Artykuły

Plujka z Gombrowicza

"Pornografia" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - Kulturze.

"Pornografia" w warszawskim Teatrze Powszechnym to spektakl o konsystencji rozwodnionego kisielu. Aktorzy grają jak w "Klanie" i "Ztotopolskich". Zero mroku, zero pytań, zero tajemnicy.

Przedziwna sprawa. Próbuję przypomnieć sobie ostatnią naprawdę udaną inscenizację Waldemara Śmigasiewicza i nic. Może skutecznie wymazałem je z pamięci, ale to znaczy, że nie były dobre. A jednocześnie Śmigasiewicz od wielu sezonów objeżdża Polskę wzdłuż i wszerz, w kolejnych miastach zostawiając po sobie przedstawienia. Warszawa też przyjmuje go jak swego, ma drzwi otwarte do prestiżowych teatrów. I na dodatek wieść gminna niesie, że aktorzy jak jeden mąż pracę z reżyserem Śmigasiewiczem wprost uwielbiają. Po "Pornografii" w Powszechnym być może nawet już wiem dlaczego. Oto twórca, który gwarantuje wykonawcom absolutne bezpieczeństwo. Grasz tylko to, 20 umiesz i co grałeś już dziesiątki razy. Powtarzasz wciąż te same miny, bo publika i tak kupi twe gwiazdorstwo. Jeśli chcesz czegoś więcej - twoja sprawa. Teatr to czyste rzemiosło. Problem w tym jednak, że but o nazwie "Pornografia" rozwala się po pięciu minutach.

Śmigasiewicz nie narzeka zapewne na kiepskie samopoczucie. Jeden z kolegów po piórze, nieodmiennie wychwalający każdy jego spektakl, wmówił mu chyba, że jest znawcą Gombrowicza. A ufny Śmigasiewicz uwierzył. Na dowód wysmażył w programie warszawskiego przedstawienia takie zdanie: "Zagadnienie, które prześladuje Gombrowicza to dysonans pomiędzy tym, co w człowieku dąży do ostatecznego kształtu a tym, co broni przed zastygnięciem w tym kształcie". Skoro to ma być klucz do "Pornografii", nic podczas seansu w Powszechnym nie powinno dziwić.

Czym jest to przedstawienie? Nieudolną próbą dostosowania Gombrowicza do wymogów scenicznej telenoweli. Nudni panowie dwaj przybywają do ziemiańskiego dworku, gdzieś na ganku młody obłapia młodą, dochodzi jeszcze wątek konspiracji, potraktowany niczym fragment filmu w rodzaju "Ściśle tajne". Tyle z "Pornografii" przenosi na scenę Śmigasiewicz. A gdzie mrok tej powieści, wieloznaczne gry młodości i przekwitania, podszyte strachem i gorzką erotyką? Gdzie pytanie o granice manipulacji, o uzurpację przez człowieka roli demiurga, zdolnego do wpływania na los innych? Wszystko to zamienia Śmigasiewicz na grepsy, kroki i kroczki. A aktorom, zdaje się, w to graj. Krzysztof Stroiński Fryderyka, jedną z najbardziej tajemniczych i dwuznacznych postaci w całej twórczości Gombrowicza, zamienia w groteskowego i dobrotliwego, jednocześnie strasznego dziadunia - fiasko absolutne. Kazimierz Kaczor gra senatora Marka Złotopolskiego, a Joanna Żółkowska panią Surmacz z "Klanu" - przynajmniej robią to, co lubią. Marek Sitarski toczy oczami, rozpaczliwie próbując być zabawnym. Bez skutku. Tomasz Sapryk wygląda, jakby właśnie urwał się z batalionów chłopskich. Śmiechom i żartom nie ma końca. Mniej więcej do połowy broni się Adam Woronowicz jako Witold, ale w końcu i on przegrywa ze Śmigasiewiczem i mizerią całości. Niby śmieszna, a w istocie bardzo smutna "Pornografia" z Powszechnego to dowód, że rutyna i zmanierowanie zabijają teatr. A adaptacje Gombrowicza obnażają to zwykle najmocniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji