Artykuły

Dorian Gray obnażony

"Portret Doriana Graya" reż. zespołu w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Sceniczna adaptacja "Portretu Doriana Graya" Oscara Wilde'a, przygotowana w Teatrze Wybrzeże, najbardziej przypomina przegadany skrypt z lektury. Zaledwie pobrzmiewają w niej ciche echa drapieżności i fenomenalnych konceptów pierwowzoru

Temat stanowiący oś powieściowych wydarzeń pojawiał się w kulturze jeszcze przed powstaniem powieści Wilde'a i powracał wielokrotnie po jej opublikowaniu. Mowa tu o zaprzedaniu duszy w zamian za wieczną młodość. Jednak motyw faustowski absolutnie nie wyczerpuje sensów "Portretu Doriana Graya". A jego wybrzeżowa adaptacja ogranicza się prawie wyłącznie do nich.

Szkoda, że w scenicznej adaptacji "Portretu" całkowicie zostały pominięte inne poruszane w powieści na marginesie akcji tematy; jak chociażby rola mediów w kreacji naszego spojrzenia na świat, dyskusja na temat celu i formy sztuki czy kwestie polityczne. Choć sama powieść powstała ponad wiek temu, brzmią one wszystkie zadziwiająco aktualnie. Czyż chociażby fragment: "Przemowa jego dowodziła, że dziedziczna głupota rasy jest najsilniejszą twierdzą obronną społeczeństwa. Dobrodusznie nazywał ją zdrowym rozsądkiem" nie jest trafniejszy i mocniejszy, niż wszystkie epitety, którymi obrzucają się nam współcześni politycy?

Realizatorzy przedstawienia postawili na minimalizm. Znacznie zredukowali liczbę bohaterów wydarzeń, całą akcję umieścili w prawie pustej, neutralnej przestrzeni zbudowanej ze stalowych płyt. Ożywiają ją drobne elementy, jak na przykład wiatrak wentylatora, który - niczym w filmie "Harry Angel" Alana Parkera - bardziej podkreśla niż rozładowuje duszną atmosferę. Jednak ten minimalizm nie pomaga wcale wybrzmieć silniej świetnym dialogom zaczerpniętym z Wilde'a. Większość aktorów w trakcie długich wymian zdań nie bardzo wie co ma ze sobą zrobić na dużej, całkowicie pustej scenie, mówiąc chodzi po niej bez większego składu, przemierzając bez celu całe chyba kilometry. W efekcie większa część przedstawienia to przegadany skrypt z książki, grany w nużąco jednostajnym tempie, który z teatrem niewiele ma wspólnego. A fatalne wręcz jest rozwiązanie sceny morderstwa: Dorian stojąc nieruchomo recytuje w stronę publiczności odpowiedni fragment książki, dokładnie tak jak jest napisana, czyli z narracją w trzeciej osobie.

Blado prezentują się odtwórcy głównych ról. O ile wcielający się w tytułową postać Piotr Domalewski wypada nieźle w początkowych scenach, gdy Dorian jest naiwnym młodzieńcem, o tyle nie radzi sobie już zupełnie z Dorianem dojrzałym - człowiekiem przedkładającym estetykę nad etykę, ciało nad duszę, eksperyment nad jego efekty. Mirosław Baka (sceniczny lord Henryk) do zagrania ma za to niewiele. Powieściowy bohater, postać intrygująca i wielowymiarowa, na scenie stała się jednak szalenie jednoznaczna; ot, po prostu kolejny wrażliwy cynik, swoją postawą broniący się przed okrutnym światem.

Najciekawszym zabiegiem w adaptacji jest przeprowadzone w subtelny sposób uwspółcześnienie powieści. Jej akcja nie zostaje jednak dosłownie przeniesiona do dzisiejszych galerii sztuki, salonów polityków czy willi bohaterów kolorowych gazet. Oryginalne kostiumy, postmodernistycznie skompilowane ze strojów współczesnych oraz ubrań z epoki, nie przypisują wydarzeń do żadnego konkretnego czasu. Jedyną wskazówką - za to jednoznaczną - jest odwołanie do wysadzanej diamentami czaszki, kontrowersyjnego dzieła brytyjskiego artysty Damiena Hirsta.

"Portret Doriana Graya" pełen jest niedopowiedzianych wątków homoseksualnych. Realizatorzy przedstawienia dodali do akcji spektaklu parę scen, które unaoczniają to, czego przy lekturze powieści jedynie się domyślamy. Czemu? Chyba jedynie dlatego, że to temat popularny i ciągle w Polsce żywo dyskutowany, przerabiany też już w Gdańsku na scenie (w spektaklu "Spalenie matki"). Jednak scena erotyczna, zbudowana na wzór obrzędu religijnego, wydaje się tu całkowicie zbędna. A jeżeli miała być odważna i kontrowersyjna, takiego wrażenia wcale nie robi. Podkreśla jedynie dobitnie trend panujący ostatnio w Teatrze Wybrzeże, w którym rozebranie aktora ma być synonimem przedstawienia nowoczesnego a garść modnych tematów udaje prawdziwą dyskusję z widzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji