Artykuły

Łódź. Nowy według Brzozy

Zbigniew Brzoza obejmujący stanowisko dyrektora artystycznego teatru, wprowadza nowy ład. Nie tylko zwolnił 15 aktorów, ale postanowił przewietrzyć repertuar i zdjąć z afisza siedem spektakli (dwa "zeszły" już wcześniej) - pisze Michał Lenarciński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Pod nóż poszły tytuły nie przynoszące teatrowi chluby, chociaż przyznać trzeba, że przynajmniej niektóre cieszyły się powodzeniem. Bezkrytycznie przyjmowano farsę, bo wielbiciele farsy zwykle są wobec tych tekstów bezkrytyczni. Dziś setne i zarazem ostatnie przedstawienie "Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa w reżyserii Andrzeja Marii Marczewskiego. Żeby nie wiem jak życzliwym być dla reżysera i nie wiem jak podnosić jego walory towarzyskie, to spektakl, który wymodził w "Nowym", od dnia premiery (14 listopada 2003) wołał o pomstę do nieba. Pstry, przeładowany, nie sięgający pod powierzchnię materii tekstu. Niestety, to właśnie na tej inscenizacji młodzież szkolna, niechętna czytaniu lektur, wypaczała sobie gust. Z punktu widzenia recenzenta, to przedstawienie nie tyle powinno schodzić ze sceny, co nie powinno w ogóle na nią wejść. W ciągu pięciu lat eksploatacji spektakl obejrzało około 32 tys. widzów.

Nie inaczej jest ze zdjętą w lutym tego roku wdzięczną komedią Aleksandra Fredry "Damy i huzary", którą bezprzykładnie okaleczył Eugeniusz Korin, a teatr mu na to pozwolił i wystawił pod tytułem "Poszaleli". Fredrę grano dwa i pół roku, przy standardowo średniej frekwencji. W salonie odrzuconych jest już "Szalona Greta" Stanisława Grochowiaka. W ciągu trzech lat (premiera w roku 2005) zagrano 27 przedstawień. Poza "Mistrzem i Małgorzatą" z afisza schodzą:

"Wesele" Wyspiańskiego, premiera 23. 03. 2007, 30 zagranych spektakli

"Kac" , premiera 22.10. 2006, 23 zagrane spektakle

"Plac św. Włodzimierza", premiera 11. 03. 2006, 50 zagranych spektakli,

"Romas z Czechowem", premiera 10. 02. 2007, 19 spektakli

"Królewicz i i żebrak", premiera 17. 11. 2007, 34 spektakle

"Metoda Gronholm", premiera cztery miesiące temu, zagrane 24 spektakle.

Dziwi, że Zbigniew Brzoza zatrzymał w repertuarze nieludzki gniot, jaki za ciężkie pieniądze stworzył z Molierowskiego "Don Juana" Marcin Jarnuszkiewicz. Reżyser, rozkładając ideę wesołego dramatu (bo przecież "Don Juan" to drama giocoso), desperacko pociągnął w otchłań katastrofy wszystko, metodycznie odzierając z wdzięku. Na domiar złego obsadził w roli tytułowej Jerzego Zelnika, ustępującego dyrektora artystycznego, który jak na skromnego dyrektora przystało, rolę przyjął i... położył. Naturalnie, coś trzeba grać, a we wrześniu nie może okazać się, że teatr jest bez repertuaru. Czy jednak na pewno "Don Juana"?

Swą decyzję dyrekcja tłumaczy tak: "dotychczas zagraliśmy ten spektakl tylko 10 razy, a koszt przygotowania wyniósł około 250 tys. złotych". A dlaczego zostają farsy "Mayday" i "Wszystko z miłości", choć Brzoza zapewnia, że w tym teatrze nie będzie miejsca na taki repertuar?

- Zostają żeby zarabiać, bo teatr nie ma pieniędzy na premiery. Będą grane tylko w przypadku, gdy dochód ze spektaklu przekroczy jego koszty - deklaruje dyrektor Brzoza.

Co zostaje? W Małej Sali: "Choroba młodości" [na zdjęciu], "Małe zbrodnie małżeńskie", "Rozbity dzban" i ze Sceny Propozycji "Yotam" i "Mój boski rozwód". W Dużej Sali, oprócz fars, bajka "Krzesiwo" i nieszczęsny "Don Juan".

Jedni chwalą decyzję dyrektora i cieszą się, że nie będą już grać ramot na kształt "Szalonej Grety", inni dziwią się z pozostawienia np. "Mayday". Medal, jak zwykle, ma trzy strony - ta trzecia to oczywiście pierś odznaczanego. I w tym przypadku ona jest najważniejsza.

Repertuar teatru faktycznie jest mocno zatęchły i poniżej poziomu, na jakim funkcjonują przyzwoite teatry miejskie, finansowane - nie zapominajmy - z pieniędzy podatników. Argument, że prostacką farsą (a taką jest "Mayday") trzeba zarabiać, nie wytrzymuje konfrontacji z wyznawanym przez dyrektora Brzozę etosem teatru. Oglądalność liczy się przede wszystkim w telewizji, gdzie "M, jak miłość" i Doda liżąca loda wygrywa z programami zawierającymi głębszą myśl.

Tymczasem misja teatru - w przeciwieństwie do telewizji, zwłaszcza publicznej - nie tkwi w oglądalności. Widzowie chętnie oddają się rozrywce i klaszczą, gdy w cyrku foki żonglują nożami, jednak teatr jest rozrywką innego gatunku. I najpewniej tak już pozostanie, skoro - mimo wielkich przeobrażeń społecznych, politycznych, ekonomicznych i obyczajowych - nie zmieniło się to od ponad dwóch i pół tysiąca lat.

Osobną kwestią pozostają plany nowego dyrektora. Te, mówiąc oględnie, wciąż nie są sprecyzowane. Oficjalnie żadnego komunikatu nie było, w mniej oficjalnych sytuacjach jako realizatorów pierwszych premier w nowym sezonie wymienia się Remigiusza Brzyka i Łukasza Kosa, znanych z realizacji w "Nowym" za dyrekcji Mikołaj Grabowskiego . Ale jaki tytuł wejdzie w próby - wciąż nie wiadomo.

Pewne jest, że jak obyczaj nakazuje, pierwsza premiera pod nową dyrekcją będzie rodzajem manifestu, drogowskazem, wyznaczającym kierunek, w jakim podążać będzie teatr.

Dyrektor Brzoza zdradził się jak dotąd z jednym: osobiście wyreżyseruje dwuosobową sztukę Petera Turriniego (świetnego austriackiego dramaturga, prywatnie przyjaciela Zbigniewa Brzozy) pt. "Józef i Maria", autora, podobnie jak Bernhard, obnażającego w swoich dramatach niechęć do wszelkich przejawów inności, oryginalności, wreszcie do obcych.

Pragnienia dyrektora Brzozy, by w głównym foyer powstała księgarnio-kawiarnia, mimo najszczerszych chęci, do artystycznych planów zaliczyć nie sposób.

Wiadomo też, że pojawią się w teatrze nowi aktorzy, a wśród nich Monika Buchowiec, aktorka, ktora trafiła tu za dyrekcji Jerzego Zelnika w kilkunastoosobowej grupie absolwentów łódzkiej szkoły filmowej, którą (grupę, nie "filmówkę") Zelnik zaangażował w ramach projektu "Scena młodych". Buchowiec, znana m.in. z głównej roli w filmie "Mistrz" Piotra Trzaskalskiego i serialu "Egzamin z życia", nie zagrzała w "Nowym" miejsca, ale systematycznie wracała, by grać w "Chorobie młodości". Wczoraj Janusz Michaluk, dyrektor naczelny Teatru Nowego, podpisał z Moniką Buchowiec umowę.

Wracając do repertuaru, to wiadomo jeszcze, że w każdym sezonie Teatr Nowy przygotuje tak zwane przedstawienie rodzinne. Co się pod tym kryje - zobaczymy. W śwletle słów dyrektora artystycznego Zbigniewa Brzozy, "teatr powinien być dostępny jak woda i prąd".

Początek sezonu 1 września i od tej daty licznik zacznie bić. Rozliczenie - jak zwykle, na koniec sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji