Artykuły

Sarmatyzm w Lublinie - odsłona druga

"Sarmacja" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w Lubelskim Informatorze Kulturalnym Zoom.

Czy ślepy traf to, czy wiosenny zamysł jakiegoś repertuarowego superstratega, tego już się chyba nie dowiemy. Zresztą nieważne, liczy się fakt, że w ostatnim czasie dwaj poważni lubelscy teatralni gracze zafundowali nam dyptyk staropolski, i na pamiętnego marcowego "Homo polonicusa" Provisorium-Kompanii Teatr zespół Teatru Osterwy odpowiedział natychmiast kwietniową "Sarmacją" Pawła Huellego. Stała się rzecz ciekawa - te dwa krańcowo odmienne w estetyce, technice scenicznej i wartościowaniu spektakle w zagadkowy sposób dopełniły się i nawiązały rozmowę ponad głowami widowni. Prawdopodobnie jest to zasługa obu wystawianych autorów, jak się wydaje w równym stopniu zafascynowanych staropolszczyzną, rozczytanych w dokumentach z epoki. Trzeba jednak przyznać, że po sugestywnej, ale i pesymistycznej, czarnej wizji Krystiana Piwowarskiego sztukę Huellego ogląda się z prawdziwym wytchnieniem. Przeniknięta jest ona bowiem duchem autoidentyfikacji ze staropolską formacją kultury, raczej z sympatią traktuje ludzi uwikłanych w problemy swojej epoki (co widać np. w sposobie zaprezentowania konfederatów barskich), a jeśli już ironizuje na temat narodowych wad, to z lekkością i humorem. A może owa łagodność to zasługa nadzwyczajnie widowiskowej "wystawy scenicznej", roztańczonej i rozśpiewanej, mieniącej się kostiumami z epoki? Przecież nie brakuje tu ostrych, morderczych wręcz skrótów i metafor - marszałkiem sejmu jest przecież sam diabeł, po sejmikowej burdzie (gdzie odbywa się sławetne "bigosowanie") pozostają dwa trupy, nad którymi "panowie szlachta" wznoszą toasty, a woźni chyłkiem przetrząsają kieszenie nieboszczyków. Słowem - daleko tu od idylli, od mgiełki nostalgii roztaczanej przez urok staroświecczyzny. Huelle snuje swoją opowieść nie "ku pokrzepieniu serc", raczej - ku przestrodze, przy tym unika zbyt dosłownej satyry, operując za to nienachalnymi, inteligentnymi aluzjami do współczesnych wykwitów polskiego warcholstwa. Przy czym wiele z tych zabiegów dzieje się w języku, stylizowanym, archaizowanym, pełnym smaczków i oryginalnych cytatów, tak wydawałoby się dalekim od naszej wariackiej, ponowoczesnej epoki. Dziwnym trafem po kwestiach - jak zdradza sam autor - żywcem wyjętych z diariusza sejmowego raz po raz wybucha na widowni śmiech, co oznacza, że porozumienie potrafi nawiązać się między ludźmi nawet i pod prąd trzech wieków historii. Dobrze to świadczy i o widowni, i o twórcach widowiska, którzy nie zniżyli się do tanich i żenujących chwytów (znanych ze scen stołecznych) w rodzaju małpowania na scenie grypsów i zachowań facetów w typie eks-ministra Ziobry. I bez kabaretowych zagrywek lubelski sejmik objawił się nam jako zgromadzenie postaci tak kryształowych i w stu procentach uczciwych, jak nie przymierzając PZPN, a hucpa i bufonada promieniowała wokół podgolonych poselskich łbów w stopniu prawie namacalnym.

Huelle wskrzesił szacowny teatralny gatunek "obrazów", podejmując próbę stworzenia panoramy środowisk, dziejów, wydarzeń i charakterów. W krótkim, niespełna dwugodzinnym przedstawieniu występuje, z grubsza licząc ponad trzydzieści postaci. Podstawowa znajomość historii z pewnością pomaga z percepcji widowiska, ale powiązania poszczególnych scen czy nawiązania do konkretnych wydarzeń i postaci historycznych są klarowne i czytelne. Aktorzy, zmuszeni do konstruowania postaci z ubogiego, szkicowego i epizodycznego materiału, z reguły wychodzili z tej próby z sukcesami. Długie sekwencje wypełnione trudnym w wykonaniu archaicznym tekstem świetnie rozwijały się w naturalnych crescendach, przypominając nam o tym, że barok był epoką retoryki, zapatrzonego w siebie, patetycznego wysłowienia. Tu chyba najefektowniej wypadła wspomniana scena sejmiku, z narastającymi aż do grozy, przekrzykującymi się mocnymi męskimi głosami. Zresztą, pomimo sporego zagęszczenia i wielu scen zbiorowych nie zakradł się tu żaden widoczny element chaosu i niepotrzebnej bieganiny czy bezładnej wielogłosowej kakofonii.

Niewielką w gruncie rzeczy scenę budynku przy ul. Narutowicza reżyser Krzysztof Babicki wraz z gronem swoich stałych współpracowników "rozszerzył" na wiele rozmaitych sposobów. Nie poskąpiono chyba żadnego spośród efektów scenicznych, stąd mało dramatyczne, rozgadane widowisko ogląda się dobrze i bez znużenia. Jeśli ktoś potrafi odnaleźć w sobie pokłady dziecięcego zachwytu i ciekawości, co też nam uszykowano za następnym teatralnym zakrętem, to na "Sarmacji" poczuje się spełniony. Widza atakuje się tu na wielu płaszczyznach: literacką ilustracją muzyczną z pieśniami sarmackimi Jacka Kaczmarskiego, śpiewkami aktorów, komicznymi intermediami, solidnie przepracowanymi układami choreograficznymi (z rozmachem i ambicją ustawiony Taniec Śmierci), pięknymi w swoim przepychu kostiumami i w ogóle udaną plastyką, łącznie z pojemnym myślowo pomysłem "ogrania" portretów trumiennych. Dawno zresztą nie widziałem tak mocno stawiającej na estetykę inscenizacji, każda nuta i scena przypomina tu porcelanowe cacko, może i nie do końca wysublimowane, ale z pewnością samo w sobie śliczne.

W to na ogół szczęśliwe widowisko wdarło się kilka nieczystych tonów. Mniejsza już o wleczony po scenie wózek konfederatów z nieruchomymi kołami, czy dość wątpliwe solowe popisy wokalne jednego z aktorów w repertuarze złożonym z pieśni dziadowskich. Grubszą sprawą jest natomiast elementarny brak zaufania do widza, i dopełnienie aż nadto czytelnych w swojej wymowie scen pedagogicznym morałem. Aż dwukrotnie wygłasza go wystylizowany na Staszica ksiądz, prawiąc z mobilnej ambonki przejeżdżającej pośród tłumu postaci nagle znieruchomiałych w pokorze, i ze spuszczonymi jak Bóg przykazał głowami.

Pomimo wszystko tą "Sarmację" uznać należy za udaną i bezpretensjonalną próbę stworzenia "teatru środka" (o dość szeroko zakrojonej potencjalnej widowni), czemu należało przyklasnąć, co też niniejszym uczyniłem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji