Artykuły

R@Port. Prolog i dzień pierwszy

Twórczości Mrożka należy się większa uwaga i mniej tandetna sceneria. Jeśli umieścimy twórczość jednego z najważniejszych polskich dramatopisarzy w skansenie, na wysyp nowych realizacji jego tekstów trudno liczyć - o spektaklu "Czarowna noc. Męczeństwo Piotra Ohey'a" w reż. Macieja Englerta z Teatru Współczesnego w Warszawie, prezentowanym podczas Festiwalu R@Port w Gdyni pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.

Ruszyła III edycja Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port. Tradycyjnie już pierwsze dni festiwalu wypełniają przede wszystkim imprezy towarzyszące. Wzbogacenie R@Portu o finał Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej - największej w kraju nagrody za najlepszy tekst dramatyczny - wyraźnie podniosło rangę wydarzeń poprzedzających pokazy spektakli.

Nim jednak wyłoniono zwycięzcę konkursu na najlepszy dramat, licznie zgromadzona publiczność mogła posłuchać dramatów nominowanej piątki finalistów podczas prób czytanych. Opiekę reżyserską nad czytaniami powierzono Weronice Szczawińskiej ("Trash Story" Magdy Fertacz), Agnieszce Olsten ("Moja wina" Marka Pruchniewskiego), Aldonie Figurze ("Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka), Joannie Puzynie-Chojce ("Cukier Stanik" Zyty Rudzkiej) oraz Bartoszowi Frąckowiakowi ("Biały Dmuchawiec" Mateusza Pakuły). Werdykt kapituły Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej z pozoru był dość zaskakujący, ponieważ dał prymat uczennicy nad nauczycielem (Magda Fertacz zaczęła pisać dramaty na warsztatach u Tadeusza Słobodzianka), ale w kuluarach mówiło się, że tych dwoje było zdecydowanymi faworytami konkursu.

Oprócz finału nagrody dramaturgicznej, który stał się asumptem do utworzenia dwudniowego festiwalowego prologu, po raz drugi zorganizowano konferencję naukową, poświęconą tym razem patronowi trzeciej edycji R@Portu - Sławomirowi Mrożkowi oraz teatrowi absurdu. Otwarto wystawę rysunków Mrożka (przed Teatrem Miejskim w Gdyni) i wystawę plakatów teatralnych zaprojektowanych do spektakli realizowanych na podstawie sztuk autora "Tanga" (w foyer teatru). Odbyła się również projekcja spektaklu teatru telewizji (na skutek nieprzewidzianych okoliczności zamiast przedstawień Mrożkowskich wyemitowano "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego). Podczas dyskusji panelowej zastanawiano się, czy twórczość Sławomira Mrożka winna być obecna na scenie, czy leżakować już tylko na zakurzonych półkach większości polskich domów. Przedstawiciele kapituły Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej podzielili się smutnymi refleksjami na temat kondycji tzw. młodego teatru, który Mrożka nie chce oraz kondycji młodych widzów, którzy Mrożka już nie rozumieją.

Otwierające festiwal przedstawienie, wyreżyserowane przez Macieja Englerta "Czarowna noc. Męczeństwo Piotra Ohey`a" na podstawie dwóch jednoaktówek autora "Emigrantów", przeczy tej opinii. W cieplarnianych warunkach anachronicznego teatru mieszczańskiego i dzięki bardzo dobremu aktorstwu zespołu Teatru Współczesnego z Warszawy, teksty Mrożka zyskały aprobatę publiczności w każdym wieku. Jednak doborem jednoaktówek reżyser sam podstawił sobie nogę. O ile przestrzeń typowego mieszczańskiego pokoju (scenografia Marcina Stajewskiego) jest optymalna do zaprezentowania splotu absurdalnych zdarzeń w wartkiej i pełnej niespodziewanych zwrotów akcji "Czarownej nocy", o tyle "Męczeństwo Piotra Ohey`a" ulokowane w tej samej scenerii, sprawia wrażenie wepchniętego w nią na siłę. Na odbiór całości rzutują również braki dramaturgiczne drugiej jednoaktówki, która na tle błyskotliwej i dynamicznej "Czarownej nocy" momentami wlecze się nieprzyzwoicie.

Nie sposób odmówić przedstawieniu nie tylko wymaganej przez autora wierności wobec słowa, ale i wobec przesłania, jakie w tych krótkich formach dramatycznych zostało zawarte. Obie części spektaklu zyskują kształt niedookreślonej wizji sennej, pełnej lęków i obaw o własną tożsamość, o egzystencję, która na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdy Mrożek pisał te jednoaktówki, była uzależniona w większej mierze od systemu niż od woli i umiejętności jednostki. Całość uzupełniono mętnym pojęciem własności z czasów komunizmu.

Groza, jaka towarzyszy bohaterom obu dramatów, dziś jest jednak mało czytelna. Może motyw obserwowania przez dziurkę od klucza, obecny w obu częściach spektaklu, nasuwa skojarzenia z komunizmem, jednak w czasach globalizacji i swobód obywatelskich przedstawienie traci ciężar satyrycznego portretu represjonowanego społeczeństwa i odbierane jest jako zwykła komedyjka.

Maciej Englert swoim przedstawieniem włączył się w dyskusję o losie twórczości Mrożka. Swoją realizacją przekonuje, że humor dramatów Mrożka brzmi najlepiej w komedii kanapowej, upozowanej na te sprzed kilkudziesięciu lat. Myślę, że twórczości Mrożka należy się większa uwaga i mniej tandetna sceneria, czemu wyraz dał choćby Jerzy Jarocki realizując niedawno w Teatrze Narodowym "Miłość na Krymie". Jeśli umieścimy twórczość jednego z najważniejszych polskich dramatopisarzy w skansenie, na wysyp nowych realizacji jego tekstów trudno liczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji