Justyna filmowa i teatralna
- Nie bez powodu przestawiłam się na teatr. Bo moja wyobraźnia pracuje bardziej teatralnie, niż filmowo - reżyserka JUSTYNA CELEDA o premierze "Pamięci wody" [30 października] w częstochowskim Teatrze im. Mickiewicza.
Tadeusz Piersiak: Tekst nie jest znany Czytelnikom "Gazety", więc najpierw słów parę: co to jest?
Justyna Celeda, reżyser spektaklu: To opowieść o trzech siostrach, które przyjeżdżają na pogrzeb matki. Rozliczają się ze swoim życiem, ze swoją przeszłością, z tajemnicą rodzinną, która wisi nad nimi. Rozliczenie dotyczy też jednak teraźniejszości.
Kiedy w teatrze pojawiają się trzy siostry, kojarzą się od razu z Czechowem...
- Nie, to nie ma to nic wspólnego z Czechowem. Raczej są w tekście odniesienia do Woody Allena i jego "Hanny i jej sióstr". Rzeczywiście spektakl ma trochę zbliżony charakter do tamtego filmu. Też są trzy siostry bardzo zagubione we współczesnym świecie. I bardzo uzależnione od mężczyzn - jak u Allena. I też jest to opowiadane z taką nutką satyryczną.
Pamięć wody to jakiś termin fizyczny. Ma związek z tytułem spektaklu?
- To jest rzeczywiście zjawisko wykorzystywane w homeopatii. Polega na tym, że kiedy próbuje się wyciągnąć z wody zawarte w niej mikroelementy, woda zapamiętuje swój pierwotny skład i odtwarza składniki.
Widz sam sobie nałoży to zjawisko na spektakl. A my wróćmy do kina... Woody Allen, Pani - absolwentka łódzkiej "filmówki", współscenarzystka serialu "Na Wspólnej". Więc te tropy filmowe licznie się pojawiają. Pani teatr będzie przez filmową wyobraźnie przefiltrowany?
- Nie będzie jak w "Skrzyneczce bez pudła" filmowych środków technicznych. Ale na pewno mam taką filmową perspektywę patrzenia na aktora i scenę. I w tym filmowość będzie widoczna. Jednak tak w ogóle nie bez powodu przestawiłam się na teatr. Bo moja wyobraźnia pracuje bardziej teatralnie, niż filmowo. I mam nadzieję (śmiech), że jestem na właściwym miejscu.
Jest Pani niedawną absolwentką "filmówki", osobą bardzo młodą, a ma za sobą sporo już realizacji. Debiutowała Pani spektaklem, którego bohaterkami były cztery kobiety, aktorki...?
- Debiutowałam "Drogą węża na skale", ale tam też kobiety były bohaterkami. Nie jest tak, że ja sobie wybieram na bohaterów kobiety. Ale rzeczywiście tak przypadek zdarzał, że były to kobiety. I wcale się nie odcinam od sugestii, że mam bardzo kobiece spojrzenie na teatr, na życie. Łatwiej jest mi opowiadać przez kobiety o tym, co mnie boli.