Artykuły

Dom ukrytych lęków

"Powrót do domu" w reż. Artura Urbańskiego w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Artur Urbański w swojej inscenizacji "Powrotu do domu" popełnił największy - według Andrzeja Dziuka z zakopiańskiego Teatru Witkacego - grzech w teatrze: zrobił nudny spektakl.

Nawet wysiłki tak znakomitego aktora, jak Zdzisław Kuźniar, nie uratowały "Powrotu do domu" przed nudą Tekst Harolda Pintera to opowieść o toksycznej rodzinie. Tworzą ją sami mężczyźni, a każdy z nich uosabia inną, znamienną dla współczesnych czasów przywarę. Ojciec Max to wściekłość. Jest bezsilny wobec swojej starości, nie radzi sobie ze zdradami dawno zmarłej żony; możemy się domyślać, że swoje seksualne niespełnienie wyładowywał w dwuznacznych kontaktach z synami. Najmłodszy z nich - Joey - to wcielenie bezmyślności. Pracuje fizycznie, w wolnym czasie trenuje boks i zalicza panienki. Starszy, Lenny, symbolizuje cynizm. Okrutny mężczyzna źle traktuje ojca, trudni się sutenerstwem. Jest jeszcze brat ojca, poczciwy taksówkarz Sam - prawy, uczynny, kochający, którego działania zdają się być jednak podszyte wyrzutem sumienia. Rytm życia, pełnego kłótni i frustracji, zakłóca powrót do domu trzeciego z synów - Maksa - i jego żony Ruth.

Kobieta, której od lat nie było w męskim domu, zupełnie burzy pewność siebie domowników. Dla synów Maksa Ruth to ktoś znacznie więcej niż realna postać: jest dla nich nieobecną matką, nigdy niepoznaną idealną partnerką, wyuzdaną kochanką, której w głębi serca się boją. Emanuje kobiecością, pozornie krucha i delikatna, wchodzi z nimi w grę, kusi, prowokuje, wytyka im brak męskości. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymuje, jest agresja. Ruth nie reaguje na ich przekleństwa teścia, przemoc męża, chamskie komentarze braci. Instynkt, który nią kieruje, przerasta mężczyzn, uwikłanych w swoje niespełnione ambicje i walkę o władzę.

Nasycony absurdem dramat Pintera oglądamy na Scenie na Strychu jako dwie równoległe historie. Pierwsza - naskórkowa - to bezwzględna walka pomiędzy mężczyznami. Druga to studium traum współczesnego człowieka, chorobliwej ucieczki przed bliskością, manifestowanie władzy, wejście w gorset konwenansu. Ale te dwa światy nie przenikają się ze sobą, nie iskrzą, nie odnoszą się do siebie, przez co spektakl staje się miałki i mało dynamiczny.

Problem leży w reżyserskiej wizji, a raczej jej braku. Nie znajdziemy tu wyraźnych point, świadomego budowania napięcia, prowadzenia aktorów. Absurdalne dialogi i zestawienia brutalnych sytuacji z sielankową muzyką po dziesięciu minutach przestają śmieszyć. Piotr Łukaszczyk jako Lenny, Zdzisław Kuźniar jako Max czy Renata Kościelniak w roli Ruth robią, co mogą, by nadać swoim postaciom psychologiczną głębię. Jednak cały ich wysiłek na nic - "Powrót do domu" to zaledwie ciąg scen, zmierzających znikąd donikąd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji