Artykuły

"Utwór sentymentalny..." w Gazeta Cafe

"Utwór sentymentalny na czterech aktorów" to nowy spektakl Piotra Cieplaka i Teatru Montownia. Premiera 18 maja w Teatrze Praga w Fabryce Trzciny. O przygotowaniach reżyser i aktorzy opowiadali w redakcji "Gazety" podczas spotkania "Teatr w Gazeta Café".

Remigiusz Grzela: Czy Teatr Montownia jest sentymentalny?

Piotr Cieplak: O, nie. Właśnie dlatego robimy razem spektakl sentymentalny. A dzięki temu, że nie jest sentymentalny, ta nasza potrawa - mam nadzieję - nie będzie przesłodzona.

Z Montownią pracuje pan po raz trzeci. Czy "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" jest spektaklem zamykającym tryptyk?

- Pracujemy ze sobą średnio co cztery lata. Zaczęliśmy w 1999 roku przedstawieniem plenerowym "Historia o raju utraconym, czyli będzie lepiej", choć w nieco szerszym, ośmioosobowym składzie, plus zespół Kormorany. Nabraliśmy apetytu na wspólną pracę i powstał kolejny spektakl - "Historia o narodzeniu Jezusa na Dworcu Centralnym". Zagraliśmy go tylko dwa razy, w czasie świąt, zresztą zgodnie z planem. Chcieliśmy tę opowieść zderzyć z realnym, konkretnym miejscem i momentem narodzenia Chrystusa. Widziała je zaledwie garstka widzów, którzy przypadkowo bądź nieprzypadkowo zebrali się w hali dworca. Ku naszemu zaskoczeniu wspomnienie tego przedstawienia wciąż do nas wraca.

Nie żałowaliście swojej pracy na dwa spektakle?

- Mam poczucie, że teatr jest chwilowy, jest na moment, na ten jeden raz. Pracując w teatrze, można dotkliwie doświadczać tego znikania. Oczywiście to jest jakieś przekleństwo, że zagraliśmy dwa razy Ale to przekleństwo teatru w ogóle. Teatr zawsze wydarza się tylko raz, ludzie biją brawo, idą do szatni i już. A aktorzy? Przed chwilą jeszcze byłem królem, przeżywałem wielkie dramaty, a teraz wsiadam do samochodu, włączam radio, wracam do domu i staję się na nowo tylko jakimś aktorem.

Co zapamiętaliście z tamtej współpracy, co istotnego się wydarzyło?

Rafał Rutkowski: Piotrek wymyślił, że na Dworcu Centralnym musimy wykreować niebo. Przyszli alpiniści, rozciągnęli sznury, liny, ustawiliśmy dźwigi, a potem przyszło 40 statystów, którzy rozpostarli niebo. Była muzyka na żywo. Kiedy niebo "ożywiło się" po raz pierwszy na próbie generalnej, a była 4 rano, to wszyscy - my, kasjerki, ludzie mieszkający na dworcu, miejscowi i przejezdni - stanęli oszołomieni. Wjazd nieba na Dworzec Centralny to scena, która pozostanie dla mnie i - mam wrażenie - dla widzów niezapomniana. Patrzyliśmy w to wykreowane niebo, a jeden człowiek, Piotr Cieplak, między nami tańczył z radości.

Marcin Perchuć: Nam się strasznie podoba, że inni aktorzy nie znają Piotra takiego, jakiego my znamy. Bo nikt nie widział Piotra, który stał na drabinie, montował balony, a one pofrunęły, bo były z helem, i znowu musieliśmy je pompować. Kiedy Piotr przychodzi na próbę, pokazuje pewien mechanizm, z którym niekoniecznie sobie radzi, ale prosi nas o cierpliwość. Dwa dni później wychodzi coś wspaniałego. To jest rodzaj twórczości, na którą nie ma czasu w teatrze klasycznym. Uwielbiam tę pracę, bo kiedy miałem sześć lat, dokładnie tak się bawiłem w teatr. Brałem ołówek, naklejałem tekturę, chodziłem z tym ołówkiem jak król. Teraz nie mam ołówka, tylko bambus w ręku, na końcu jest ślimak, ale robię dokładnie to samo.

Tym razem spotykacie się w teatrze instytucjonalnym, w Teatrze Praga, nie w plenerze. Przestaliście być dziećmi? Dojrzeliście? Zestarzeliście się? Nie macie już ochoty zbijać ścianek i wiercić otworów?

Rafał Rutkowski: Piotrek powiedział, że jesteśmy aktorami wymarzonymi do pracy w ekstremalnych warunkach. Więc nawet teraz, proponując nam pracę w teatrze, zapowiedział, że należy ją traktować jak plenerową. Mamy do dyspozycji papier, bambus, sznurek, wszystko pozwijane na leukoplaster... A mechanizmy, które wymyślił? Można je opatentować. Co on potrafi zrobić z rur kanalizacyjnych! I to działa!

Piotr Cieplak: Robimy niecodzienny, ekstremalny spektakl, mimo że pod dachem. Wszystkie urządzenia, sztankiety, cała maszyneria, przestrzeń, są efektem naszej własnej roboty. Cały świat skleiliśmy z bambusa i papieru. Papierowe są ślimaki, szczury, drzewa, jabłka, prysznic, nawet pies.

Marcin Perchuć: Żartowaliśmy, że Piotrek po ostatniej premierze w Teatrze Narodowym pozazdrościł wielkiej maszynerii i postanowił zbudować małą replikę. Rzeczywiście powstała na Pradze replika Narodowego.

Czas powiedzieć, kogo gracie Bo na niepokojącej liście obsadowej znalazłem takie postacie: kloszard, łowca szczurów, pan Przygoda i pan Nikt.

Maciej Wierzbicki: Usłyszeliśmy od Piotrka, że chce opowiedzieć historię czterech facetów, i tak przesiedzieliśmy przy kawie dosyć długo, aż w końcu powiedział, żebyśmy wymyślili postacie, które chcemy zagrać. Chciał słuchać naszych opowieści i spotykał się z nami indywidualnie. A my byliśmy bardzo ciekawi, co kto Piotrowi powiedział. Okazało się, że nikt z nas nie przyniósł podobnej historii.

Rafał Rutkowski: Powiedziałem, że chciałbym być kloszardem. Wymyśliliśmy, że będzie to człowiek śpiący pod rynną, oczywiście pod papierową rynną, którego egzystencjalnymi problemami są: co zjeść i przypalić peta. Na tym opiera się jego życie. Ale później zdarza się coś, co powoduje totalną zmianę. Znajduje cel. Taka, no, sentymentalna historia.

Adam Krawczuk: Wymyśliłem faceta, którego nie ma. To znaczy faceta, który boi się świata zewnętrznego. Teraz jest bliższy panu Poduszeczce. Żyje w swoim małym świecie, w swoim domku. Ma swoje rytuały. Pewnego dnia spotyka istotę żywą, czyli psa, oczywiście papierowego psa. To moment jego przemiany.

Maciej Wierzbicki: Przyznam się do czegoś: boję się szczurów. Pomyślałem, że skoro mam taką fobię, to gdzie mam się z nią rozprawić, jeśli nie w teatrze. Może po to zostałem aktorem? W spektaklu gram więc łowcę szczurów.

Marcin Perchuć: Ja gram pana Przygodę. Naopowiadałem Piotrowi o tej postaci i chyba mu się te historie bardzo podobały Bo z tego, co naopowiadałem, nic nie zostało.

Szukał pan w aktorach opowieści...? Jak wyglądały te rozmowy?

Piotr Cieplak: Szukałem raczej odruchów, drobnych fragmentów, które uruchamiałyby następne, a z nich powoli wyłoniłaby się postać. Więc w jakimś sensie są to postacie autentyczne. Ale jest jeszcze druga część tajemnicy - jak będą funkcjonować w papierowym świecie? Co znaczy powiedzieć "mały domek" i jak go potem zrobić z papieru? Jak wygląda okienko zawieszone na gumce, jak wygląda kaktusik i jak wygląda konewka, którą ten kaktusik się podlewa?

Czuję, że dzieci zazdroszczą wam takiej roboty?

- O, tak.

Rafał Rutkowski: Myśmy się zastanawiali, co powiedzą nasze dzieci. I co odpowiemy, kiedy zapytają: "Co, tatusiu, w pracy robiłeś?". Bo tatuś w pracy bawił się w wycinanki i udawał z papierowym pieskiem, że na spacerek wychodzi. Pomyślałem, że dzieci mogłyby w nas zwątpić.

Sięgaliście do wyobraźni? Do snów?

Adam Krawczuk: To bardzo konkretny spektakl. Postawiliśmy sobie założenie, że powinien być zrozumiały w przysłowiowej Wenezueli, i myślę, że będzie tam zrozumiały. Skojarzenia są proste i przez to sentymentalne, z czystego odruchu serca i pierwotnych emocji, czyli z odruchów każdego człowieka.

Do czego była panu potrzebna ta historia?

Piotr Cieplak: Każdy mój spektakl był zupełnie inny, ale czy na pewno? Myślę, że z premedytacją gubię tropy.

Nie tak dawno zrobiłem w Teatrze Narodowym "Opowiadania dla dzieci" według opowiadań Singera. To był spektakl w makroskali. Statek, który wpływa na scenę, już nie mógł być większy, miał siedem metrów wysokości, bo scena w Narodowym po prostu nie jest wyższa.

Można więc powiedzieć, że moje spektakle różnią się od siebie w sposób zasadniczy. Ale można też powiedzieć, że opowiadam za każdym razem tę samą historię. Ona jest o tym, jak się żenada, trywialność, banał i codzienność - czyli my - miesza, zderza, zanurza w czymś, co też jest w nas, czyli we wzruszeniu, cieple, pięknych emocjach. O tej tajemnicy opowiadam.

Nie jestem kaznodzieją, nie złapałem Pana Boga za nogi i nie mam ambicji, by wiedzieć, jak jest. Natomiast badanie tych niteczek, tropienie śladów jest zajęciem frapującym. Wydaje mi się, że zwłaszcza dla teatru.

Jesteśmy zaplątani, wiążemy sznureczki, rozwiązujemy je, pociągamy za nie, a tam coś spadło O tym jest nasz spektakl. Mimo że o tym nie mówię wprost, mam poczucie, że moje spektakle to kolejna próba inscenizacji Księgi Koheleta. Jest czas siania i czas zbierania, czas darcia i czas zszywania, zrzucania kamieni i ich zbierania, czas miłości i czas nienawiści. Czas uciech cielesnych i czas powstrzymywania się od nich. Czas wojny i czas pokoju. - To są słowa dla mnie niezwykłe, ważne, z Księgi Koheleta. To najbardziej poruszająca mnie, genialnie ujęta literacko forma i treść, opis tego, co się z nami dzieje. Chciałbym, żeby widz, wyszedłszy z teatru, pomyślał: Ach, świat jest bogaty! Może nie jest tak znowu źle, wprawdzie jest trochę łez, ale jest też trochę śmiechu. I żeby wstając następnego dnia, znowu powiedział: No, świeci słońce! Żeby miał siłę się podnieść.

To prawda, że jest pan reżyserem dendrologiem?

- Kilka lat temu szedłem ulicą, wstąpiłem do księgarni i kupiłem sobie najgrubszą książkę, która stała na półce. To była "Dendrologia".

Przeczytałem ją w dwa tygodnie, nauczyłem się na pamięć wszystkich łacińskim nazw drzew i krzewów. No, może trochę się przesadzam, ale od tego czasu wkuwam. Sadzę drzewa, kolekcjonuję, oglądam je na ulicy i mam wrażenie, że mój los, moje miejsce na ziemi się w ten sposób dopełniły.

Rafał Rutkowski: Proszę państwa, na Ursynowie, gdzie Piotr mieszka, wokół bloczku posadził pięćdziesiąt drzew, przymocował też tabliczki z ich nazwami łacińskimi, mimo że nie jest w radzie osiedlowej! Oczywiście w naszym spektaklu też rośnie drzewo. Wycięte z pięknej tektury. Na próbach Piotr mówi: "Słuchajcie, muszę kończyć, bo jadę kupić system nawadniający". No, fantastyczna sprawa.

"Utwór sentymentalny na czterech aktorów". Scenariusz: Piotr Cieplak i zespół. Reżyseria - Piotr Cieplak, grają aktorzy Teatru Montownia: Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki. Muzyka: SzaZa (Szamburski i Zakrocki). Scenografia - Paulina Czarnek. Premiera - 18 maja w Teatrze Praga w Fabryce Trzciny, ul. Otwocka 14.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji