Artykuły

Cały świat z papieru

"Utwór sentymentalny na czterech aktorów" w reż. Piotra Cieplaka Teatru Montownia w Teatrze Praga w Warszawie. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku - Kulturze.

Trwa dobra passa Piotra Cieplaka. Po zjawiskowych "Opowiadaniach dla dzieci" Singera w Teatrze Narodowym znów pokazał przedstawienie zaskakujące lekkością i poezją. "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" to także zwycięstwo Montowni. Starej dobrej Montowni w pierwszym składzie

Rok temu zżymałem się na Cieplaka za "Wesele" w Teatrze Powszechnym nie za jego pesymistyczną wymowę. Rzecz w tym, że ów polityczny plakat wymazał Cieplak krzywym patykiem. Singer w Narodowym był zaskoczeniem. Trudno zaskoczyć drugi raz, ale tak właśnie stało się z przedstawieniem w Teatrze Nowym Praga. W sali Fabryki Trzciny scenka zrazu zasłonięta kurtynkami z tektury posklejanej taśmą do pakowania. A gdy kurtynki zostaną zerwane, mamy przed sobą godzinę teatralnej rozkoszy. W tym miniaturowym przedstawieniu Cieplak znów pokazuje, jakiej radości może dostarczyć czysta zabawa atrybutami tej sztuki z jej umownością, z budowaniem świata z zaskakujących elementów, ile można opowiedzieć gestem, jak budować narrację bez jednego słowa, jaką rolę w przedstawieniu może grać muzyka.

Bo ten "Utwór..." - wobec artystycznych propozycji ostatniej dekady jawi się jako rzecz ważna, bo przypominająca, że teatr to nie tylko naskrobany byle jak krzykliwy plakat, nie tylko budzące już wymiotny odruch "nowoczesne" dekoracje ze szkła i metalu. I jeszcze - że muzyka w spektaklu nie musi być "muzakiem", ale może być pełnoprawnym uczestnikiem przedstawienia. Podczas tej teatralnej godziny mniej frapowała mnie akcja, czyli opowieść o czterech panach z różnych światów, o różnych osobowościach, marzeniach. Bardziej zaś to, jak Cieplak i Monterzy te historie opowiadają. W spektaklu nie pada ani jedno słowo, wszystko opowiedziane jest gestem, scenicznym działaniem i właśnie muzyką. Wielkie brawa dla duetu Szamburski/Zakrocki. Skrzypek i klarnecista komentują sceniczną akcję, czasem wręcz ją współtworzą, zabawiają nas trawestowaniem muzycznych arcydzieł, a czasem wydobywają z instrumentów najdziwaczniejsze dźwięki. Wyczarowanie wielkomiejskiego zgiełku z dwóch dęcia-ków to prawdziwe arcydziełko. Niejedyne. Paulina Czernek z pakowej makulatury, z szarych papierów, burej taśmy używanej do oklejania paczek wyczarowała ptaki, psa. Cała ta scenografia to papierowy teatr, cuda stworzone z najprostszych materiałów, nieładne same w sobie, piękna nabierające w chwili, gdy stają się częścią przedstawienia. Cały spektakl składa się zresztą z takich teatralnych smaczków. Nutki wyciągane z tuby papierowego patefonu, papierowy ślimak-drapieżnik wgryzający się w nogę jednego z aktorów, zatłoczone miasto pokazane paradą znaków drogowych - po dekadzie ponuractwa, poetyki teatralnego "przodem do przodu", porzucenia języka metafor, znaków, amatorskiego aktorstwa uznanego za trans - to wszystko brzmi dziś niesłychanie świeżo. A że to teatralne cudeńko trwa tylko godzinę z małym haczykiem? Zbigniew Raszewski zauważył kiedyś, że w naszej kulturze za dzieła wybitne uchodzić mogą tylko te co wielkie. W ten oto sposób "Bitwa pod Grunwaldem" zawsze wygra z malarską miniaturą, a "Walc minutowy" będzie mniej ważny od koncertu Chopina. Wolę więc ten papierowy świat Montowni i Cieplaka od kilku luksusowych wypasów wywalonych nie wiadomo po co za ciężkie pieniądze, a straszących na niejednej polskiej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji