Artykuły

Obywatelu, obyś zwyciężył!

Wodziński daje znać, że problem przez niego poruszany dotyczy nas "tu i teraz", a jeśli tak, to zgodnie z bydgoską tradycją, widzowie są w spektaklu czymś więcej, niż tylko elementem dekoracji - o spektaklu "Krasiński. Nie-Boska Komedia. Instalacja teatralna" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Borough of Islington z Nowej Siły Krytycznej.

Państwowi dygnitarze, miejscowi notable i wszechmocne media mkną na Pomorze. W gdańskiej bazylice nowy arcybiskup deklamuje ludowi swoją dewizę - Walczę dla Chrystusa - mówi. Lud w ekstazie poci się i bije brawo. Czerwienią się informacyjne paski telewizji i portali internetowych. A w tym samym czasie - gdzieś w "Polsce A" - przed TV siedzi grupa postępowych i mruczy pod nosem coś o "moherowym ciemnogrodzie". Polska ma swój synonim. Jest nim "różnorodność". Od kilkunastu lat trwa u nas wojna dwóch światów. Spotkanie Wschodu z Zachodem. Okupiona ofiarami światopoglądowa bitwa. Każda ze stron ma swoich guru, wizjonerów i wszechwiedzących wodzów. Każda ze stron ma swoją definicję rozwoju. "Nie-Boska Komedia. Instalacja Teatralna" Pawła Wodzińskiego jest mocnym komentarzem do tego społecznego procesu, który pełen jest niszczycielskich sił i kreatywnej energii zarazem.

Bydgoski spektakl to nie prosta konstrukcja wyliczająca wszystkie "za" i "przeciw". To nie głos opowiadający się za którąkolwiek opcją. Taką sytuację w dużej mierze zawdzięczamy Krasińskiemu, który swój utwór zbudował na fundamencie chaosu, gatunkowego synkretyzmu i wielowątkowości. Te autorskie pułapki Wodziński przekuwa w swoje atuty, tworząc opowieść w oparciu o społeczny wymiar dramatu. Ważnym elementem jest grupa 20 statystów, obejmująca wszystkie grupy wiekowe. Obecność na scenie "ludzi z ulicy" tworzy efekt bliskości, który potęgowany jest przez wydłużone sceny ślubu, wesela oraz chrztu. Wodziński rozdął obrzędowość "Nie-Boskiej Komedii". Ślub Hrabiego Henryka (Marek Tynda) oraz chrzciny Orcia stają się nie tylko pełnymi symboliki i farsy rytuałami, ale przede wszystkim tłem, tradycyjnym wstępem, które tylko czeka na kontrę i sprzeciw. Statyści zaś nie są żadnym dodatkiem do spektaklu. Ich obecność odziera teatr choć z części iluzji. Wodziński daje znać, że problem przez niego poruszany dotyczy nas "tu i teraz", a jeśli tak, to zgodnie z bydgoską tradycją (a może raczej postępem), widzowie są w spektaklu czymś więcej, niż tylko elementem dekoracji.

Fundamentem konfliktu są postaci Henryka i Pankracego (Jerzy Pożarowski). Pierwszy jest obrońcą starego porządku, drugi to wymuskany i lśniący politykier. Obaj są kimś więcej, niż tylko figurantami symbolizującymi określony system. Bo nie o same obyczaje i moralność idzie, ale raczej o interakcje, do jakich dochodzi w społecznościach, które mamione są starymi księgami i miałką nowoczesnością. Henryk i Pankracy to kreatorzy, którzy chcą modelować ludzkie umysły. Dlatego żaden z nich nie będzie do końca szczery, obaj będą udawali, grali swoje role, sprzedawali swój program. Dwaj złodzieje czasu, którzy marzą o zdobyciu rządu dusz. Henryk to mitoman odwołujący się do przeszłości i tradycji, Pankracy jest zaś mistrzem socjotechniki, w swoich rękach ma programowe broszury, a na twarzy szeroki uśmiech.

Akcja spektaklu toczy się w pomieszczeniu przypominającym szkolną klasę. Surowe ściany, z charakterystycznym pasem zielonej farby, zatopione są w obrzędzie, w religijnych pieśniach, z którymi na początku utożsamiają się wszyscy członkowie społeczności. W miarę upływu czasu Henryka opuszczają kolejni ludzie. Ich bunt przeciwko istniejącemu porządkowi nie jest głośny. Sprzeciw wyrażany jest poprzez słowa, które pisane są kredą na ścianach i podłodze. Wiele jest chaosu w tym procesie. Osamotnienie Henryka dokonuje się w niewygodnym bałaganie scenicznym. Ciężko znaleźć w nim drogowskaz, który pozwoli widzowi ugryźć sens procesu. Jednak Wodziński rekompensuje ów mentlik jedną prostą sceną, która bałagan i chaos układa w sensowną całość. Wszystko porządkuje ultrafiolet, pod którego promieniami ściany klasy okazują się zapisane od podłogi, aż po sufit. Pomieszczenie na kilka sekund zatapia się w nigdy nie wypowiedzianym buncie. Na ścianach widać sprzeciw, który ludzie ze strachu i przyzwyczajenia chowają gdzieś głęboko w sobie. Stary porządek i stare wartości zawsze obrośnięte są gigantyczną masą tabu. W końcu Hrabia zostaje sam. Społeczeństwo wybiera "nowoczesność" zamiast "konserwy". Henryk pięknie się zabija.

Co wybrali ludzie? Czym jest (będzie?) nowy porządek? To zależy tylko i wyłącznie od nas. Pankracy zwycięża. Uśmiechnięty podchodzi do mikrofonu, by wygłosić kolejną ze swoich czarodziejskich mówm, mających porwać tłum. Co zrobimy? Wyłączymy mu mikrofon i nie damy się oszukać? Pewien książę powiedział kiedyś: "Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza." Wodziński dopełnia tę sentencję ostrzeżeniem przed współczesnymi szamanami, nabierającymi społeczeństwo na lśniące hasła. Nie dajmy się wodzić za nos!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji