Artykuły

Dlaczego na kolanach

"Księgę Hioba" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu ocenia Krzysztof Kucharski.

Wybierając się na "Księgę Hioba" od rogu ulic - św. Mikołaja i Rzeźniczej - trzeba sobie zacząć intensywnie powtarzać jak różaniec: ja wcale nie idę do teatru, ja wcale nie idę do teatru, ja wcale...

Ja wcale nie żartuje. Już na konferencji prasowej reżyser Piotr Geplak ostrzegał, że przepędzi ze sceny teatr i wszelką teatralność na cztery wiatry. Słowa dotrzymał w 95 procentach. Każdy, kto zechce zobaczyć najnowszą premierę we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, trafi na koncert rozpisany na trzy głosy kobiece, sześć męskich oraz trio muzyczne nastrajające dramatycznie. Zastanawiamy się tylko, po cholerę wiszą te czarne szmaty wokół estrady wypolerowanej też na czarno. Może po to, by skupić uwagę na grajkach? Jak przed każdym koncertem na estradę wychodzi konferansjer (Maciej Tomaszewski) stosownie do wzniosłej chwili ubrany w czarny smoking i pięknie streszcza nam utwór, żebyśmy wiedzieli, czego będziemy słuchać. Potem już tylko słuchamy i tak nam mija półtora godziny.

Dla XIX-wiecznego francuskiego pisarza Gustawa Flauberta biblijna "Księga Hioba" była najpiękniejszym poematem świata. Wcześniej poruszyła mocno Woltera i Byrona. W podobnej tonacji o swoim żalu do Boga pisał nasz Jan Kochanowski w "Trenach". Współczesny francuski pisarz i filozof Francoise Chirpaz w swojej interpretacji tego dzieła dał podtytuł "Poemat nadziei", bo jego zdaniem owa księga sprawia, że "zatrzymujemy się nad przepaścią rozpaczy".

Żyjącego bogobojnie Hioba Bóg bawiąc się w ciuciubabkę z Szatanem wystawia na nieludzkie próby i cierpienia. Pozwala zabić prawie całą jego rodzinę, żeby się przekonać, czyje będzie na wierzchu. Gdy okazuje się, że wygrał, wynagradza Hiobowi te cierpienia i tragedię w dwójnasób. A co, stać go na to...

Los Hioba pierwszy raz zafascynował mnie na premierze "J.B." w warszawskim Teatrze Współczesnym w roku 1967. Spór Boga z Szatanem wiódł wtedy Tadeusz Fijewski z Andrzejem Łapickim. Potem Hioba spotykałem od czasu do czasu. Z pytaniem, czy należy zwątpić, krążę sobie po rzeczywistości.

Tak jak nie przepadam za poezją naszego noblisty, tak biblijne przekłady Czesława Miłosza są znakomite. Cieplak przed tym tłumaczeniem i samym poematem klęknął i zaparł się teatru. Zgrzeszył tylko robiąc z trzech głosów kobiecych uroczy teatralny chórek i pozwalając kulturalnemu skądinąd Henrykowi Niebudkowi przewracać pulpity z nutami (ze słowami, przepraszam) oraz dopuszczając do tego, by Eryk Lubos skakał na skakance podczas koncertu-mszy. Kto to widział?! Poza tym aktorzy na wszystkich instrumentach grali bardzo dobrze, muzycy byli znakomici. Nie porwał mnie jednak ten koncert, bo zapomniałem o różańcu zaczynającym się od słów: ja wcale nie idę do teatru...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji