Artykuły

Ofelia nosi haute couture

Sceniczny kostium upodabnia aktorkę do surrealistycznego kwiatu, inną spowija suknia o fakturze dachówki... I jeszcze te kimona dla bohaterów greckiej tragedii! MONIKA ONOSZKO to projektantka niezwykła.

Kubeł krwi wylany na głowę aktora miał symbolizować śmierć bohatera. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu. Ale spektakl i tak jest skąpany w 50 litrach trudnej do sprania, czerwonej farby: obawa, że nie zejdzie z kostiumów, pojawia się po każdym przedstawieniu. Na wszelki wypadek każdy z niezwykłych strojów zaprojektowanych do "Hamleta" uszyto w dwóch egzemplarzach. Można je oglądać na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu od 25 maja.

- To "Hamlet" przeniesiony w czasy współczesne. Rozgrywa się wśród wyższych sfer. Monice Pęcikiewicz, reżyserce spektaklu, zależało, by ubiór scharakteryzował postać, zanim jeszcze aktor otworzy usta - wyjaśnia Monika Onoszko, projektantka mody i kostiumów scenicznych.

Nadruk czarnych cętek pantery na śnieżnobiałym szlafroku Klaudiusza pokazuje osobowość tej postaci. Jego żona, Gertruda, to fanka eleganckich kostiumów. Inspiracją dla jej ubrań była Imelda Marcos, znana z tysięcy niezwykle drogich kreacji. Gertruda jest bardzo seksowna i perfekcyjnie wystylizowana, ale chłodna i nieco skrępowana. Oddaje to jej sytuację osobistą - po śmierci pierwszego męża szybko poślubiła młodszego od siebie mężczyznę.

- Ofelia z kolei świetnie wygląda w każdej sytuacji. Jedną z jej sukienek uszyto z pociętych na prostokąty wstążek, ułożonych niczym dachówki. To moja ulubiona suknia z przedstawienia. Inną kreacjąjest lekko różowa sukienka z kilku przezroczystych warstw na czerwonym spodzie. Gdy kondukt pogrzebowy szarpie ciało Ofelii, widać tę podszewkę. To sprawia, że aktorka wygląda jak surrealistyczny kwiat na dwóch nogach - opowiada.

Największe wrażenie robi - mimo prostoty kroju - biała suknia do sceny obłędu. Spływające po niej litry krwi za każdym razem tworzą niezwykły, sugestywny wzór.

Ubranka dla lalek

Monika Onoszko: ładna, skromna i pracowita blondynka z geometrycznie przyciętą grzywką. Choć ma dopiero 33 lata, jej dorobek i umiejętności są imponujące. Mówi w kilku językach po: hiszpańsku, angielsku, francusku, włosku oraz po... japońsku. Ukończyła studium dziennikarskie, łódzką Akademię Sztuk Pięknych oraz - w przerwie studiów na ASP - Onoe Fashion Institute w Japonii, gdzie zgłębiła tajniki projektowania kimon.

Mieszka w Łodzi. Częściej niż w rodzinnym mieście można ją jednak spotkać za kulisami wybiegów mody. Przygotowała 13 kolekcji zaprezentowanych na 96 pokazach. Niespokojny duch - moda i zmiany w światowych trendach, które wykłada podczas szkoleń i seminariów, to dla niej za mało. Realizuje więc jedną ze swych największych pasji: projektowanie kostiumów teatralnych i strojów na estradę.

- Wszystko zaczęło się w Japonii w 2000 roku. Razem z moją mistrzynią tworzyłam ubrania dla lalek teatru bunraku - wspomina projektantka.

Lalki nosiły tradycyjne kimona, więc nie miała pola do popisu, jeśli chodzi o formę, ale projektowanie i szycie kimon pozwalało poznać ich historię i symbolikę. Było też coś jeszcze.

W Japonii, podchodzącej z ogromnym szacunkiem do własnej tradycji, praca dla tego teatru to ogromne wyróżnienie. Jak wielkie? Jeden z profesorów mojej szkoły rzeźbił dla potrzeb spektakli drewniane twarze i ręce lalek. A to uznany w świecie artysta. Jego sława sięgnęła także Łodzi - współpracował jako gość specjalny z Teatrem Pinokio - podkreśla Onoszko.

Wtedy jeszcze nie przeczuwała, że projektowanie kostiumów stanie się jej pasją? Wróciła z Japonii, by kontynuować studia na ASP. I wsparła talentem aktorów kabaretu teatralnego Cafe Tęsknota. Zaprojektowała dla nich stroje na festiwal we Wrocławiu. Za jego kulisami poznała Marcina Przybylskiego, aktora Teatru Narodowego w Warszawie.

- Kilka lat później Marcin przygotowywał muzodram (monodram muzyczny) "Vernix". Zaproponował mi współpracę. Potrzebował trzech kostiumów. Łatwe? Ależ skąd! Podczas przedstawienia ani na chwilę nie schodzi ze sceny. Musiałam zaprojektować jeden strój w taki sposób, by dało się go zmieniać na oczach widowni - opowiada Monika Onoszko.

Rozwiązaniem okazał się dwustronny płaszcz. W scenie, gdy aktor gra konferansjera, płaszcz jest upięty jak frak i odkrywa fragment śnieżnobiałej koszuli. Gdy Przybylski prezentuje się w roli ulicznego grajka, przewraca płaszcz na drugą stronę. Pognieciony i podniszczony symbolizuje nędzę. W trzeciej scenie okrycie spoczywa w kącie sceny. Aktor odsłania koszulę z kolorowym haftem - białe są tylko kołnierzyk i gors.

Inscenizację "Hamleta" można obejrzeć na scenie Teatru Małego w Warszawie (premiera: 2006 r.).

- Obejrzałam spektakl i wiedziałam już, że chcę projektować kostiumy na scenę - śmieje się. Nie ogranicza się do teatru. W jej sukniach występuje na koncertach śpiewaczka operowa Anna Cymerman, nosi je także wokalistka popowa Maria Sadowska.

Współpracę przy "Ifigenii w Aulidzie" [na zdjęciu] Eurypidesa (granej od 28 czerwca) zawdzięcza... bezsenności asystentki Włodzimierza Staniewskiego z Teatru Gardzienice. Późno w nocy współpracowniczka artysty obejrzała reportaż o jedynej Europejce, która skończyła Onoe. Umiejętności Onoszko pasowały do wizji kostiumów, jaką miał reżyser. Poproszono ją o projekty kimon dla antycznych bohaterów. Skąd pomysł?

- Klasyczna tragedia grecka i teatr no mają ze sobą wiele wspólnego. Oba przedstawiają jednostkę uwikłaną w przeznaczenie i powinność, są hierarchiczne i sformalizowane, pełne godności. Podobieństwom między nimi poświęcono wiele prac badawczych. Włodzimierz Staniewski chciał podkreślić to kostiumami - wyjaśnia Monika Onoszko.

Teatr Gardzienice pokazał spektakl premierowy w nowojorskim teatrze La MaMa (w październiku 2007 roku). Wydarzenie poprzedzało przedstawienie "Ifigenia - prace w toku" w Starym Teatrze w Krakowie. Współpraca z Gardzienicami udowodniła Monice Onoszko, że realizacja wyobrażeń artystów nie musi oznaczać rezygnacji ze swojej wizji. A magiczna atmosfera teatru stukrotnie wynagradza każde ustępstwo.

- Na projekt kostiumu wpływa nie tylko charakter postaci, lecz także aktor, który ją gra. Moda jest znacznie mniej wymagająca niż reżyserzy i aktorzy. Po prostu nasze wzajemne relacje i dyskusje są tak twórcze, że chciałabym mieć przed sobą jeszcze wiele takich wyzwań - zwierza się Monika Onoszko.

Ale i kostium jest jak rama obrazu. Potrafi zepsuć lub wzmocnić efekt dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji