Artykuły

Pseudonim Anoda

"Pseudonim Anoda" w reż. Mariusz Malca na Scenie Faktu Teatru Telewizji. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Sztuka Pawia Mossakowskiego o poruczniku Janie Rodowiczu, pseudonim "Anoda", żołnierzu harcerskiego batalionu AK "Zośka", uczestniku akcji pod Arsenałem, była szansą na poprawienie wizerunku Sceny Faktu znanej ze schematycznych widowisk ukazujących męczeństwo bohaterów polskiego podziemia w katowniach UB. Anoda u Mossakowskiego jest przeciwieństwem heroicznych postaci, takich jak rotmistrz Pilecki czy Inka: to młody chłopak, który po wojnie chce normalnie żyć, studiować, kochać się. Rezygnuje z walki z nową władzą, bo - jak sam mówi - nie podejmuje się zadań niewykonalnych. Dlatego jego aresztowanie i tajemnicza śmierć są tak absurdalne.

Mossakowski skupia się na zagadce tej śmierci, jak w dobrym thrillerze pokazuje kilka wersji ostatnich minut życia Anody, nie przesądzając o tym, co naprawdę stało się w pokoju na IV piętrze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 7 stycznia 1949 r. Siła dramatu polega na suspensie.

Niestety, reżyser Mariusz Malec odrzucił wszystko, co było atutem sztuki, i napisał na jej kanwie własny scenariusz. To, co u Mossakowskiego było niedopowiedzeniem, w jego spektaklu stało się oczywiste i jednoznaczne. Anoda został zakatowany przez ubowców, którzy upozorowali jego samobójstwo, wątpliwości są wyjaśnione, jeszcze jeden pomnik ku czci bohaterów podziemia - odsłonięty. Nie ma żartów, którymi Anoda zaskakiwał przyjaciół, nie ma satyrycznych wierszy i piosenek, które układał. Grobowy nastrój podbija ponura muzyka i przebitki na krzyże.

Spektakl został zrealizowany najtańszym kosztem, sceny z Powstania Warszawskiego przypominają bardziej grę w paintball. Szybki montaż ma odzwierciedlać świadomość bohatera katowanego przez UB, ale zamiast budować napięcie, dezorientuje i plącze wątki. Zastanawiamy się, jakim cudem w jednej scenie grający Anodę Łukasz Dziemidok raz występuje w krawacią a w następnym ujęciu w swetrze.

Malec znany był dotąd z reżyserowania telenoweli "Na dobre i na złe", najwyraźniej fikcyjne perypetie personelu szpitala w Leśnej Górze są mu bliższe niż dramat dokumentalny. Niespodzianką jest nowe wcielenie Lecha Mackiewicza. Aktor, który w spektaklu "Inka 1946" zagrał historyka IPN, demaskatora komunistycznych zbrodni, tu wystąpił w roli głównego ubeka. Dla wiernych widzów Sceny Faktu może to być spory dysonans poznawczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji