Artykuły

Kraków. 15 lat Teatru Faktu Niny Repetowskiej

W kamienicy Lamellich, czyli w Śródmiejskim Ośrodku Kultury, gdzie od sześciu lat przycupnęła ze swym Krakowskim Teatrem Faktu, Nina Repetowska kończyła trzydniowe obchody 15-lecia tej sceny.

Były łzy szczęścia, gdy słowami Giorgia Strehlera przemówił prof. Edward Dobrzański, ukochany profesor z PWST, i łzy wzruszenia, gdy Zbigniew Wodecki śpiewał, że teatr to wielka sprawa, i chwile podniosłej radości, gdy z ekranu telebimu zwrócił się do niej Olgierd Łukaszewicz, niegdyś kolega, z którym wspólnie wystąpili w "Świętoszku" Moliera w Teatrze Rozmaitości, teraz prezes ZASP-u, i gdy w tenże sposób przekazywał komplementy Bogusław Kaczyński. I gdy Marek Pacuła odczytywał list z Wiednia od prof. Adama Zielińskiego, zakończony słowami Królowa Nina I niech żyje. Tak Nina Repetowska, w czwartkowy wieczór, w kamienicy Lamellich, czyli w Śródmiejskim Ośrodku Kultury, gdzie od sześciu lat przycupnęła ze swym Krakowskim Teatrem Faktu, kończyła trzydniowe obchody 15-lecia tej sceny.

A zaczęła je we wtorek na scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego, prezentując swą najnowszą - ósmą premierę - Polita królowa ekranu. Pięknie prowadząc rolę przywoływała biografię tej jedynej Polki, która rzuciła sobie do stóp Hollywood, i Charliego Chaplina, i Rudolfa Valentino. - Aktorka u szczytu możliwości zawodowych musi grać, bo bez tego nie umie żyć - mówiła słowami Poli Negri, a przecież niewątpliwie i o sobie. To ta potrzeba kazała krakowskiej aktorce przed 15 laty założyć jednoosobowy Teatr Faktu. Tak, miał rację prof. Józef Opalski, który mówił w czwartek, że Nina Repetowska nie zrobiła kariery na miarę swego talentu, a to talent pierwszej próby. Pewnie wpływ na to miały jej cechy charakteru i brak przysłowiowego szczęścia. Ale przecież cieszy się zaufaniem środowiska, które powierzało jej rozmaite funkcje, kiedyś w STU przewodniczącej Rady Pracowniczej, później we władzach ZASP w Krakowie, i w centrali, jest dobrym i lubianym człowiekiem. Dowody tego miała i przez te trzy dni; gdy w czwartek pojawili się, by dla niej wystąpić Andrzej Sikorowski, Jacek Chmielnik i Zbigniew Wodecki, gdy we wtorek składał jej życzenia członek Zarządu Województwa Małopolskiego Jan Bereza, i koledzy ze STeN-u, czyli Stowarzyszenia Teatrów Nieinstytucjonalnych, gdy w środę, w tejże Miniaturze, po wieczorze piosenek z Hefajstosa odbierała kolejne życzenia i ciepłe słowa - przekazywane osobiście i z ekranu, na którym pokazywano poświęcony aktorce film, zrealizowany przez Łukasza Lecha...

I taką też ogromnie serdeczną atmosferę czuło się podczas wspomnianego wieczoru w czwartek. Zanim Nina Repetowska zasiadła na tronie, zaśpiewała kilka piosenek, a potem już słuchała innych, w tym artystów z powstałej rok temu przy KTF sceny muzycznej. To właśnie Bożena Kiełbińska, Mariusz Jaśko, Małgorzata Westrych oraz wspomniany Łukasz Lech, spiritus movens tego jubileuszu, bawili głównie jubilatkę i jej publiczność. Było nostalgicznie i lirycznie, i trochę szaleństwa i błazenady - jak na wieczór pt. Każdy w życiu robi głupstwa przystało.

Gdy z okazji 35-lecia pracy artystycznej rozmawiałem z Niną Repetowską, zapytałem, z czego by chciała być zapamiętana. - Z Teatru Faktu. Wcześniej nigdy nie zbierałam swoich recenzji, te skrzętnie archiwizuję. Teraz pewnie dojdą do nich kolejne - te z Polity, jak i z monodramu, o którym aktorka myśli; poświęcić go chce swojemu środowisku i temu, co stało się w ZASP-ie za czasu prezesury Kazimierza Kaczora. Znając temperament aktorki, można podejrzewać, że nie będzie to spektakl letni...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji