Artykuły

Sympatyczny kasiarz z trąbką w dłoni

"Kwinto z "Vabanku", albo chłopak z Hollyłódź - jak sam siebie określił w tytule wspomnień wydanych w 1999 roku, - czy też po prostu chłopak z Bałut. 3 lipca JAN MACHULSKI, aktor teatralny i filmowy, reżyser i wieloletni wykładowca łódzkiej szkoły filmowej, obchodzić będzie 80. urodziny.

Gdy wymieniamy ludzi kultury czy sztuki związanych z Łodzią, zawsze pojawia się jego nazwisko, mimo że od wielu lat w Łodzi nie mieszka. Ale to nic dziwnego - on sam zawsze z sentymentem wypowiada się o rodzinnym mieście. Jest jego najlepszym ambasadorem w kraju i za granicą.

Kwinto z "Vabanku" urodził się na Bałutach

"Był rok 1928. Dla jednych będzie to rok światowego kryzysu, dla innych początki kina dźwiękowego, albo prapremiera "Opery za trzy grosze" Brechta. Olimpiada w Amsterdamie, urodziny Myszki Mickey, Wisła Kraków mistrzem Polski w piłce nożnej. Dla mnie był to rok moich urodzin. 3 lipca 1928 roku, w znaku Raka, we wtorek o godzinie 2 w nocy, w Łodzi przy ulicy Młynarskiej 99 wydałem pierwszy krzyk" - pisze w swoich wspomnieniach Machulski.

Był jedynakiem. Przedwojenne dzieciństwo spędził w kinie "Wars" przy Bałuckim Rynku, w wyobraźni wcielał się w role celuloidowych bohaterów, a obejrzane filmy relacjonował dzieciom ze swojej klasy. To to były jego pierwsze publiczne występy. Sielankę w ubogiej dzielnicy przerwała wojna. Ojca aktora wywieziono na roboty do Niemiec. Jedenastoletni Janek z matką wyprowadzili się na wieś do Grabieńca, 7 km od Łodzi (dziś to łódzkie osiedle z wielkiej płyty). Trzy lata później, jak większość dzieci w jego wieku, Machulski musiał pracować fizycznie. Skierowano go do Zakładów Samochodowych "Polski Fiat" w Łodzi przy ul. Kościuszki.

To musiało być przeznaczenie

Po wojnie zrobił maturę, chciał studiować na politechnice. Nie dopuszczono go jednak do egzaminów, wyciągając przeszłość dziadka, przedwojennego policjanta. Odesłany z kwitkiem z politechniki, z obawy przed wojskiem zamierzał zdawać do Wyższej Szkoły Muzycznej przy ul. Gdańskiej 32, ale na parterze tego samego budynku mieściła się wówczas Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna. To musiało być przeznaczenie. Na piętro już nie wszedł.

"Dopiero 21 września wywieszono listy przyjętych. Tak szybko jeszcze nigdy nie czytałem nazwisk. Jestem! Na pozycji dwunastej. O mało nie zemdlałem! Czyżby spełniły się moje marzenia? Wybiegłem na ulicę, w pierwszy dzień jesieni. Burza, deszcz z piorunami. Pędziłem, nie czułem ulewy, prawie fruwałem! Byłem studentem Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Łodzi" - wspomina.

Kręcimy sceny strzelania w plecy

Fragmenty dziennika Jana Machulskiego z 1980 roku, napisane podczas kręcenia scen do filmu "Vabank" w reżyserii Juliusza Machulskiego, przenoszą nas w znajome łodzianom miejsca:

23. X1980. Musimy szybko zrobić zdjęcia. Trudne - na stadionie "Widzewa". Mecz. Spotkanie z Duńczykiem. Chyba dobrze wypadło.

24. X 1980. Dalszy ciąg zdjęć na stadionie "Widzewa". Kręcimy sceny strzelania do mnie (w plecy). Kaskader nerwowy - nim ruszyła kamera złączył druciki i strzały wyrwały dziury w płaszczu. Trzeba nowy. Dobrze, że są

zapasowe. Ale Jul zmienił także kaskadera. Szkoda taśmy dla "nerwusków". 25.XI 1980. Sceny w knajpie 2 ("Casanowa"). Pyrkosz naprawdę upił się w barze.

Podczas studiów poznał swoją żonę, Halinę Brzezińską. Do stołówki aktorów przez jakiś czas przychodziły studentki pedagogiki, remontowano bowiem ich wydziałową jadłodajnię. Jasnooka dziewczyna ujęła go skromnością i delikatnością. Pewnego dnia dosiadł się do niej, a po obiedzie zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Małżeństwem są do dziś.

Z pierwszych ról filmowych, jeszcze w trakcie studiów, Machulski wspomina udział w zdjęciach do "Młodości Szopena" w reżyserii Aleksandra Forda w 1952 roku, kręconej w wytwórni przy ul. Łąkowej. Wygłaszał tam, co prawda, tylko jedną, ale za to rewolucyjną kwestię: "Chleba i pracy zamiast bagnetów", ale wykonywał także dodatkowe zajęcia. W jednej ze scen uczestnik bójki z policją wdrapywał się na latarnię. Zatrudniono do niej zwinnego cyrkowca. Zadaniem Machulskiego było rzucenie kamieniem, aby stłuc szklany klosz, kiedy uciekinier będzie na samej górze. Szkło rozprysło się dopiero przy trzecim podejściu. Dwa razy kamieniem trafiony został cyrkowiec. Jan musiał salwować się ucieczką...

Z miasta do miasta

Po ukończeniu szkoły aktorskiej w 1954 roku Jan Machulski wraz

z przyjaciółmi, z którymi w czasie studiów poszukiwał nowych form artystycznego wyrazu, decyduje się wyjechać do mniej znanego ośrodka teatralnego, aby mieć okazje grywać tam główne role. Najpierw do Olsztyna.

- Otrzymaliśmy mieszkania i gaże w wysokości 920 zł. W tutejszym kościele odbył się nasz ślub i tego samego dnia pojechaliśmy do Prabut grać "Świętoszka" Moliera. Potem zrobiliśmy w hotelu zabawne przyjęcie dla kolegów. Wszyscy bawili się dobrze. Wyobrażaliśmy sobie, że są szampany, kawiory, indyki - napisze po latach. Grali także w teatrze w Elblągu, a potem wspólnie przenieśli się do Opola. Grupa rozpadła się, jak to bywa, z powodów prozaicznych. W pewnym momencie jej członkowie woleli etaty, zdradzając młodzieńcze marzenia o tworzeniu teatru od podstaw.

Dwie udane dekady

Machulski wyjechał do Lublina. W 1961 roku został nagrodzony na Festiwalu Teatralnym w Kaliszu za rolę Długiego w sztuce Daria Fo "Archaniołowie nie grają w bilard". Potem dzięki stypendium znalazł się we Francji. "Reklamy, światła, domy, sklepy. Inny świat. Dlaczego?(...) Jak w bajce. Jest już noc. Pełnia świateł. (Nie szkoda im prądu. Nam zawsze szkoda w Polsce.) (...) Myślę o was. Wasz Tat" - relacjonował w liście z grudnia 1962 roku.

Wrócił do Lublina w lutym 1963, bogatszy o wrażenia z ponad 30 przedstawień i 50 filmów. Czekała już na niego propozycja angażu w łódzkim Teatrze Nowym. Został tam 3 lata, by w 1966 r. przenieść się do stolicy - najpierw do Teatru Polskiego, potem Narodowego.

Nagrodzony na festiwalu filmowym w Wenecji "Ostatni dzień lata" w reżyserii Tadeusza Konwickiego i Jana Laskowskiego nagrywał Machulski w Wejherowie w 1957 roku. Na planie towarzyszyli mu najbliżsi - matka, żona i syn, wówczas dwuletni Julek. Lata 60. przyniosły aktorowi udział w głośnych filmowych adaptacjach dzieł reżyserowanych przez Wojciecha Hasa -"Pamiętniku znalezionym w Saragossie" i "Lalce". Zagrał także tytułową męską rolę w "Sublokatorze" Janusza Majewskiego.

Kolejna dekada przyniosła role w "Pogoni za Adamem" Jerzego Zarzyckiego, w serialowych "Polskich drogach" Janusza Morgensterna, "Daleko od szosy" Zbigniewa Chmielewskiego, "Podróży za jeden uśmiech" Stanisława Jędryki.

Sukces i zawiść

Ogromną popularność przyniósł mu ukończony w 1981 roku "Vabank" w reżyserii syna, Juliusza Machulskiego.

"Długo zastanawialiśmy się z Julem, czy to ja mam grać kasiarza!

Moja sympatyczność przy roli przestępcy może dać dobre wyniki. Jeżeli się uda, to wszystko będzie O.K. Gdy przegramy, posądzą nas o rodzinne układy. Musieliśmy zwyciężyć" - pisze Machulski w książce "Chłopak z Hollyłódź".

A potem był sukces:

"Film wspaniały. Spotykam się z ogromną sympatią ludzi. Łapią się za ucho, uśmiechają. To ważny moment filmowy w moim życiu. Warto było czekać na taką rolę.

Sukcesowi, jak wiadomo, zawsze towarzyszy w Polsce zawiść:

"Trochę za mało o nim pisano, nie wiem dlaczego. Że rodzina, że ojciec, że się udało. Nawet taki krytyk i spec od filmu jak Kałużyński napisał w "Polityce" o filmie, o Julku i o mojej roli: "I ojcu dał zarobić"... Głupie to i niedowcipne" - konkludował gorzko Machulski w latach 90.

Do postaci Kwinty powrócił w "Vabank 2, czyli riposta" (1986). Potem można było go zobaczyć w kilku kolejnych produkcjach przygotowywanych przez Juliusza Machulskiego - w "Kingsajzie" (1987), "Deja vu" (1989), "Killerze", "Killerach 2-óch" (1999) oraz w "Vincim" (2004).

Dla studentów - "Machul"

Jeszcze w latach 70. Jan Machulski utworzył wraz z żoną Teatr Ochoty -Ośrodek Kultury Teatralnej. Co po części było impulsem, by w 1974 roku podjął się pracy pedagogicznej w Państwowej Wyższej szkle Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Dwukrotnie był rektorem wydziału aktorskiego, a zajęcia w filmówce prowadzi do dziś.

"W 1972 roku znowu wróciłem do rodzinnego miasta. Tym razem jako wykładowca" - opowiada Machulski. "Odkryłem w sobie pedagoga i chyba studenci także polubili pracę ze mną. Z "Machulem", jak mnie nazywali".

To Machul stworzył Teatr Studyjny, w którym swoje prace dyplomowe wystawiają studenci, i Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi, mający ułatwić angaże dyrektorom teatrów. Wymyślił Aleję Gwiazd na Piotrkowskiej, polski odpowiednik Hollywódzkiego Bulwaru. Podczas jednej z rozmów z Iwoną Łękawą, dziennikarką łódzkiej telewizji, rzucił pomysł stworzenia apartamentów gwiazd w Grand Hotelu. Dziś, kiedy łodzianie świętują jego 80. urodziny i prawie 60 lat pracy aktorskiej, weźmie udział w odsłonięciu gwiazdy Zbigniewa Zamachowskiego, swojego ulubionego studenta. Noc jubileuszową, jaka odbędzie się w byłej hali filmowej, dziś w klubie "Wytwórnia", nazwano oczywiście "Nocą z Kwinto".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji