Salt już nie robię
- Nieoficjalnie przychodzi do mnie wielu młodszych kolegów z prośbą o radę. Wśród nich są głównie ludzie z teatru, w którym pracuję, gdzie wszyscy są jedną wielką rodziną. To taka społeczna belferka. Płatna moralnie, a nie finansowo - mówi JAN KOBUSZEWSKI, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.
Jest jednym z mistrzów polskiego kabaretu, pan "wysoki na twarzy, pociągłego wzrostu", czyli... Jan Kobuszewski, Właśnie skończył 74 lata.
Czego Panu życzyć z okazji 74. urodzin, które obchodziliśmy 19 kwietnia?
Jan Kobuszewski: - Stereotypowo: zdrowia, szczęścia, pomyślności.
Kiedyś powiedział Pan, że jest słabeuszem i ma mizerną kondycję. Czyżby?
- Musiałem to powiedzieć niedawno, bo kiedyś to ja byłem bardzo wysportowany. Wiek jednak robi swoje. Forma fizyczna systematycznie spada. Już nie potrafię zrobić pełnego salta w przód i w tył, nie pływam na długie dystanse, nie jeżdżę na nartach. Wierzę jednak szczerze, że te wszystkie fizyczne niedostatki mogę zrekompensować psychiką.
Przywilejem mistrza jest nauczanie. Dlaczego nigdy nie wykładał Pan w szkole aktorskiej?
- Proponowano mi to kilka razy, ale odmawiałem. To duża odpowiedzialność, a ja byłem zawsze bardzo zajęty zawodowo. Jeśli chciałbym uczyć, musiałbym zrezygnować z części zajęć. Tyle, jeśli chodzi o etatowe nauczanie. Nieoficjalnie przychodzi do mnie wielu młodszych kolegów z prośbą o radę. Wśród nich są głównie ludzie z teatru, w którym pracuję, gdzie wszyscy są jedną wielką rodziną. To taka społeczna belferka. Płatna moralnie, a nie finansowo.
Czy mógłby Pan nas nauczyć sztuki rozśmieszania ludzi?
- Tego nie można się nauczyć. Albo się ktoś z tym rodzi, albo nie. To dar Boga lub - jak kto woli - natury. Jeśli ktoś tego komediowego daru nie posiada, to może lepiej, żeby spróbował swoich sił w tragedii.
Innym przywilejem mistrza jest ocenianie. Dlatego proszę powiedzieć, jakie jest Pana zdanie o kabaretach, które dzisiaj działają na polskich scenach?
- Ależ się pan przyczepił tego mistrza. Sam sobie nie uzurpuję tego tytułu, często nawet protestuję. Dla jednych mogę być przecież mistrzem, a dla drugich partaczem. Rozstrzyganie o czyimś mistrzostwie jest dość enigmatyczne.
Jest Pan mistrzem!
- Mimo to nie czuję się władny oceniać moich młodszych kolegów. Mogę powiedzieć tyle, że jeśli ktoś w skeczach wykłada kawę na ławę i bije po oczach, to nie jest to przedstawienie dla mnie. Ja wolę tajemniczość i dwuznaczność.
Mówi się, że jaka publiczność, tacy artyści...
- Równie dobrze można powiedzieć na odwrót: jacy artyści, taka publiczność. Oczywiście, nie chciałbym tutaj generalizować, bo są wyjątki od reguły. Nie chciałbym też operować nazwami i nazwiskami.
Widzi Pan następców mistrzów?
- Powiem coś banalnego: poziom przedstawień i ich treść są uzależnione od otaczającej nas rzeczywistości. Kropka.
Jaka ona jest?
- Urodziłem się w ciężkich czasach. Przeżyłem wojnę, okupację, powstanie. Dzisiaj jestem szczęśliwy, że mogę się swobodnie wypowiadać i dyskutować z ludźmi o innych poglądach. To ogromny skarb demokracji. A jaka jest rzeczywistość? Wszystko płynie. Głęboko wierzę, że w dobrym kierunku...
Jan Kobuszewski - urodził się w Warszawie 19 kwietnia 1934 roku. Od 22 lat związany jest z Teatrem Kwadrat. Występował m.in. w kabarecie "Dudek", Kabarecie Starszych Panów oraz Kabarecie Olgi Lipińskiej.