Błazen z ulicy Wallenroda
- Grzegorz, człowiek niepełnosprawny intelektualnie, który swoje przeszedł, zmaga się ze światem teatru i światem rzeczywistym. Film pokazuje tę walkę. Niesie pozytywne przesłanie, że oto - my potrafimy, dajemy sobie radę w życiu - reżyser GRZEGORZ LINKOWSKI opowiada o bohaterze swego filmu "Świat według Błazna".
Ewa Czerwińska: Pański film "Świat według Błazna" dostał II nagrodę na XXIII Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów "Niepokalanów" 2008 w kategorii filmu dokumentalnego. Jego bohaterem jest niepełnosprawny intelektualnie, młody mężczyzna. Skąd pomysł na taki film?
Grzegorz Linkowski, reżyser "Świata...": W Centrum Kultury Chatka Żaka, z którym jestem związany od sześciu lat, co roku odbywa się festiwal Artyści Nieprzetartego Szlaku. Koordynatorem przedsięwzięcia jest Michał Stanowski i to on zwrócił mi uwagę na Teatr "Nasza Lepsza", składający się z uczestników warsztatów terapii zajęciowej przy ul. Wallenroda w Lublinie. To jedna z najlepszych grup teatralnych Nieprzetartego Szlaku. Obejrzałem w jej wykonaniu przedstawienie "Nowe szaty cesarza" według baśni Andersena. W roli Błazna wystąpił 28-letni Grzegorz Czapla. Pomysł na film przyszedł wtedy, kiedy zobaczyłem tego aktora na scenie i cały spektakl wyreżyserowany przez dwójkę instruktorów: Joannę Marczewską i Krzysztofa Witaszka.
Kim jest Błazen?
- W baśni to postać raczej marginalna, w spektaklu został wykreowany na osobę znaczącą. Błazen jest człowiekiem pełnym humoru, krotochwilnym wesołkiem, który potrafi rozśmieszyć, ale i pocieszyć. Pełen ciepła, umie podtrzymać innych na duchu. Ma pewien dystans do życia. Grzegorz, człowiek niepełnosprawny intelektualnie, który swoje przeszedł, zmaga się ze światem teatru i światem rzeczywistym. Film pokazuje tę walkę. Niesie pozytywne przesłanie, że oto - my potrafimy, dajemy sobie radę w życiu. My jako Teatr "Nasza Lepsza" i my jako ludzie. Film mówi o przełamywaniu stereotypów, jakimi często określamy niepełnosprawnych.
Gdzie powstawał dokument?
- W Skrzynicach u Michała Stanowskiego, który tam właśnie prowadzi warsztaty terapii przez teatr. Zaprosił aktorów z ulicy Wallenroda, żeby mogli pracować nad Andersenem. Dzięki świetnym instruktorom - Asi i Krzyśkowi - mogłem wniknąć w tkankę ich teatru. Nasza ekipa spędziła z aktorami kilka dni - byliśmy z nimi w czasie prób i w czasie wolnym, podczas wieczornych ognisk i wspólnych śniadań. To są niezwykli ludzie. Potrafią znieść swoje bariery tak, że ich w ogóle nie widać. Wiele się od nich nauczyłem.
Czego konkretnie?
- Przede wszystkim cierpliwości, pogody ducha, bezpośredniości.
Myśli Pan, że aktorzy, których Pan poznał, czują się szczęśliwi w realnym życiu?
- Każdy człowiek ma jakieś bariery. Jeden takie, drugi inne. Każdy z nas ma jakiś dar. Ludzie niepełnosprawni również. I to jest fascynujące.
No i nie knują w relacjach, są przejrzyści, prostolinijni.
- Jest taka scena w filmie, kiedy Michał Stanowski namawia ich, żeby patrząc na króla powiedzieli, że jego szaty, które przecież nie istnieją, są piękne. A oni... Mieli trudności, żeby się zachwycić czymś, czego nie widzą. Forma, którą wybrałem, nie niesie taniego współczucia. Pokazuje ludzi niepełnosprawnych jako osoby, które mają prawo się śmiać i płakać, przeżywać dylematy i podejmować decyzje. Jak wszyscy inni. To film o godności człowieka.
Kiedy i gdzie go możemy zobaczyć?
- Najprawdopodobniej jesienią w programie I TVP. "Świat..." bierze też udział w 48. Krakowskim Festiwalu Filmowym, prestiżowym konkursie krótkometrażowego kina polskiego.