Artykuły

Aktor Jaracza gwiazdą festiwalu w Cannes?

- Nie przechodzę do filmu, ale życzyłbym sobie kolejnych epizodów w kinie. To praca ciekawa i bardziej intratna. Z drugiej jednak strony teatr jest moim domem, znam tu każdy kąt i wiem, jak grać. W filmie dopiero raczkuję- mówi ARTUR STERANKO, debiutujący filmie Jerzego Skolimowskiego.

W telewizyjnych relacjach z rozpoczynającego się wkrótce prestiżowego festiwalu filmowego zobaczymy zapewne Artura Steranko. Aktor Teatru Jaracza zagrał główną rolę w filmie "Cztery noce z Anną", którego premierowy pokaz zaplanowano we Francji.

Wojciech Grejciun: Najnowszy film Jerzego Skolimowskiego zostanie zaprezentowany w Cannes w ramach prestiżowego cyklu "Piętnastka reżyserów". Co pan czuje przed zbliżającym się pokazem?

Artur Steranko: Jestem przede wszystkim stremowany. Wielki świat jest daleko od Olsztyna i tak się złożyło, że udało mi się do niego na chwilę dostać. Towarzyszy mi może nie strach, ale niepewność. Zadaję sobie pytania, jak wypadniemy, jak będę się tam czuł i oczywiście co napiszą o filmie i mojej roli krytycy.

Film powinien być bliski mieszkańcom Warmii i Mazur nie tylko z powodu pana roli, ale także miejsca, gdzie był kręcony.

- Tak sądzę, zdjęcia były głównie w Pasymiu, jeden dzień w Szczytnie. Najczęściej jednak przebywaliśmy w lesie, nad jeziorami lub w domach zbudowanych specjalnie na potrzeby filmu. Muszę przyznać, że nie było łatwo, to była późna zimna jesień. Ponadto czułem się trochę jak na wygnaniu. Nic się wokół nie działo, nikt nas nie pooglądał, robiliśmy wszystko w cichości ducha.

W jaki sposób reżyser, w którego filmach wystąpili niegdyś tacy aktorzy, jak Nastassja Kinski czy Jeremy Irons, odnalazł Artura Steranko? Czy ciężko pracuje się z mistrzem?

- Trudno, Jerzy Skolimowski jest człowiekiem dość zamkniętym i skrytym. Najwięcej można było wyczytać z jego oczu i lekkiego uśmiechu. Na co dzień nie mieszka w Polsce, ale odwiedza Mazury, ma dom letniskowy pod Pasymiem. A ponieważ Skolimowski zna się z Januszem Kijowskim, to podczas rozmowy, dyrektor Jaracza podpytany polecił mnie.

Jakiego aktora szukał Jerzy Skolimowski?

- Nie powiedział, spotkaliśmy się, nakręcił ze mną parę próbnych ujęć. Dowiedziałem się, że mu się podobam, ale chce jeszcze zobaczyć dwóch innych aktorów. Po dwóch tygodniach zadzwonił jednak i powiedział, że robimy ten film razem.

O czym opowiadają "Cztery noce z Anną"?

- Film jest dość trudny. Bohaterem jest Leon, człowiek, który stoi z boku życia, jest outsiderem.

Przypomina mi to nieco słynny "Rękopis" Skolimowskiego, w którym obserwujemy młodego, wrażliwego człowieka, zagubionego we współczesnym świecie.

- Tak, ale Leon jest jakby na to życie skazany, to nie jego wybór. Życie bohatera potoczyło się tak, że wylądował na poboczu współczesnego świata. Obserwuje go, trochę boi się ludzi. Czuje się zaszczuty przez ludzi. Pewnego dnia zakochuje się i nie wie, jak tę miłość uzewnętrznić. Chodzi z tym uczuciem dookoła obiektu swoich marzeń.

Czy łatwo było się wczuć w takie wyobcowanie?

- Był nawet projekt, żeby na potrzeby filmu odizolować mnie od społeczeństwa. Jednak pan Jerzy zrezygnował z tego pomysłu. Zresztą jestem człowiekiem, który żyje trochę z boku. To nie jest forma wyboru czy demonstracji. Tak już jestem skonstruowany i reżyser to zobaczył.

Wcześniej grał pan w serialu "Kameleon" i mniejszą rolę w "Moim Nikiforze" Krzysztofa Krauze. Czy teraz po pierwszej "dużej" roli ma pan ochotę na kolejne?

- Nie przechodzę do filmu, ale życzyłbym sobie kolejnych epizodów w kinie. To praca ciekawa i bardziej intratna. Z drugiej jednak strony teatr jest moim domem, znam tu każdy kąt i wiem, jak grać. W filmie dopiero raczkuję.

Czy są już kolejne oferty?

- Na razie nie ma odzewu, ale film przecież jeszcze nie wszedł na ekrany. Narobiłem jednak sobie smaku, to fascynująca praca.

Jest pan od lat związany ze sceną Teatru Jaracza, ale nie pochodzi z Olsztyna.

- Jestem z Kołobrzegu, miasta, gdzie jest najzimniejszy polski Bałtyk. Tam skończyłem ogólniak i do dziś mieszkają moi rodzice. W Teatrze Jaracza jestem od wybuchu stanu wojennego. Tu poznałem żonę. Nie zamierzam stąd wyjeżdżać, czuję się olsztynianinem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji