Artykuły

Wrocławski Teatr (bez) Lalek?

Podstawową zagadką tego dziwnego przedsięwzięcia pozostaje to, kto jest jego reżyserem? - o spektaklu "Teatr papierowy - sztuka czytania" we Wrocławskim Teatrze Lalek pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

Patrząc z perspektywy kończącego się sezonu na premiery spektakli dla dzieci w najważniejszych polskich teatrach lalkowych z niepokojem myślę o Wrocławskim Teatrze Lalek. Obejrzany przeze mnie ostatnio spektakl "Teatr papierowy - sztuka czytania" jest doskonałym dowodem na to, że w teatrze o ponad sześćdziesięcioletniej tradycji nie dzieje się dobrze, przede wszystkim dlatego, że sztuka lalkarska zostaje tam zepchnięta na dalszy plan, a zaczyna przeważać marketing i próby robienia ze spektakli teatralnego show - niestety w kiepskim, choć świetnie obsadzonym, wydaniu. Obecny dyrektor teatru - Robert Skolmowski - przyciągnął na wrocławską scenę prawdziwe gwiazdy: Joannę Szczepkowską, Krzysztofa Kolbergera, Andrzeja Grabowskiego, a nawet mistrza słowa - Jana Miodka. O teatrze również wiele mówi się w mediach, jest widoczny w mieście - za sprawą reklam. To świetnie, że dyrekcja radzi sobie z marketingiem i promocją, szkoda jednak, że nie idzie za tym wzrost poziomu artystycznego przedsięwzięć teatralnych. Jest wręcz przeciwnie, podczas przedstawienia "Teatr papierowy - sztuka czytania" nie wierzyłam własnym oczom, że z tak dobrym zespołem, można zrobić coś tak kiepskiego.

Premiera spektaklu odbyła się w lutym, wtedy to uczestniczyli w nim jeszcze Jan Miodek i Krzysztof Kolberger, któremu przypisuje się reżyserię przedsięwzięcia, artysta jednak nie podpisuje się pod tym. Obecnie z bardzo dziwną materią teatralną muszą mierzyć się tylko aktorzy WTL, a miejsce narratora - Jana Miodka, zajęła Maria Lubieniecka - kierownik literacki teatru. Przedstawienie jest połączeniem konwencji teatru papierowego w skali makro z formą próby czytanej. Na warsztat nie został jednak wzięty żaden dramat współczesny, zgodnie z bardzo ciekawą modą panującą w teatrach dramatycznych, lecz wiersze Juliana Tuwima i Jana Brzechwy - te najpopularniejsze.

Najpierw widzowie wprowadzeni są do XIX-wiecznego saloniku, w którym odegrana zostaje scenka rodzinnej zabawy w teatr papierowy. Przestrzeń tę zaaranżowano na holu, przed wejściem na salę teatralną. Widz ma okazję zapoznać się z konwencją tego teatru w skali 1:1; przy założeniu, że spektakl ma przybliżać zapomnianą tradycję, taki zabieg mógłby okazać się nawet ciekawy. Dzieci miały bowiem aktorów na wyciągnięcie ręki, mogły z różnych stron obserwować co dzieje się w przestrzeni gry, której ramy wyznaczał tylko położony na podłodze dywan. Zobaczyły również jak ich rówieśnicy - dzieci z Chóru Akademii Teatralnej WTL - ożywiają malutką scenę papierową poprzez prostą animację i słowo. Scenka jednak szybko się kończy, a widzowie zostają usadzeni na sali. Scenę zajmuje ogromna makieta teatru papierowego oraz ustawionych przed nią osiem krzeseł - jedno ze stolikiem.

Gaśnie światło - przez widownię wchodzą aktorzy, których przedtem widzieliśmy w saloniku. Ta scena, w której ciemność sali zostaje rozjaśniona tylko światłem świec i kilka ledwie oświetlonych postaci przechodzi koło publiczności, jest jedynym ciekawym wizualnie fragmentem spektaklu i ma w sobie nawet element niewielkiego zaskoczenia. Potem jest niestety już tylko gorzej. Aktorzy z saloniku jedynie przy niektórych wierszach uruchamiają teatr papierowy, wkładając do niego na wielkich kichaj tekturowe figurki symbolizujące bohaterów wierszy - np. suma czy lenia. Sceny te nie wykorzystują nawet w najmniejszym stopniu możliwości animacyjnych aktorów, wśród których są przecież tacy mistrzowie jak Jolanta Góralczyk i Józef Frymet - profesorowie Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu, oddziału krakowskiej PWST, a także Barbara Pielka i Bogdan Kuczkowski. Trudno oceniać aktorstwo, jeśli artyści sprowadzeni zostają do roli wkładaczy figurek do papierowego pudełka sceny. Inaczej dzieje się przed makietą. Tam aktorzy dwoją się i troją, żeby z tekstów Brzechwy i Tuwima, przy pomocy jedynego środka aktorskiego, na jaki im chyba pozwolono - modulacji głosu - wycisnąć maksimum teatralności. Jest to jednak tylko popis sztuki czytania, bowiem aktorzy przez cały czas trzymają w ręku kartki z wierszami oraz prawie w ogóle nie podnoszą się z krzeseł, mają na sobie również jakby prywatne stroje. Rodzice o ciut większych zdolnościach aktorskich, a może i nawet jedynie o wysokim poziomie empatii, z pewnością czytają dzieciom przed zaśnięciem w podobny sposób te same bajki. Bezzasadne wydaje się zatem wykorzystywanie zespołu lalkowego do podawania tekstu, bo choć robią to naprawdę świetnie, sceniczny świat nie ożywa. W spektaklu potrzebna jest ręka reżysera, spektakl to nie próba, a z takim poczuciem pozostaje widz. To przedstawienie nie porywa, również młoda publiczność po kilku wierszach staje się już zniecierpliwiona. Interesuje się wszystkim, poza tym, co dzieje się na scenie, jest rozproszona i znudzona - chłopiec koło mnie uciął sobie nawet małą drzemkę - wcale mu się nie dziwię.

Kto za to odpowiada, skoro przedstawienie nie ma reżysera? Aktorzy sami nie wykastrowaliby spektaklu z prawie wszystkich możliwych środków ekspresji. Czułam się zażenowana, że muszę oglądać tak dobry zespół w czymś, co nawet nie przypomina spektaklu, jest czytaniem wierszy na tle zdobnie pomalowanej tektury. Okropna i nachalna jest również metateatralna rama, w którą wtłoczono wiersze i pokazy teatru papierowego. Maria Lubieniecka (podkreślę: kierownik literacki WTL) wypowiada jakby wymyślane na poczekaniu łączniki pomiędzy poszczególnymi wierszami, które mają przybliżyć dzieciom tematykę i problematykę utworów, ale również samo funkcjonowanie sceny czy teatru. Ma się wrażenie wysłuchiwania pogadanki o teatrze z kiepskich lekcji języka polskiego. Razi dydaktyzm, ale i sama forma tłumaczenia na bieżąco tego, co dzieje się na scenie. Bez pokazania dzieciom czym naprawdę jest teatr, a z pewnością egzemplarycznym dla tego problemu przykładem nie jest "Sztuka czytania", nie ma sensu opowiadanie im o jego mechanizmach. Całkowicie nieteatralne, lecz po prostu szołmeńskie jest wymienianie, a raczej wykrzykiwanie przez mikrofon nazwisk aktorów, którzy zagrali w spektaklu.

Ciekawa wydawała mi się próba pokazania współczesnym widzom tradycji z XIX wieku. Dla przybliżenia konwencji teatru papierowego wystarczyłaby jednak pierwsza scenka - odegrana jeszcze przed wejściem na salę. Godzinny spektakl nie pokazał nic więcej, poza wysiłkami dobrych aktorów lalkowych czytających z kartek wiersze, które przecież świetnie znają na pamięć. Podstawową zagadką tego dziwnego przedsięwzięcia pozostaje jednak to, kto jest jego reżyserem? Można jedynie przypuszczać, że skoro za pomysłodawcę uznaje się Roberta Skolmowskiego, o czym sam dyrektor mówi chętnie w wywiadach, to może uwagi reżyserskie do obecnej wersji "Sztuki czytania" pochodzą również od niego? Robert Skolmowski, który od tego sezonu jest dyrektorem Wrocławskiego Teatru Lalek, w latach 80. uzyskał co prawda dyplom na Wydziale Lalkarskim PWST we Wrocławiu, jednak znany jest jako reżyser operowy. Nawet na stronie WTL w notce zawierającej ogromny spis zrealizowanych przez niego spektakli muzycznych znajdziemy taką informację: "Robert Skolmowski specjalizuje się w realizacji gigantycznych widowisk teatralnych, z udziałem setek wykonawców dla tysięcy widzów." Specyfika jego mega-produkcji - na co wskazuje powyższy cytat - raczej nie jest tożsama z listą cech charakteryzujących teatr lalkowy. Pośród licznych realizacji Skolmowskiego trudno doszukać się również, nawet z "niemega-produkcji", chociażby jednego przedstawienia zrealizowanego w technice lalkowej. Posiadając te informacje oraz będąc po doświadczeniu "Teatru papierowego - sztuki czytania", zastanawiam się w jakim kierunku pójdzie Wrocławski Teatr Lalek, a raczej na jakie tory zostanie skierowany? Obawiam się o poziom artystyczny kolejnych spektakli produkowanych przez ten teatr, niepokoi mnie to, że lalka stanie się kukiełką służącą do mechanicznej realizacji jakiś odgórnych, płytkich idei. Jestem jednak pewna, że o nowych produkcjach WTL będzie głośno i kolorowo w mediach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji