Artykuły

Wiele słów w ciszy

- Na widowni zasiadły głównie osoby głuchonieme i niedosłyszące. Stał się cud. Oni wszystko rozumieli! Słychać było, że niektórzy widzowie wypowiadają moje kwestie, bezwiednie tłumacząc je z mego migania! Pierwszy raz doświadczyłam, że to, co migam, to tekst! - pracę nad "Dziećmi mniejszego Boga" wspomina warszawska aktorka Maria Ciunelis.

Pauza, cisza dla aktora to niebywały atut - podkreślał Gustaw Holoubek. Ale co robić, gdy cała główna rola jest niema, lecz pada w niej mnóstwo słów - i to przesiąkniętych emocjami?

Marzec 1989 roku. Nieciekawy czas dla teatrów. Premiera "Dzieci mniejszego Boga" Marka Medoffa, reżyseruje Waldemar Matuszewski. W roli Jamesa Leedsa, nauczyciela mowy w szkole dla głuchych - Krzysztof Kolberger. Sukces!

Cytaty z widowni

- To było na fali filmu Randy Hainesa, z wielkimi rolami Williama Hurta i Mariee Matlin, która w 1987 roku dostała Oscara za "moją rolę". Wszyscy znali tę historię, bo widzieli ją wcześniej w kinach - wspomina Maria Ciunelis [na zdjęciu].

Aktorka uparła się, że będzie migać naprawdę.

- Koledzy trochę się na mnie wkurzali: że zawyżam poziom. Przecież nie robimy tego dla głuchych! - mówili. Ale to przecież bez sensu: machać rękami bez ładu i składu. Przecież cała moja rola była niema! - emocjonuje się do dziś.

Satysfakcja? Duża, ale prawdziwa nagroda przyszła później. W1996 roku, na zamówienie Polskiego Związku Głuchych (obchodził pół wieku istnienia), spektakl wznowiono.

- Męczyliśmy się przy tym wznowieniu, to były dwa tygodnie ciężkich prób, by sobie przypomnieć.

Podwaliny. "Marzy mi się zespół grający w języku migowym i dla tego odbiorcy" - mówi Maria Ciunelis. Obok aktorki młode opoki przyszłej sceny - Monika Majer i Michał Lach.

Maria Ciunelis: Migowy? Udaje mi się nieźle porozumiewać, ale na przykład nie znam liczebników i ciągle pytam, jak pokazać "Warszawę".

tekst i sytuacje. Za to nie było problemów z odtworzeniem znaków migowych! Ręce same się nam układały! - opowiada aktorka.

Na widowni zasiadły głównie osoby głuchonieme i niedosłyszące. Stał się cud.

- Oni wszystko rozumieli! Słychać było, że niektórzy widzowie wypowiadają moje kwestie, bezwiednie tłumacząc je z mego migania! Pierwszy raz doświadczyłam, że to, co migam, to tekst! Zawsze się bałam, czy dobrze pokazuję, czy nie za szybko... Nie, przecież do nich docieram! Mój przekaz jest czytelny!

Pilna i zdolna

- Marysia była wyjątkową uczennicą. Fenomenalnie zapamiętywała znaki. Ćwiczyliśmy kilka miesięcy, w każdej wolnej chwili, gdzie tylko się dało. Nauczyła się języka migowego do tego stopnia, że pewne rzeczy możemy już konsultować telefonicznie! - wspomina Mirosława Skowrońska, znana z migania w TVP.

- Żeby nie było wątpliwości: uczyłam się na potrzeby konkretnych projektów i choć udaje mi się nieźle porozumiewać z innymi, to wielu rzeczy nie potrafię. Nie znam liczebników, nie mogę zapamiętać dni tygodnia, nazw miesięcy... Ciągle pytam, jak pokazać "Polska" albo "Warszawa" - dodaje skromnie Ciunelis.

Killevippen.

W tamtych czasach przygotowała dla Teatru TV adaptację powieści Astrid Lindgren "Nils Paluszek". Wszystkie sceny rozgrywane są jednocześnie w języku migowym oraz mówionym - by widowisko było zrozumiałe również dla widzów słyszących. Nieźle, jak na debiut reżyserski...

- Nie dość, że debiut, to jeszcze wycofał się chłopiec odtwarzający tytułową postać. Musiałam ją zagrać, żeby uratować projekt - przyznaje aktorka.

Główną rolę Marty porywająco odtworzyła niesłysząca Monika Majer.

- Objawienie! Bezapelacyjnie wygrała casting. Jest niesamowicie zdolna Rewelacyjnie nam się pracowało - chwali Ciunelis.

Tytuł spektaklu "Killevippen" to magiczne słowo klucz. Łączy więzami przyjaźni samotnych i nieszczęśliwych. A o Monice Maria Ciunelis nie zapomniała. W 248. odcinku "Na dobre i na złe" poleciła ją do roli Ani, przyjaciółki nieslyszącego Adama. Przed kamerą Monika zachowywała się jak profesjonalna aktorka. Na ekranie migała z Olgą Bończyk.

Dzieci mniejszego Boga

Niecałe dwa lata temu razem z przyjaciółką, aktorką Anną Gornostaj, postanowiły wystawić tekst Medoffa raz jeszcze. W Forcie Sokolnickiego, w siedzibie Towarzystwa Teatrum.

- Miałam kłopot z rolą chłopaka. Długo szukałam. W końcu przez znajomą córki ze studiów dowiedziałam się o Michale. Wysłałam mu SMS-a, czy by nie przyszedł na próbę. Kiedy się zjawił, to myśmy się dosłownie rzuciły na niego z tej radości, że w ogóle przyszedł. Musiał być oszołomiony, bo zagadałyśmy go na amen. Pewnie z tego szoku zgodził się grać - opowiada aktorka.

I tak do grupy dołączył utalentowany Michał Lach (również nie słyszy i świetnie miga). Szybko stał się mózgiem przedsięwzięcia.

- Był suflerem, inspicjentem, najlepszym asystentem. Zdarzało się, że zapominałam o jakichś rozwiązaniach czy sytuacjach, on to natychmiast wyłapywał. Szybko oswoił stres. Miał łatwiej, bo z Moniką znają się ze szkoły - opisuje Ciunelis.

Premiera była trudnym sprawdzianem. Minęło 20 lat, kto pamięta już film, który przed laty napędził widzów do teatralnej sali?

Ale... Spektakl jest grany dla mieszanej widowni, często wyjeżdża poza Warszawę. Teatr dla głuchych? Czas najwyższy!

- Marzy mi się, by powstał zespół grający w języku migowym i dla tego odbiorcy. Chciałabym pomóc Monice i Michałowi - by pociągnęli to dalej. Teatr przecież zasadza się na skrócie, symbolu, metaforze, sama gestykulacja języka migowego jest bardzo teatralna - argumentuje Ciunelis. I dodaje:

- Moi aktorzy myślą o komedii, którą można by przetłumaczyć na migowy. Bardzo by chcieli zagrać w czymś śmiesznym. Jeszcze nie znalazłam odpowiedniego tekstu, ale znajdę! Znajdę na pewno!

Rozmaitości zawodowe

Maria Ciunelis. Absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej (1984), debiutowała w filmie Barbary Sass "Dziewczęta z Nowolipek" (nagroda w Gdańsku za rolę Franki), a w teatrze - tytułową rolą Matki w dramacie Witkacego w reżyserii Jana Englerta (Teatr Polski, Warszawa, 1984). Potem przyszły role u Sass, Łazarkiewicz, smakowite epizody u Szulkina, Zanussiego, Leszczyńskiego, Wajdy, Koterskiego, Jandy... I seriale: "Miasteczko", "Samo życie", "Plebania", no i "Na dobre i na złe", w którym zagrała tylko raz, ale za to napisała kilkadziesiąt odcinków. Bo spełnia się także jako scenarzystka.

Najważniejszy jest jednak teatr. Po epizodzie w Teatrze Polskim trafiła do Ateneum, któremu pozostaje wierna. Tu odniosła największe sukcesy w głównych rolach u Warmińskiego, Hanuszkiewicza, Cywińskiej, w spektaklach Szejda, Nyczaka, Sass, Zaleskiego, Pawłowskiego... Także reżyseruje - właśnie pracuje nad nową wersją "Bajek robotów" Stanisława Lema na otwarcie prywatnego Teatru Capitol, należącego do Anny Gornostaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji