Artykuły

W oczekiwaniu na Afrykę

O przedstawieniach pierwszego dnia Brave Festiwalu pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Śpiewacy qawwali i lamentująca Rinio Kyriazi to pierwsi artyści, których zobaczyliśmy w ramach czwartej edycji Brave Festival

Festiwal Przeciw wypędzeniom z kultury, który w tym roku poświęcony jest głównie rytuałom afrykańskim, przewrotnie został zainaugurowany koncertem przywołującym kulturę azjatycką. Na scenie Teatru Capitol wystąpili muzycy z Pakistanu towarzyszący Akhtarowi Sharif Husainowi, który kontynuuje ponadstuletnią rodzinną tradycję qawwali - męskich śpiewów będących praktyką mistyki muzułmańskiej, czyli tradycji sufickiej. Styl qawwali łączy elementy perskiej i indyjskiej muzyki klasycznej oraz teksty chwalące Boga i proroka. Śpiewacy, akompaniując sobie klaskaniem oraz grą na harmonium i hinduskiej tabli, wszystkie utwory wykonują w niezrozumiałych dla większości Europejczyków językach pendżabskim, purbi i perskim oraz urdu. Jednak nie treść pieśni porwała słuchaczy koncertu, którzy podziękowali Akhtar Sharif Arup Vale długą owacją na stojąco. Transowy rytm, pełen recytacyjnych powtórzeń, był sceniczną improwizacją, nasyconą żarem, ale i spokojem. Muzyką, która pozwalała oderwać się od codzienności i surfować w świecie wyobraźni.

Publiczność Brave, oczekując na wydarzenia afrykańskie, miała szansę poznać nasycony emocjami występ greckiej artystki Rinio Kyriazi [na zdjęciu]. Przedstawiony przez nią "Wyjazd córki" nie jest tradycyjnie rozumianym spektaklem, ale sceniczną opowieścią wykorzystującą ludowe pieśni żałobne. To historia kobiety opłakującej śmierć swojej 14-letniej córki osnuta na opowiadaniu Alexandrosa Papadiamantisa pt. "Dusza". Reżyserka Mirka Yemendzakis wplotła w nią dodatkowo dwa opowiadania z rejonu Epiru - oba dotyczą zaginięcia 14-letniego dziecka i jego szczęśliwego powrotu do domu. W monodramie aktorce towarzyszy jedynie klarnecista. Płaczliwe dźwięki jego instrumentu z rzadka dodają opowieści dramaturgii. Rinio Kyriazi, choć mówi w trudnym do zrozumienia nawet dla większości Greków dialekcie z rejonu Epiros, magnetyzuje widza od pierwszej minuty swojej obecności na scenie. Jest równie ekspresyjna, gdy siedząc na krześle, spokojnie rozpoczyna swoje pożegnanie z córką, jak i gdy jej smutek narasta, a opowieść zaczyna przeplatać się z delikatnym łkaniem, przeradzającym się z czasem w przejmujące zawodzenie.

Kobieta jest zrozpaczona, wzbiera w niej gniew, bezsilność wobec śmierci, szaleństwo. W ostatniej scenie doznaje symbolicznego oczyszczenia, by z akceptacją i spokojem pozwolić odejść swojemu dziecku, którego duszę, zgodnie z wierzeniami, uosabia motyl, błąkający się po ziemi jeszcze 40 dni po śmierci.

"Wyjazd córki" nie wymaga od nas zrozumienia sensu opowieści. Trzeba jedynie zatopić się w lamentacyjnych pieśniach i melodyjnej opowieści, by poczuć ich pierwotną, oczyszczającą moc.

Zespoły z Afryki pojawiły się we Wrocławiu dopiero w niedzielę, i to nie wszystkie - zapowiadana wizyta tancerzy z Burkina Faso wciąż stoi pod znakiem zapytania. Decyzja o tym, czy ich zobaczymy, zapaść powinna dopiero w poniedziałek. Trwają jednak warsztaty breakdance prowadzone przez gości z Ugandy, występują także grające na bębnach kobiety z Tanzanii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji