Artykuły

Klątwa, czyli koniec tabu?

"Klątwa" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Wierszalin w Supraślu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Teatr przez lata czerpał tematy z szafy spraw zakazanych. Wraz z upadkiem kolejnych tabu obszar, na którym artyści szukali inspiracji, zaczął się zawężać. O skutkach tego procesu przekonał się Piotr Tomaszuk, którego "Klątwa" nie ma już siły jego wczesnych spektakli.

Czy po latach dyskusji wokół przedstawień Krzysztofa Warlikowskiego, Przemysława Wojcieszka, sztuk Ingmara Villqista, Marka Modzelewskiego, Bartosza Żurawieckiego rozmowa o uczuciach "par jednopłciowych" ma jeszcze cokolwiek wspólnego z przełamywaniem utrwalonych społecznie zakazów? Homoseksualizm nie jest już żadnym tabu, ale stałym elementem publicznych debat.

A stosunek Polaków do mniejszości etnicznych i wyznaniowych? Zaszłości wojenne? Polska niebohaterska? Po ostatnich kilku sezonach nikt już nie nazwie polskiego antysemityzmu "zamiatanym pod dywan", a historii opisanych przez Jana Tomasza Grossa w "Strachu" - marginalizowanymi. Młode pokolenie twórców (Paweł Passini, Artur Pałyga, Wojciech Klemm, Paweł Demirski) zabrało się do nich z zachłannością i wyczuciem, zamieniając tabu w mainstream. A kulturowy zakaz kazirodztwa? M.in. dzięki "Uroczystości" ("Festen") Grzegorza Jarzyny (Teatr Rozmaitości, 2001) temat ten wyszedł z szafy.

Co zatem zostało we wstydliwej szafie naszej kultury? Dziecięca seksualność? Weszła na polskie sceny wraz z nowymi odczytaniami dramatów Franka Wedekinda. Michał Borczuch przyjrzał się sprawie, "o której się nie mówi", w "Lulu" (Stary Teatr w Krakowie), a Wiktor Rubin w "Przebudzeniu wiosny" (Teatr Polski w Bydgoszczy). AIDS zadomowiło się w teatrach długo przed "Aniołami w Ameryce" Warlikowskiego, a dziś na listę tematów trafiły także dystrofia Duchenne'a ("Postępujący zanik mięśni" Andrzeja Bartnikowskiego, Teatr Polski w Poznaniu), białaczka, nowotwory, syfilis (odkryty na nowo podczas roku Stanisława Wyspiańskiego).

Przeglądajmy szafę dalej. Przemoc fizyczna i symboliczna wobec kobiet? Trudno znaleźć miasto, gdzie nie wystawiano by "Monologów waginy" Eve Ensler albo tekstów Elfriede Jelinek czy Dei Loher, nie organizowano odczytów czy konferencji o ciele, płci, queer, gender. A starość? Starość przeżywa trzecią młodość. Umierający w samotności Kazimierz (Stanisław Brudny) był bohaterem "Miłość ci wszystko wybaczy" Przemysława Wojcieszka, jednej z głośniejszych premier Teatru Polonia. We wspaniałych rolach powracają Danuta Szaflarska, Andrzej Łapicki, Teresa Budzisz-Krzyżanowska. Co pozostaje?

Najwyższą półkę szafy niedomówień zajmowały długo sekrety Kościoła. Tym tropem poszedł Piotr Tomaszuk, dyrektor Wierszalina, teatru, którego racją bytu było przez lata sięganie do tabu. Wystawiając ponownie "Klątwę" Stanisława Wyspiańskiego (pierwszą inscenizację przygotował w 1994 r.), chciał pokazać, jak wiara staje się narzędziem manipulacji i zbrodni. Inscenizując historię Księdza (Dariusz Zakrzewski) związanego wieloletnim romansem ze służącą (Młoda - Katarzyna Siergiej), pokazał czarną mszę, w której zarówno duchowny, jak i mefistofeliczny Pustelnik androgyn (Rafał Gąsowski) jednakowo angażują się po stronie zepsucia, okrucieństwa i grzechu.

Gdy Młoda poświęca siebie i swoje dzieci jako całopalną ofiarę na rzecz uwolnienia osady od dręczącej ją suszy, nie jest to krok w stronę oczyszczenia, lecz upadku. Pokraczni, upiorni, obleczeni skrawkami worków mieszkańcy wioski, dla których poświęca się dziewczyna, przypominają raczej agresywną, pierwotna sforę niż niewinnych nieszczęśników cierpiących za cudze występki. Można by w nich zobaczyć karykatury postaci z "Acropolis" Jerzego Grotowskiego, rzeźby Hasiora albo bezkształtne, groteskowe kukły z obrazów Wojtkiewicza. Z pobielonymi twarzami czołgają się w prochu, walczą o zwierzęcą czaszkę, szczują Młodą lub tupiąc, zrywają się do jednostajnego chocholego tańca wokół sceny. Bezrefleksyjni, szaleni, metodycznie okrutni.

Tomaszuk wprowadził do "Klątwy" nieoczekiwany wątek wschodni. Matka Księdza (Edyta Łukaszewicz-Lisowska) pojawia się wśród chrapliwej orientalnej muzyki jako postać z teatru kabuki. Pustelnik ma być wcieleniem buddyjskiej idei mistrza przewodnika zajmującego się rozwojem jednostki, a nie manipulowaniem masami. Ten zamysł kompletnie się jednak nie udaje. Roztańczony, wężowy Rafał Gąsowski nie jest oponentem sprzeniewierzającego się powołaniu Księdza, ale kolejnym demonem kusicielem, jaki pojawiał się w spektaklach Wierszalina. Temat Kościoła jako instytucji produkującej jednostki zakłamane, kalekie moralnie, rozdarte wewnętrznie wypada blado. Szczególnie na tle tak ciekawych realizacji jak "Matka Joanna od Aniołów" Marka Fiedora czy "Ja jestem zmartwychwstaniem" Przemysława Wojcieszka. Precyzyjny spektakl staje się raczej popisem ruchowo-plastycznym niż wstrząsającym przeżyciem.

Czyżby szafa ze sprawami, o których się nie mówi, była już pusta?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji