Artykuły

Długiego życia, Europo!

"Ostatni Żyd w Europie" w reż. Olgi Chajdas w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Długiego życia, Europo! To ostatnie słowa, które padają w przedstawieniu "Ostatni Żyd w Europie" Tuvii Tenenboma. Gryząca ironia, groźba, szyderstwo, demoniczna satysfakcja - wszystko to odnaleźć można w tej jadowitej kwestii Jerzego Schejbala. Taka zresztą jest ta sztuka, przedziwny amalgamat trafnych, acz bolesnych spostrzeżeń i humoru spod znaku absurdu. Posłużywszy się taką techniką Tenenbom odsłania pokłady resentymentów, jakie zalęgły się w duszach Polaków, Żydów, Niemców, Amerykanów, chrześcijan i niewierzących, katolików, protestantów, mormonów.

A idzie to tak: do miasta Łodzi przybywa pewien mormon John Jay (Rafał Mohr) z misją ochrzczenia post mortem wszystkich Żydów zamordowanych w czasach Holokaustu, aby ich biedne duszyczki nie czekały daremnie u wrót Piotrowych na wpuszczenie do królestwa niebieskiego. Tymczasem w Lodzi trwają przygotowania do wesela Marii (Magdalena Czerwińska), córki kostycznego pastora (Henryk Niebudek) i zmysłowej rzeźniczki Żbrodzkiej (Małgorzata Rożniatowska), z Józefem (Piotr Ligienza), młodym księgowym, synem demonicznego patologa, dr. Kweczke (Jerzy Schejbal). Cień na przygotowania rzuca niepewność, czy Józef nie jest przypadkiem Żydem, co związek uczyniłoby niemożliwym i dla pastora, i jego córki. W wyjaśnienie zagadki włącza się mormon, który spotyka Józefa na żydowskim cmentarzu. Wprawdzie nie znajdują grobów przodków Józefa, ale mormon zobowiązuje się ich ochrzcić i w ten sposób zapewnić Józefowi status chrześcijanina od urodzenia. Stacza przy tym walkę wewnętrzną, bo poznał już Marię i chętnie sam by się z nią związał - ale obowiązek chrześcijański przede wszystkim. Wkrótce jednak okaże się, że nikt nie jest tym (poza mormonem), kim się wydaje, i po serii qui pro quo dochodzi do katastrofy. Prawda, niestety, nikogo nie wyzwoliła, choć powinna.

Przewód dowodowy na żywotność antysemickich (i nie tylko) zmor przeprowadzony został bardzo precyzyjnie, nawet z pewną dezynwolturą, ale i odwagą. Dawno nie widziano na polskiej scenie tak radykalnie odsłoniętych fobii rasowych i religijnych. Przy czym dzięki talentowi wykonawców spektakl nie przemienił się w ideologiczny traktat, ale zachował charakter działającej na emocje psychodramy i prowokacji ujętej w nawias absurdu. Kiedy mormon i zagubiony Józef szukają jego przodków na cmentarzu, błądzą między widzami, oświetlając latarkami twarze poszczególnych widzów. Wszyscy wtedy stajemy się cmentarzyskiem wyrzutów sumienia, niepokojonymi po śmierci Żydami. Kiedy patolog Kweczke przeprowadza sekcję zwłok, dziewczyna w jego rękach przemienia się w cierpiącą Pietę. A gdy zbliża się ślub protestancki, kościół nagle wypełnia odpustowa katolicka procesja. Nie brak w tym spektaklu prowokacji, które budzą uśpione sumienia.

Amerykańska prapremiera "Ostatniego Żyda w Europie" spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem. Europejska, właśnie w Polsce, była jednak dla autora wielkim wyzwaniem i wewnętrzną potrzebą. Tenenbom nie kryje polskich korzeni, związków rodzinnych z Łodzią. Chciał, jak sam powiada, zobaczyć Polskę na czele frontu walki przeciw rasistowskiej chorobie. I dzięki Tetrowi na Woli zobaczył. To zasługa dyrektora Macieja Kowalewskiego i tak wyraziście debiutującej w teatrze Olgi Chajdas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji