Artykuły

Opłacalne ryzyko

O Festiwalu Baz@rt Joanna Targoń pisze również w Gazecie Wyborczej.

Nowa dramaturgia, nowi reżyserzy, nowa publiczność dzięki baz@rtowi na tydzień opanowały Stary Teatr

Kiedyś było to miejsce artystycznych prowokacji, ale od paru lat Stary Teatr staje się coraz bardziej zachowawczy. Gdyby nie przedstawienia Krystiana Lupy czy - ostatnio - "Niewina" Pawła Miśkiewicza, nie byłoby się czym chwalić. Może tylko świetnymi aktorami. Jednak ci, którzy oczekują od teatru czegoś więcej, przestali do Starego chodzić.

Baz@rt miał - według Pawła Miśkiewicza, szefa artystycznego - przewietrzyć atmosferę w Krakowie i w Starym Teatrze, gdzie przedstawienia z zewnątrz pokazywane są z rzadka, a współczesna dramaturgia niemal nie istnieje. Jedno udało się niewątpliwie: przyciągnięcie do teatru nowych widzów. Głównie młodych, zainteresowanych możliwością obejrzenia czegoś nieoczekiwanego, żywego. Na każdym pokazie baz@rtu były tłumy. Przyjemnie też było oglądać aktorów Starego Teatru zaangażowanych w te przedsięwzięcia - każdy spektakl warsztatowy miał obsadę, o której początkujący reżyser może tylko marzyć. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Marta Stebnicka, Iwona Bielska, Alicja Bienicewicz, Sandra Korzeniak, Ewa Kaim, Jan Peszek, Roman Gancarczyk i wielu innych, w rolach dużych i małych. W sztukach Bernard-Marie Koltesa, Noelle'a Renaude'a, Pawła Sali, w granym w samochodach "Korku", w czytanych prezentacjach dramatów. Obok gwiazd - studenci PWST, niektórzy już po doświadczeniach w Terenie Warszawa.

Osiem spektakli warsztatowych zwanych "spektaklami w budowie" przygotowali młodzi reżyserzy, przeważnie studenci krakowskiej PWST. Oparte na współczesnych dramatach polskich i francuskich, były raczej zaawansowanymi próbami niż gotowymi przedstawieniami. Najlepsze mają wejść do repertuaru teatru. Które - jeszcze nie wiadomo. Ciekawie zaprezentowało się kilku reżyserów (Krzysztof Jaworski, Bogna Podbielska, Magdalena Ostrokólska, Michał Borczuch), parę dramatów okazało się godnych uwagi ("Pani Ka" Noelle'a Renaude'a, "Gang Bang" Pawła Sali, "Nocny autobus" Michała Walczaka).

Baz@rt miał też skonfrontować polski teatr z francuskim. Ta konfrontacja pozostała raczej w sferze ideologii - francuskie spektakle były mało wyraziste. Bruno Lajara przygotował z polskimi aktorami dokumentalny spektakl "Nowa Huta - doświadczenie", ale jego doświadczenie okazało się garścią powierzchownych obserwacji okraszonych rozbudowaną formą. Uczestniczenie w spektaklu wymagało zwiedzenia rozmaitych zakamarków zaplecza Sceny Kameralnej, oglądania sfilmowanych wspomnień mieszkańców Nowej Huty, aktorskich etiud, opowieści dwóch starszych pań, które zdecydowały się na udział w przedsięwzięciu oraz występu amatorskiego chóru. Niewiele jednak z tego wynikało. Ciekawszy okazał się "Korek" według pomysłu - krótkie scenki grane w stojących samochodach, gdzie do aktorów przysiadali się na chwilę widzowie. Pokazano jeszcze "Sans faim" Huberta Colasa i "Rondo" szwajcarskiego zespołu Velma. Spektakl Colasa, formalny, apsychologiczny, może i byłby przeciwwagą dla polskiego teatru, gdyby nie to, że reżyserowi (i autorowi jednocześnie) zabrakło pomysłu na rozwinięcie starannie wymyślonej formy. "Rondo" było inteligentną grą z konwencjami koncertu i z konwencjami odbioru, niewątpliwie przyjemną i odświeżającą.

Co pozostanie po baz@rcie? Nie pokazano tu wielkich dzieł, ale nie taki był cel. Ważne, że w Starym Teatrze przełamany został marazm, że podjęto ryzyko oddania narodowej sceny w ręce młodych twórców, że na widownię przyszła inna publiczność. Teraz trzeba się starać, żeby tej publiczności nie stracić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji