Artykuły

"Francesco" i "Iwona, księżniczka Burgunda", czyli o świętym i milczeniu

"Francesco" w reż. Wojciecha Kościelniaka z Teatru Muzycznego z Gdyni i "Iwona, księżniczka Burgunda" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego z warszawskiej Opery Narodowej na XV Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

"Francesco" Teatru Muzycznego z Gdyni to zabawny, ale momentami banalny musical; "Iwona, księżniczka Burgunda" z warszawskiej Opery Narodowej - wyjątkowa.

Ci, którzy zamiast na wycieczkę za miasto, udali się w długi majowy weekend do Opery Nova, na pewno nie pożałowali. Czekały na nich dwa niezwykłe zespoły - Teatr Muzyczny im. Baduszkowej z Gdyni oraz Teatr Wielki Opera Narodowa z Warszawy. Pierwszy pokazał w czwartek "Francesco" [na zdjęciu] - musical opowiadający o życiu świętego Franciszka z Asyżu. Drugi sięgnął po operę "Iwona, księżniczka Burgunda" na podstawie dramatu Witolda Gombrowicza. Choć oba spektakle były niezwykle plastyczne, a artyści udowodnili nie tylko wokalny, ale także aktorski kunszt, to tylko warszawska realizacja zasługuje w pełni na wyrazy uznania.

Musical o św. Franciszku

Gdyńscy twórcy sięgnęli do historii średniowiecznego mistyka i stygmatyka - tematu dość niezwykłego jak na musicalowe popisy. Na scenie nie brakuje więc subtelnych barw - beżu przeplatanego pastelami, skromności zmieszanej z karnawałową zabawą, modlitewnej zadumy i wdzięcznego śpiewu. Muzyka od pierwszych taktów robi wrażenie idealnie dopasowanej do czasu i miejsca - skoczne harce Franciszka-zawadiaki płynnie przechodzą w miłosne wyznania Beatrycze, a odgłosy ptaków - w marszowy krok rycerzy. Świetnie spisuje się w tym klimacie zespół tancerzy, który czasem z przekąsem obrazuje społeczeństwo wieków średnich. Choreografia Janusza Skubaczkowskiego i Beaty Owczarek ubarwia scenę i pozwala docenić niezwykłą dyscyplinę wykonawców. Bez wątpienia pochwały należą się Natalii Grosiak oraz Małgorzacie Regent, które z gracją i pełnym urokiem wykonały partie Klary oraz Beartice.

Z "Francesco" wychodzi się jednak z niedosytem. I to najwyraźniej wina nie dobrej realizacji, a libretta. Choć świetnie wpisuje się w ramy gatunkowe, dążąc do lekkiej i wesołej formy, staje się momentami zbyt banalną historyjką. I choć to wdzięczna opowieść, łatwo odnieść wrażenie, że gdyby nie kilka łacińskich zwrotów wplecionych w rymowany tekst, "Francesco" nadawałby się do animowanych opowieści biblijnych, którymi niedawno jeszcze raczyło się dzieci podczas szkolnych rekolekcji.

Gombrowicz w operze

Sobotnia "Iwona, księżniczka Burgunda" to majstersztyk. Dopracowana jest w najdrobniejszym szczególe. Na początek zaskakuje elegancka scenografia - baśniowa kraina labiryntu. Druga zaleta to świetne kostiumy zgrane z doborową obsadą - od przedziwnych ciotek (niebanalne: Joanna Cortés i Agnieszka Dąbrowska) po przypominającego amanta-stylistę Szambelana (Artur Ruciński) po fantastycznego upstrzonego ptasimi piórami pilota-nielota, Piotra Łykowskiego w roli Cyryla.

Opera Zygmunta Krauzego bazuje na dialogach wziętych ze sztuki. Nie ma tam typowych arii, ale recytatywy, dialogi miedzy bohaterami. Bardzo przypomina tym samym teatr, świetnie zilustrowany dźwiękami. Tytułową role powierzono Kindze Preis - milczenie aktorki dramatycznej podkreśla dysonans pomiędzy kreowaną przez nią bohaterką, a dworskim światem. Trzeci plus, przypieczętowujący sukces "Iwony", to muzyka - nie tylko tło, ale i źródło zabawy kompozytora i wykonawców. Jest lekka, nowoczesna, momentami groteskowa - zupełnie jak Gombrowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji