Artykuły

Powrót do przeszłości

"Maestro" w reż. Anny Smolar w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku - Kulturze.

"Maestro" w Laboratorium Dramatu jest jak pożółkła pocztówka z rozmazanym drukiem znaleziona na strychu u babci - skrawek historii, bardzo niewyraźny

Abramow-Newerly napisał "Maestra" w roku 1984. Skonfrontował w nim mentalność zachodniego świata i peerelowskie realia. Sztuka drukowana w "Dialogu" z trudem przeszła przez ręce cenzora, wystawiona zaś wtedy (m.in. przez Kazimierza Dejmka w Teatrze Polskim w Warszawie) wywołała skrajne reakcje. Wtedy... Zapomniany tekst rok temu odkurzył szef Laboratorium Tadeusz Słobodzianek i zorganizował jego aktorskie czytanie. Sztuka spodobała się publiczności, dlatego teraz znalazła swoje miejsce w repertuarze. Pytanie tylko, czy słusznie. Czy przedstawienie ma być lekcją historii? A może próbą reanimacji archaicznej konwencji grania? Może powinniśmy odkryć w tekście tzw. aktualne problemy? Tych pytań nie mogła nie zadać sobie reżyser Anna Smolar... Sławny skrzypek Orland Steinberg (nie dość charyzmatyczny Zdzisław Wardejn) przyjeżdża do Polski wraz z piękną młodą żoną Eleonorą (Magda Popławska). Tu witani są biało-czerwonymi goździkami i pustymi jak szklanki (stojące na stoliku obok) przemowami partyjnych dygnitarzy. Przyjechali do Polski rozdrapać stare rany i zmierzyć się z wojenną przeszłością. Abramów lekką ręką wrzuca do dramatu: politykę, sztukę, Holocaust, stan wojenny, 1968 rok. Teatr racji. Smolar też idzie tym tropem. Od początku wiadomo, która z postaci jest czarna, która biała. Dyrektorzy Rafał i Norbert, konformistyczni komuniści, tańczą, jak partia zagra. Maja ryzykuje, by pomóc skrzypkowi Gradowi. Ten, wydalony z uczelni za wzniecanie antyrządowych buntów, chce zagrać przed mistrzem, by w finale zostać przez niego naznaczonym. Wreszcie Maestro rozstrojony pomiędzy sztuką a polityką. Schematyczność postaci i tematów bije po oczach. Aktorzy nie mówią do siebie, ich słowa znikają w przestrzeni. Przestrzeni bliżej nieokreślonej, bo Smolar nie zadbała o konsekwentne określenie, gdzie kończy się jeden pokój, gdzie zaczyna następny. Umowność się nie broni. Całość przypomina szkic o tamtych czasach, na szczęście okraszony humorem. Dlatego nie sposób oprzeć się wrażeniu, że spektakl szeleści papierem. Nie ma w nim zatrzymanego ducha PRL-u, dramatyzmu, nostalgii. Być może pytanie o sens inscenizacji "Maestra" Anna Smolar powinna zadać sobie po raz kolejny...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji