Artykuły

"Anoda" na to nie zasłużył

My, członkowie rodziny Janka Rodowicza oraz Jego przyjaciele i koledzy z batalionu "Zośka" Armii Krajowej, protestujemy przeciwko cynicznemu, zafałszowanemu wykorzystywaniu wizerunku "Anody" przez TVP - czytamy w Gazecie Wyborczej.

W poniedziałkowy wieczór (19.05) Telewizja Publiczna w I programie w ramach Sceny Faktu pokazała sztukę wyreżyserowaną przez Mariusza Malca na podstawie scenariusza Pawła Mossakowskiego "Pseudonim Anoda".

Spektakl opowiadał o powojennych losach i tragicznej śmierci por. Jana Rodowicza, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, w trakcie śledztwa w ówczesnym gmachu MBP.

Jan Rodowicz "Anoda" jest postacią legendarną. Wspaniały żołnierz, wielokrotnie ranny, odznaczony Orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych, jako jeden z nielicznych żołnierzy "Zośki" przeżył Powstanie Warszawskie. Wcześniej uczestniczył w licznych akcjach, w których wyróżnił się brawurą i zdolnościami cechującymi dowódców wojskowych.

Najważniejszą z nich była akcja "Pod Arsenałem" - odbicie z rąk gestapo katowanego kolegi, Janka Bytnara "Rudego", w której "Anoda" odegrał ogromną rolę. Ta słynna akcja, zainspirowana przez przyjaciół, stała się jakby kluczem do zrozumienia środowiska późniejszego batalionu "Zośka". Dla tej młodzieży braterstwo, koleżeństwo i wzajemna pomoc stały się naczelnymi zasadami kształtowania postaw moralnych.

Nie chcemy posługiwać się nadużywanymi (i może dlatego budzącymi zniechęcenie młodego pokolenia) pojęciami, ale właśnie do "Anody" pasują słowa: patriota i bohater. Mimo osobistych dramatów (stracił w Powstaniu brata i przyjaciół), wielokrotnie ranny (81 proc. inwalidztwa), uczestniczył w ekshumacji kolegów, inicjował pisanie pamiętników, organizował spotkania przyjaciół i studiował wymarzoną architekturę, ponieważ chciał mieć swój udział w odbudowie Warszawy.

Krewni i nieliczni już żyjący koledzy z batalionu "Zośka" cieszyli się, że powstanie spektakl poświęcony tej postaci, która stała się symbolem losu powojennego pokolenia AK-owców, tak ciężko doświadczonego w okresie stalinizmu.

Staraliśmy się pomóc twórcom, tak aby im jak najpełniej przybliżyć obraz Jego niepowtarzalnej osobowości. Byliśmy wdzięczni TVP, że podjęła ten trudny temat, oraz twórcom, którzy, zmagając się z przeciwnościami, zaangażowali się w realizację spektaklu.

Spektakl w poniedziałek, felieton w sobotę

Niezależnie od oceny właściwego wykorzystania warstwy faktograficznej, jak i walorów artystycznych tego spektaklu, które mogą być rozmaicie oceniane, jego twórcom udało się wydobyć dramaturgię pokazywanych wydarzeń i poruszyć wyobraźnię widzów.

Wszyscy jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że dla ludzi, którzy nie przeżyli takich doświadczeń, odbiór widowiska może być momentami nie w pełni zrozumiały. Dlatego z radością przyjęliśmy informację, że spektakl zostanie uzupełniony felietonem zawierającym komentarz dr. T. Łabuszewskiego, który wyjaśni tło polityczne pokazywanych wydarzeń.

Tymczasem felieton ukazał się w sobotę o godz. 11.36, natomiast to, co ujrzeliśmy po poniedziałkowym spektaklu, wzbudziło w nas głęboki niesmak i zażenowanie.

Naszym oczom ukazuje się troje młodych ludzi ściśniętych w niewielkim pomieszczeniu. Prowadząca program pani redaktor zadaje im pytanie, co należałoby uczynić, aby młodzież równie chętnie nosiła koszulki z "Anodą", jak nosi z podobizną Ernesta Che Guevary. Stwierdza, że przecież Che Guevara - sławny rewolucjonista - nigdy nie stałby się tak popularny w Polsce, gdyby nie sprzedaż koszulek z jego podobizną!

Cóż za fantastyczny pomysł, co za trafna analogia, co za perspektywy zbicia kasy! TVP nie tylko wyprzedza innych w pomysłach, ale również w ich realizacji. Oto pani prowadząca program już rozdaje zachwyconym uczestnikom koszulki z wizerunkiem, Anody" (wielka szkoda, że nie zdążyła uzyskać zezwolenia rodziny na publiczne odtwarzanie Jego podobizny).

"Anoda" na sprzedaż

Następnie przybywa uczestników spotkania i rozpoczyna się budząca zdumienie dyskusja. Znany profesor historii, usiłujący na początku audycji wtrącić parę słów sytuujących spektakl w konkretnej rzeczywistości politycznej, został pohamowany przez specjalistę od reklamy, że nie powinien doszukiwać się głębi, tylko zwracać uwagę na to, co się sprzeda. Tym samym określił on "Anodę" jako towar do sprzedania.

W ferworze dyskusji zadano pytanie, czy idolem młodzieży może być ktoś, kto został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari czy Krzyżem Walecznych. W odpowiedzi padło, że nie, bo nie wiadomo, czy "Anoda" o te odznaczenia przypadkiem nie zabiegał!

W końcu, po wymianie zdań na temat znalezienia najwłaściwszego określenia, które pasowałoby do naszego idola in spe, padło słowo "buntownik". Czuło się w powietrzu rozpaczliwe wysiłki, żeby nikt nie wyskoczył z jakże niemodnym słowem "bohater".

Ktoś rzucił, że koszulkę ze zdjęciem "Anody" mógłby rozpropagować bramkarz Artur Boruc znany z prowokowania swoimi koszulkami w czasie meczów w Szkocji. I nagle nasze oczy są karmione dwuminutowym fragmentem meczu Polska - Niemcy z udziałem tegoż bramkarza. Wreszcie stanęło na piosenkach, tej najłatwiejszej formie przekazu lansowanych treści. Gdyby znaleźć odpowiedniego odtwórcę, sukces murowany. Po namyśle zgodzono się na Dodę!

Tak oto zakończył się ten felieton, którego koszty nagrania prawdopodobnie już zostały wpisane w rubrykę "Misja publiczna". Nie podajemy nazwisk realizatorów, żeby nie wyprzedzić - może już - szykowanych wyróżnień lub awansów.

Natomiast my, członkowie rodziny Janka Rodowicza oraz Jego przyjaciele i koledzy z batalionu "Zośka" Armii Krajowej, protestujemy przeciwko cynicznemu, zafałszowanemu wykorzystywaniu wizerunku "Anody". Nigdy nie przypuszczaliśmy, że upowszechnienie okoliczności Jego dramatycznej śmierci w rzetelnie wykonanym spektaklu telewizyjnym może posłużyć do innych celów niż zapoznanie widzów, a wśród nich przede wszystkim młodego pokolenia, z prawdą o tamtych dniach.

Zadajemy sobie pytanie, czy wyemitowanie po wstrząsającym i przejmującym spektaklu tak źle przygotowanego i głupiego felietonu jest tylko pomyłką osób układających program telewizji publicznej. Jak można było zderzyć w tak drastyczny sposób dramat bohaterów naszej historii z frywolnością wywodów przypadkowo dobranej grupy dyskutantów? Osobom tym wyrządzono krzywdę, ponieważ, w większości nieprzygotowani do dyskusji, zostali zasypani gradem idiotycznych pytań przez ciągle przegryzającą coś panią redaktor.

Jesteśmy jak najbardziej za dyskusją nad tym, jak odnaleźć miejsce dla historii we współczesności. Jak dotrzeć do młodzieży z wiedzą o przeszłości. Jak przybliżyć młodym ludziom to, co robili ich rówieśnicy ponad pół wieku temu. Potrzeba prowadzenia takiej rozmowy jest ogromna. Musi to być jednak przemyślane i przeprowadzone w sposób nieraniący niczyich uczuć i niedezawuujący pamięci tych, którzy na naszą pamięć zasłużyli.

Dla nas ten nieszczęsny felieton to jeszcze jedno gorzkie doświadczenie, dla telewizji publicznej - powinno to być kolejne przypomnienie, czym jest misja publiczna i jakie powinna spełniać kryteria.

Warszawa, 26.05.2008 r.

Stryjeczny brat "Anody"

Władysław Rodowicz

Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Okręg Warszawa, Środowisko Batalionu "Zośka"

wiceprzewodniczący prof. dr hab. Tytus Karlikowski

Społeczny Komitet Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu "Zośka"

przewodniczący prof. dr hab. Kazimierz Łodziński

Tytuł i śródtytuły od redakcji

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji