Stuhr recytuje Senekę
Długa kolejka młodzieży, zwłaszcza rodzaju żeńskiego, ustawiła się w poniedziałek [22 marca] w auli UAM po autografy Macieja Stuhra. Aktor recytował starożytne mądrości z " Listów moralnych do Lucyliusza " Seneki w ramach cyklu "Verba sacra - wielka klasyka".
ROZMOWA z Maciejem Stuhrem
Jolanta Brózda: W "Verba sacra" występują zazwyczaj aktorzy starsi, doświadczeni. Repertuar podpowiada taki wybór: teksty biblijne, klasyczne...
Maciej Stuhr: Dlatego jestem zdumiony, onieśmielony i dumny. Dla mnie to było wyzwanie, a być może przez moją osobę udało się nawiązać kontakt z młodą widownią, która przybyła dość licznie.
Co Panu dało spotkanie z tekstem Seneki: jako człowiekowi, aktorowi?
Zwłaszcza jako człowiekowi, bo nie miałem tu specjalnych zadań aktorskich oprócz wyraźnego i wyrazistego czytania. Wrażenie na mnie zrobiło kilka prawd najprostszych - a takie są najbardziej powalające. Chociażby ta, że ubóstwo jest bogactwem; że to, co jest nam najbardziej potrzebne, mamy pod ręką, a mimo to tracimy siły na sprawy niepotrzebne. To zostało napisane na dzisiejsze czasy.
To trudne zadanie aktorskie: czytać tekst bez żadnych teatralnych podpórek.
Bardzo trudne. Przeszedłem przez krakowską szkołę teatralną, uczyła mnie Danuta Michałowska wywodząca się z Teatru Rapsodycznego. Ona nas zaraziła słowem. Chciałem przekazać sens tekstu i to, że on mnie dotyczy, że nie jestem tylko człowiekiem wynajętym do czytania.
Czytał Pan tonem lekko kpiarskim.
Nie chciałem, żeby to było kpiarskie, ale by nie było zbyt ciężkie w przekazie. Wydaje mi się, że wielcy filozofowie mają w sobie pewną przewrotność, że wejście na wysoki poziom rozważań wiąże się z dystansem do opisywanej rzeczywistości. Stąd taki ton.
To były listy mistrza do ucznia. Jakich Pan ma mistrzów?
Gdyby takie listy pisał do mnie Janusz Gajos, to z pokorą podszedłbym do każdego słowa. A w życiu? Wymigam się od odpowiedzi, bo uważam, że to jedna z najintymniejszych spraw.