Artykuły

"Iwanow", czyli o nudzie

"Iwanow" w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

W "Iwanowie" według Jana Englerta nuda jest składnikiem powietrza, oddychają nią wszyscy. Jest obecna na wiele sposobów. Narzekają na nią głośno bohaterowie. Słyszymy ją w natrętnych chwilach milczenia. W salonie Lebiediewów w jałowym gadaniu i nieskrywanym ziewaniu gości. Obserwujemy ją w ceremoniach codzienności. W scenie zapełniania pustki muzykowaniem przez Annę i SzabelsMego. W celebrowaniu banału przez Lebiediewa, Szabelskiego, Borkina - gdy Gajos, Łapicki, i Stelmaszyk, starzy nieudacznicy, rozpamiętują swoje grzeszki.

Nudę opowiadają spowolnienia i zastygnięcia w grze. Ale także nagłe przyspieszenia, słowa i gesty wprawione w ruch. Fikołki Anny, innej i szalonej, która przełamała konwenanse społeczne dla miłości, a teraz wydziera pustce iskierki gasnącego życia. Karciana mania Kosycha, w tej roli Gajewski cały w postawie, mimice - i co on nie wyprawia z rękami - jak nakręcony do rozegrania partyjki,

Po inscenizacji w Narodowym będziemy czytać "Iwanowa" inaczej. Englert zmusza nas do pomyślenia Czechowa po Becketcie. Poeta rosyjskiego splinu, acedii, niemocy okazuje się w tej sztuce znawcą nudy, która odgrywa komedię życia Nudy określającej ludzką kondycję na sposób pesymistyczny, ciemny i zarazem śmieszny.

W obrazie rosyjskiego ziemiaństwa reżyser wydobywa to, co stanowi o groteskowości, o życiu nieautentycznym. Nie wdaje się w szerokie malowanie obudowy społecznej dramatu. Działa nowocześnie, zaznacza psychiczny make up, utrwala na twarzy aktorów niczym maskę, by tak jak ona służył, paradoksalnie, demaskacji. Tak pokazuje mały światek strasznych ziemian osaczających swe ofiary frazesem towarzyskim i wścibskimi plotkami, pozornym współczuciem i faktycznym okrucieństwem. Rysuje groteskową kreską salon Lebiediewów niczym galerię gęb i póz z panią domu niczym kukła, a gra ją Szapołowską złośliwie, i tak ekonomicznie i oszczędnie jak jest oszczędna, skąpa i ekonomiczna Zinaida.

Groteska lubi przedstawiać interakcje strony duchowej i fizycznej przy pomocy maski. Pozy i miny mówią o niepełnym człowieczeństwie. Każdy tutaj jest nosicielem swojej wewnętrznej nudy rozumianej jako duchowa martwota. Rosyjscy ziemianie trwonią potencjał egzystencji w egoizmie, głupocie, bylejakości. Nuda i śmiech biorą od ich mało ważnych zajęć i ambicyjek. I pragnień na poziomie podstarzałej chutliwości granej przez Seniuk bogaczki Babakiny. Są żałośni. Są trywialni.

Szczera jest Anna. W metaforycznej scenie z wiolonczelą Stenka jakby grała na wielobarwnych strunach serca bohaterki W jej glosie brzmi tęsknota do pełnego życia, smutek samotności, rozpacz odrzuconej miłości i czułości Los tej odepchniętej przez społeczność "obcej" jest sondą bezduszności otoczenia

Frycz nie portretuje dekadenta z minionej epoki. Zbliża postać do naszej wrażliwości Idzie za sugestią Czechowa, który w tej partii tekstu zawarł aluzje do Hamleta. Jego Iwanow to człowiek zgrany, "hamletyk", jak dawniej pisano. Nie potrafi już ani kochać, ani cierpieć. Ani popełnić samobójstwa. Pistolet w dłoni Frycza nie wystrzela. Wbrew woli autora, który postawił bohatera przed wyborem: sfilistrzenie albo śmierć. Aktor wykonuje jedynie błazeński gest człowieka popełniającego samobójstwo towarzyskie. I w cyrkowym stylu schodzi ze sceny. Być nikim i niczym -to jego odpowiedź.

Wśród wielu osobistych odkryć reżysera jest jeszcze i to. Powiązanie starego Czechowa ze współczesnością poprzez motyw gry dźwigający egzystencjalną metaforę. Sugerowany w scenie Stenki z wiolonczelą, przez rekwizyty muzyczne, przez temat gry w karty, w aluzjach do hamletyzmu i życiowego komedianctwa. W ostentacyjnej teatralności finału. Tutaj ostatnie słowo należy do reżysera, który zaproponował jako pointę losu Iwanowa karciane pas. Tę kwestię powierzył Jegoruszce Przegrodzkiego. Koniec gry.

Jan Englert puszcza w ruch teatralną machinę, by opowiedzieć gorzką komedię życia, w której gra toczy się wokół uniwersalnych spraw - miłości śmierci, samotności, egoizmu, chciwości, zazdrości rozpaczy. I odsłania oblicze szydercy. No cóż, panowie! Kochaliśmy mocno, cierpieliśmy bardzo. Nudziliśmy się i śmiali I strasznieśmy się zgrali!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji