Artykuły

Wiedźmy są wszędzie

"Wiedźmy" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Aleksandra Rembowska w Teatrze.

Agnieszka Glińska idzie za ciosem. Po brawurowej premierze "Pippi Pończoszanki", którą dała na jesieni ubiegłego roku w stołecznym Teatrze Dramatycznym, przyszedł czas na "Wiedźmy" Roalda Dahla w Teatrze Lalka. Dzieci, może nawet lepiej niż dorośli, wiedzą od razu, o jaką historię chodzi. Inna książka Dahla, "Charlie i fabryka czekolady" stała się niedawno prawdziwym hitem, nie tylko wśród czytelników, ale i wśród widzów filmowych. Rodzicom, gdy mowa o wiedźmach, przychodzą raczej do głowy bohaterki baśni braci Grimm albo tytułowa postać "Malutkiej Czarownicy" Preusslera, czy Biała Czarownica - samozwańcza królowa Narni z "Opowieści" Lewisa.

A tu niespodzianka - okazuje się, że tamte wiedźmy nie mają nic wspólnego z tymi opisanymi przez Dahla. Jego historia zapowiada się dość zwyczajnie: Chłopiec, na stałe mieszkający w Anglii, ma spędzić kolejne święta u swojej Babci w Norwegii. Ale samochód, którym podróżuje wraz z rodzicami, ulega wypadkowi. Rodzice giną, zaś Chłopiec dostaje się pod czułą opiekę ekscentrycznej Babci. Babcia pali cygara, jeździ na nartach, opowiada fascynujące historie. Przede wszystkim jednak zna się, jak nikt na świecie, na wiedźmach i potrafi opowiadać o nich godzinami. Nie są to bajeczki dla grzecznych dzieci. Babcia-wiedźmolog, która głęboko wierzy w istnienie czarownic, ba, sama miała z nimi do czynienia, snuje swoje historie w jednym celu - żeby ustrzec wnuka przed złymi mocami. Twierdzi, że wiedźmy to z pozoru zwykłe kobiety, które chodzą do pracy i mieszkają w normalnych domach. Trzeba zatem wiedzieć, jak je odróżnić od innych ludzi. Kilka cech charakterystycznych, takich jak: rękawiczki, brak paznokci, łyse głowy i peruki, świetny węch oraz niebieska ślina, pozwoli bez trudu rozpoznać w nieznajomej podstępną babę, która nienawidzi dzieci i pragnie ich unicestwienia.

Jednak mimo czujnego oka Babci drogi Chłopca i wiedźm splatają się ze sobą. Gdzieś na południu Anglii, do którego trafią Chłopiec i jego Babcia, odbywa się zjazd angielskich wiedźm, które słyną z bezwzględności. Najważniejsza z nich, Superwiedźma, nową, opracowaną przez siebie magiczną miksturę, zamieniającą dzieci w myszy, wypróbuje z powodzeniem na Chłopcu i jego koledze. Chłopcy, czyli myszki, zdołają jeszcze w bohaterskim geście uratować resztę dziecięcego świata od zagłady (podczas kolacji wleją wiedźmom miksturę do zupy), jednak sami pozostaną już do końca życia myszami. Ów dość zaskakujący koniec wypełnia pełne nadziei, pozytywne przesłanie: nie jest ważne, kim się jest, ważne, jakie ma się serce.

Na niewielkiej scenie Teatru Lalka Agnieszka Glińska, przy udziale m.in. scenografki Agnieszki Zawadowskiej i autorki projekcji Antoniny Benedek, uruchamia wszystkie sceniczne plany. Z pomocą animacji filmowej pokazany zostaje, jakby zapisany w dziecięcej głowie, wypadek samochodowy. Umowność znaków plastycznych pozwala na odbycie podróży statkiem z Norwegii do Anglii. Dom w Norwegii na naszych oczach zmienia się w mieszkanie w Anglii, a następnie w pokój hotelowy. Tam, gdzie rósł przed chwilą las, albo było morze, teraz, kolejnej scenie, pojawia się recepcja, to znów restauracja czy taras pięciogwiazdkowego hotelu.

Glińska opowiada swoją historię lalkami, ale i w tzw. żywym planie. Babcię gra gościnnie znakomita Barbara Lauks. Chłopiec jest lalką prowadzoną przez Mariusza Laskowskiego - swoje alter ego. Podobnie Bruno, towarzysz Chłopca (z hotelu), jest lalką prowadzoną, to znów w niektórych scenach zastępowaną, przez Piotra Tworka. Gdy obaj zostaną zamienieni w myszy, na scenie pojawią się raz maleńkie, nakręcane myszki, to znów "myszy w powiększeniu", prowadzące filozoficzne rozmowy.

Najbardziej efektowne są wiedźmy. W wykonaniu aktorek Teatru Lalka (Beata Duda-Perzyna, Aneta Jucejko-Pałęcka, Agnieszka Mazurek, Mirosława Płońska- Bartsch, Anna Porusiło-Dużyńska) to kobiety luksusowe. W ostrym makijażu i wyrafinowanych perukach są wyzywająco eleganckie. Każda z nich jest inna, każda skrywa tajemnicę, jednak pod silną ręką Superwiedźmy (Aneta Harasimczuk) tworzą zgrany team. Wszystkie należą do TSW, czyli Tajnego Stowarzyszenia Wiedźm. Wizerunki kobiet okrutnych, podstępnych i złych zarysowane zostały z domieszką czarnego humoru, ironii i dystansu - z przymrużeniem oka. Dzięki temu dzieci trochę mniej się boją, a i dorośli świetnie się bawią.

Warto podkreślić również jednorodną oprawę plastyczną całości: począwszy od scenografii i kostiumów, przez program- książeczkę do kolorowania - zaprojektowaną przez autorkę animacji filmowych wykorzystanych w spektaklu, po ustawione we foyer teatru stoisko Kalimby - "pracowni zaczarowanych zabawek", gdzie znaleźć można nie tylko książki Roalda Dahla, ale i szare, nakręcane myszki, podobne do tych, które występują w przedstawieniu. Zabawa nie kończy się po wyjściu z teatru. Może nawet dopiero wtedy się zaczyna.

Aleksandra Rembowska - absolwentka wiedzy o teatrze PWST w Warszawie, redaktor naczelna "Le Théâtre en Pologne".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji