Artykuły

Pan Twardowski schodzi z księżyca

Na próżno jednak szukać w tej inscenizacji tak dobrze znanego ludowego folkloru. — To jest bardzo współczesna historia — zapewnia choreograf Gustaw Klauzner.

Legendę o panu Twardowskim pamiętają chyba wszyscy. Rzecz dzieje się w Krakowie w XVI wieku. Mistrz Twardowski, ścigany przez natrętnych wierzycieli, w geście rozpaczy wzywa na pomoc samego Diabła. A ten snuje przed nim cudowne wizje i zabiera w podróż nad dachami miasta. Obaj trafiają do kopalni srebra w Olkuszu i na dziką polanę, gdzie piękne kobiety kuszą Twardowskiego swoimi wdziękami do tego stopnia, że ten podpisuje z Diabłem cyrograf — odda swoją duszę w Rzymie.

Zanim jednak zwiedziony podstępem znajdzie się w karczmie Rzym, gości na Wawelu, skąd przywołuje duszę zmarłej Barbary Radziwiłłówny. Aż wreszcie nie chcąc wywiązać się z danej Diabłu obietnicy, ucieka aż na księżyc. Za nim podąża Pani Twardowska. Tyle legenda, której wersja Różyckiego pozostaje wierna. Jak będzie w tym przedstawieniu? — U mnie nie ma księżyca, a wszystko kończy się happy endem — mówi Klauzner. Choreograf podkreśla, że zależało mu na zwróceniu uwagi na rolę Pani Twardowskiej.

W rezultacie więc powstała wzruszająca historia miłosna, bo to dla żony Twardowski powraca z wędrówki z Diabłem. - Zostaje postawiony przed wyborem. Znajduje się w tunelu, tak jak ludzie przeżywający śmierć kliniczną. Niektórzy się poddają, idą w to, niektórzy, tak jak Twardowski wracają — tłumaczy choreograf.

Co ważne w spektaklu nie będzie śladów cepelii. Główni bohaterowie to ludzie współcześni, piękni i młodzi, którzy borykają się z codziennymi problemami. — Twardowskiego przeraża cały świat, stosy papierów, rachunków, które na niego spadają. Dziś wiele małżeństw rozstaje się nie dlatego, że przestają się kochać, ale dlatego, że przerastają ich sytuacje życiowe — zauważa Gustaw Klauzner.

Mimo współczesnego potraktowania tematu jest to jednak w głównej mierze balet klasyczny. - Ruchy w tańcu współczesnym bardzo ciężko dopasować do ludowej muzyki Różyckiego — tłumaczy choreograf, ale zapewnia, że nie zabraknie tu elementów baletu współczesnego.

Gustaw Klauzner chce zmienić tradycyjne spojrzenie na Pana Twardowskiego. Czy mu się to uda? Istnieje legenda mówiąca, że Pan Twardowski mści się z księżyca, na wszystkich, którzy chcą zmieniać jego historię...

Oby na inscenizację w Teatrze Wielkim spojrzał przychylniejszym okiem.

Premiera spektaklu odbędzie się w niedzielę. Przygotowana została z myślą o obchodzonym 29 kwietnia Międzynarodowym Dniu Tańca. Święto ustanowione zostało w 1982 roku przez Instytut Francuski w Paryżu. Przypada ono w dniu urodzin Jeana-Georgesa Noverre, choreografa i reformatora baletu, który zrewolucjonizował tę dziedzinę sztuki.

O Panu Twardowskim

Choć postać Pana Twardowskiego, wzorowanego na Janie Twardowskim, czarnoksiężniku na dworze Zygmunta Augusta, pojawiła się w legendzie już w XVI wieku, na scenę trafiła dopiero w wieku XIX i to za sprawą Włocha — Virgiliusa Calora, dyrektora Teatru Wielkiego w Warszawie.

Do legendy powrócono po odzyskaniu niepodległości. W dwudziestoleciu międzywojennym Ludomir Różycki skomponował muzykę do baletu, powierzając napisanie libretta swojej żonie — Stefanii. To ona miała decydujący wpływ na kształt dzieła. Wbrew mężowi postanowiła uwiecznić w historii swojego ukochanego kotka — Pazurka, którego do dziś podziwiać możemy w scenie przelotu nad dachami Krakowa.

Balet zagrano z powodzeniem aż 500 razy. Już na pierwszą próbę generalną przyszło tyle widzów, że musiała interweniować policja. Sława Pana Twardowskiego trwa do dziś. To jeden z najchętniej wystawianych polskich baletów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji