Artykuły

Wujaszek Wania oskarża transformację

"Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Monika Strzępka i Paweł Demirski znaleźli bohatera naszych czasów. Nie jest nim "polska Bridget Jones", zgnębiony pracownik korporacji czy gej z depresją, ale Wujaszek Wania - ofiara transformacji, któremu powiedziano: "Nie nadajesz się do nowej rzeczywistości".

Jeśli przyjąć, że wieszcz to twórca, który najtrafniej rozpoznaje nadzieje swojego narodu, to Agnieszka Osiecka powinna zostać uznana za wieszcza za samą tylko piosenkę "Ja się załapię". "Ja bezrozumną mam nadzieję/(...)/że wam się uda i mnie się uda/Bo ja się załapię...".

Czy od 1989 r. nie o to właśnie nieustannie chodzi? Żeby załapać się - na akcje prywatyzowanej firmy, na cud gospodarczy, na posadę w stolicy, na "Idola", "Big Brothera", promocję laptopów i nabiału? PiS wygrał wybory w 2005 r., bo zwrócił się w stronę tych, którzy się nie załapali. O nich też postanowili opowiedzieć Paweł Demirski i Monika Strzępka.

Ich groteskowy, szalony, przerysowany spektakl to Czechowowski "Wujaszek Wania" przeniesiony w czasy, gdy wszystkie szelki maklerów, wszystkie odprawy dla zredukowanych, wszystkie okazyjne oferty przypadły już innym.

Jest już 18 lat po cudzie transformacji, a Wujaszek (Włodzimierz Dyła) nadal się nie załapał. Co jest z nim nie tak? Co jest nie tak z kilkoma milionami innych wujaszków, którzy przegapili swój czas? Wujaszków siedzących od lat na kanapie w dresach, wykrzykujących co jakiś czas w stronę telewizora: "Złodzieje!" i "Balcerowicz musi odejść!"? Może wysłać ich wszystkich do psychiatry?

Demirski i Strzępka odwrócili to pytanie: "A może jednak coś jest nie tak z neoliberalnym, wolnorynkowym porządkiem, który tak niedawno nauczyliśmy się traktować jak świętość?".

W ich spektaklu Czechowowscy bohaterowie: Sonia (Aleksandra Cybulska), Niania (Sabina Tumidajska), Tielegin (Jerzy Gronowski) i doktor Astrow (Piotr Tokarz) czekają na powrót prof. Sieriebriakowa - ojca rodziny i jej jedynej dumy. Sztuczne kwiaty, baloniki, stół zastawiony wódką i ogórkami. Kartofle na razie w garnkach - obierze je usadzona wzdłuż stołu publiczność.

Wokół niekończący się ciąg meblościanek, plastikowe tapety, dziergane poduszki - typowy polski styl antyestetyczny. Ale w radosnym podnieceniu oczekujących czai się obawa - a co, jeśli Wujaszek znów będzie próbował zastrzelić profesora? I znowu chybi? Jak od stu lat, za każdym razem, gdy gdzieś na świecie grają sztukę Czechowa? Nie trafiać od stu lat to dość frustrujące.

Stąd determinacja Wujaszka, który miota się po scenie z pistoletem w dłoni i kosmykami tłustych włosów na twarzy. Byle dziś trafić, byle dziś się udało. Dlaczego to takie ważne? Czechowowski Wania całe życie pracował na swojego brata profesora, by ten mógł w stolicy zażywać sławy i wymieniać żony na nowsze modele.

U Strzępki i Demirskiego Sieriebriakow to nie tylko brat nr 1, który skazał brata nr 2 na wykluczenie.

Sieriebriakow to szatan "Polski B" - Balcerowicz, neoliberalizm, postkomuna, prywatyzacja, układ, Żyd i mason w jednym. To jednocześnie wzór do naśladowania, pracowity i wdzięczny beneficjent systemu.

Nawet stara niania w czepku z najstarszych baśniowych ilustracji to wie. Wtyka więc swoim domownikom smoczki do buzi, sadza na kanapie i czyta postfordowską, postpolityczną, budującą bajkę o bracie złym, chorym i bezrobotnym oraz o bracie dobrym, który dzięki prywatnej edukacji, kombinacjom i sprowadzonym z Afryki Murzynom odniósł biznesowy sukces - wyhodował sobie diamenty.

Bierność to grzech, przedsiębiorczość i kreatywność to nowa forma patriotyzmu. Takich bajek oczywiście nie ma, ale czy przekaz: "Pracuj, a system sprawi, że będziesz miał, bo mieć trzeba", rzeczywiście nie jest główną nauką, jaką pobierają dzisiejsze dzieci?

Wujaszek jako niewygodny odpad po starym porządku diamentów hodować nie chce. Śni za to, że pojedzie kiedyś do stolicy i na bokserskim ringu niby filmowy Rocky Balboa rozłoży swojego brata (vel Balcerowicza, vel system) na łopatki, zyska sławę, kobiety i pieniądze. Błyskawiczna kariera Rocky'ego jest bowiem naturalnym prawem wszystkich, którzy w latach 80. walczyli o cudowne przeistoczenie PRL-u w Amerykę - ta wiara tkwi w każdym Wujaszku.

Twórcy spektaklu nie rezygnują ani na chwilę z drażniącej, zaczepnej konwencji kabaretomusicalu. Nie przepuszczają też żadnej postaci.

Bohaterowie, którzy ścigają Wujaszka wyrzutami: "Zrób coś ze sobą", "Weź się do pracy", "Staraj się", okazują się tak samo przegrani. Sonia, która w Czechowowskim oryginale była wzorem altruizmu, dziś jest wyrachowanym dzieciakiem z przerostem ambicji. To, że rodzina ma obowiązek poświęcić się dla jej wykształcenia, jest dla niej oczywiste. Staruszek Tielegin przeprasza, że żyje, wspominając czasem, że może jednak przyda się do czegoś systemowi - w końcu jest ostatnim inteligentem chodzącym do filharmonii. Wszyscy przegrali. Gdzie jest ten jeden jedyny zwycięzca, beneficjent, wzór? Jak Godot - nie przyjechał. A może nie istnieje w ogóle, funkcjonuje jedynie jako neoliberalny mit pozwalający utrzymać powszechną wiarę w system?

Gdy po 1989 r. w sztuce zaczęły się pojawiać wyraźniej dyskursy tożsamościowe (nie byliśmy już tylko homogeniczną masą uciskanych Polaków patriotów, ale też Polakami niepełnosprawnymi, Polakami kobietami, Polakami homoseksualistami, Polakami emerytami itd.), był to przełom.

Dziś przełomowe jest dostrzeżenie, że mimo rosnącego PKB, manif, parad równości i niższych krawężników dla niepełnosprawnych nadal być może nie żyjemy w najlepszym ze światów. Po Janie Klacie Monika Strzępka i Paweł Demirski są kolejnymi, którzy mieli odwagę to pokazać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji