Kordiana" Juliusza Słowackiego w bluźnierczej inscenizacji Jerzego Grotowskiego. Identyfikująca się z ukrzyżowanym Jezusem, przeżywająca niekiedy tortury w radosnej ekstazie, dręczona, lżona i wyśmiewana, wydaje się żeńskim wcieleniem Don Fernanda z "Księcia Niezłomnego" Calderona-Słowackiego, w ujęciu Grotowskiego ewokującym realia śledztwa w komunistycznym więzieniu. Obie postaci łączy prostoduszność granicząca z dziecięcą naiwnością, bezbronność przechodząca w utratę instynktu samozachowawczego, całkowite oddanie Bogu, gotowość do poniesienia ofiary za wiarę i nieustanne wybaczanie swym oprawcom. Jak niegdyś Ryszard Cieślak grając Don Fernanda, tak w "Stygmatyczce" Kinga Preis zdołała uwiarygodnić mistyczne stany Wandy i jej zachowania na wszystkich etapach męczeństwa. Szczególnie wstrząsająca jest jej modlitwa o zgodę na śmierć na etapie w Czelabińsku w momencie zwątpienia i krańcowego wyczerpania. Wanda leżąca na dworcowym korytarzu łkając, szepcze: "Chcę umrzeć... jak Judaszowi daj mi siłę, żeby odebrać życie sobie. Ty mnie nie lubisz, nie wierzę ci. Ty mnie nienawidzisz... Nie Chcę umrzeć daj siłę umrzeć...". To odpowiednik ostatnich słów Jezusa na krzyżu: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?". Ponieważ Bóg milczy, Wanda błaga lekarza, żeby ją uśmiercił zastrzykiem. W więzieniu odmawia jedzenia, oddaje je innym kobietom z celi, czasem karmi nimi ptaki - dąży do stopniowego samounicestwienia. Popada w stan otępienia i rezygnacji.

Być może o powierzeniu Kindze Preis roli Wandy Boniszewskiej zadecydowała rola Maryśki Jurewicz-Lulewicz z "Bożej podszewki" Izabelli Cywińskiej, chorej psychicznie dziewczyny pozostałej na Litwie po wysiedleniach Polaków. Ale Kingę Preis przygotowały do roli Wandy dwa najwybitniejsze dokonania w Teatrze Telewizji: tytułowa rola w "Kasi z Heilbronnu" Heinricha von Kleista w inscenizacji Jerzego Jarockiego zarejestrowanej w 1995 roku i Joanna d'Arc w telewizyjnej wersji "Skowronka" Jeana Anouilha w reżyserii Krzysztofa Zanussiego z roku 2000. Kasia, pomimo odtrącenia przez ukochanego i licznych przeciwności, nie wątpiła w miłość objawioną jej przez Anioła. Joanna przez cały proces zachowywała wewnętrzną czystość i żarliwą wiarę. W przeciwieństwie do Kasi i Joanny Wanda jest już kobietą dojrzałą i nieco zgorzkniałą, znoszącą najokrutniejsze doświadczenia. Jej wiara była poddana szczególnej próbie. Wanda czuła się opuszczona przez Boga i przeżywała chwile zwątpienia. Lecz mimo wszystko pozostała niezłomna. Dlatego jest to najgłębsza i najbardziej poruszająca z dotychczasowych ról Kingi Preis.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji