Artykuły

Potrzeba zagłębia

"Polterabend" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Grzegorz Kopaczewski w Teatrze.

Autorzy "Polterabend" zabierając się za pisanie sztuki, a potem jej inscenizację, mieli wielkie ambicje. Wytłumaczyć Śląsk - tym, co go nie znają, i tym, którzy myślą, że go znają. Dla utrudnienia - wszystko napisane i zagrane gwarą. Te ambicje na scenie widać. Przez dom śląskiej rodziny przetacza się Historia.

Główna izba i ogródek są miejscem konfliktów zasadniczych i najpoważniejszych: polsko-niemieckiego, śląsko-niemieckiego, śląsko-polskiego. Życie bohaterów jest targane przez dwudziestowieczne izmy: hitleryzm i stalinizm, nacjonalizm i indywidualizm, humanizm i terror. To konflikty wpływające na jednostkę i społeczeństwo, z ich pomocą autorzy chcieli opowiedzieć, czym jest Śląsk i na czym polega jego swoistość. Poprzeczkę ustawili sobie bardzo wysoko. Za wysoko.

Spektakl nie daje odpowiedzi na pytania o swoistość i istotę śląskości. Zamiast tego otrzymujemy katalog ze stereotypami. Ślązak (górnik - nie może być inaczej) ma życie ciężkie, tak jak ciężka jest robota na kopalni. Mimo ciężkości bytu ma ambicje intelektualne, obce przedstawicielom jego klasy w innych regionach. W przypływie samoświadomości powie, że on nie jest ani Niemiec, ani Polok. W przypływie przezorności powiesi na ścianie portret aktualnie miłościwie nam panującego. Dowiemy się też, że ze Ślązoka złodzieja się nie zrobi. Po raz kolejny będziemy przekonywani, że podczas plebiscytu za Niemcami głosowali przede wszystkim ludzie niesympatyczni. Ci poczciwi, jeśli już za Niemcami głos oddali, uczynili to ze strachu.

Autorzy nie tylko nie mówią nic nowego o Śląsku, ale i boją się postawić odważniejszą tezę. A pole dla kontrowersji, i tym samym ożywczej dla Śląska dyskusji (a chyba o to chodzi twórcom "Polterabend"), jest szerokie. Chociażby właśnie poprzez próbę rzetelnej odpowiedzi, dlaczego większość Ślązaków głosowała za Niemcami. Zatem poprzeczki, którą sami autorzy umieścili na wysokim piętrze uogólnienia, utwór nie osiąga. Ale zaznaczając ambicje i wplatając do dialogów niezły humor, który znamionuje dystans do własnej twórczości, autorzy uniknęli cepelii.

Dlatego oczekiwałbym od następnych części (a są ponoć takie plany) przede wszystkim próby odpowiedzi, dlaczego stereotypy, o których mowa, są już nieaktualne. Dlaczego Śląsk, jaki rysuje się w historycznej pamięci Ślązaków, już nie istnieje. Czy to polskość pozbawiła Śląsk tamtej śląskości (i europejskości), czy Ślązacy sami się jej pozbawili. Mitów do obalania wystarczy na kilka sztuk. Jeśli twórcy "Polterabend" rzeczywiście zgłaszają ambicje do wywołania ogólno śląskiej (może i nawet śląsko- -polsko-niemieckiej dyskusji), wydaje się, że powinni pójść w tym kierunku. Na razie jednak "Polterabend" z tymi ambicjami nie koresponduje. Czy zatem warto wybrać się na spektakl? Warto. Przede wszystkim dla piękna gwary śląskiej. Zaangażowanie aktorów sprawia, że od pierwszych chwil widz nabiera do nich sympatii. Czuje się, że odtwórcy, nawet drobnych ról, mają świadomość uczestnictwa w czymś osobiście dla nich ważnym. Mam nadzieję, że czymś ważnym stanie się dla Śląska kolejna część tej sztuki.

Grzegorz Kopaczewski - socjolog, pisarz, autor książek "Global Nation. Obrazki z czasów popkultury" (2004). Ostatnio wydał powieść "Huta" (2007).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji