Artykuły

We wszystkich wywiadach i na konferencji prasowej przed premierą "Hamleta" [na zdjęciu] reżyserka Monika Pęcikiewicz (lat 35) podkreślała, że zrobiła spektakl głównie dla swoich rówieśników.

Ma to być spektakl multimedialny adresowany do współczesnego widza nieprzywiązanego do klasycznych interpretacji tego dramatu. Dużą rolę w tym jej "Hamlecie" będzie odgrywał wielki ekran w wielu momentach zastępujący scenografię.

- To jest mój "Hamlet", bardzo osobisty, przefiltrowany przez moją osobowość - wyznała zaraz na początku rozmowy z dziennikarzami.

Pęcikiewicz ukończyła studia na wydziale aktorskim, a później reżyserię w Akademii Teatralnej w Warszawie. W roku 2000 asystowała Jerzemu Jarockiemu w przygotowaniu inscenizacji "Wujaszka Wani" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. W roku następnym zadebiutowała w tym teatrze "Leworęczną kobietą" Petera Handkego. Dwa lata temu powróciła ze spektaklem "One" według Czechowa. "Hamlet" będzie więc jej czwartym spotkaniem z wrocławskimi aktorami i publicznością.

Główną jej ideą było wymyślenie spektaklu, który nie byłby podobny do poprzednich realizacji tego najczęściej wystawianego na świecie dramatu Williama Shakespeare'a. Elsynor nie przypomina ponurego zamczyska, a dworzanie noszą ubrania współczesne. Niektóre są nieco udziwnione. Choć autor wpisał w ten dramat tylko jedną kroplę krwi, gdy Leartes drasnął zatrutą szpadą Hamleta, na scenie Teatru Polskiego krew się będzie lała strumieniami. Reżyserka lubi używać mocnych, a nawet drastycznych środków wyrazu, bo taka jest współczesna rzeczywistość.

To będzie siódma inscenizacja "Hamleta" na wrocławskich scenach w ich powojennej historii. Historię duńskiego księcia opowiadali po swojemu między innymi tacy twórcy jak Henryk Tomaszewski we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, czy Andrzej Dziedziul w teatrze jednego aktora. W roku 1977 w roli Hamleta w Teatrze Polskim wystąpił ówczesny jego aktor - Bogusław Linda.