Artykuły

Może lepiej na migi

"Językami mówić będą" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Dorota Kowalkowska w Teatrakcjach.

Powstają spektakle, które mogłyby stawać w szranki z produkcjami telewizji Romantica, dołączyć do niekończących się opowieści pokroju "Mody na sukces". Okazuje się, że taka "językowa" transpozycja, z pola serialowego na teatralne, nie jest trudna.

Zapowiadało się ciekawie. Po pierwsze - bo premiera, po drugie - bo nowy tekst australijskiego pisarza Andrew Bovella, czyli "Językami mówić będą" w Teatrze Powszechnym. Wydawać się mogło, że jeśli sam język nie będzie nowy (toż przywędrował z innego kontynentu), to chociaż wymawiane nim komunikaty uposażą widza w wiedzę, jakiej wcześniej nie posiadał bądź z posiadania której nie zdawał sobie sprawy.

Po konfrontacji przypuszczeń ze spektaklem, rojony czar pryska i to już w pierwszych momentach przedstawienia. Okazuje się, że ani autor ani reżyserka nie starali się wychodzić poza wszystkim znaną prawdę (o której mowa już w tytule): ludzie nie umieją się porozumieć, choćby próbowali na różne sposoby, wykorzystując zasady asekuracji, przezorności, prawdomówności czy inne życiowe ćwiczenia wyrabiające komunikacyjną sprawność.

Taką wieżę Babel wybudował autor na poletku relacji małżeńskich, ściślej - postawił w centrum zdradę partnerską i eksploatującą się miłość. Rzecz o podwójnej zdradzie - podmianie (nieświadomej) partnerów w dwóch małżeństwach, czyli opowieść jak to cudzy mąż z cudzą żoną, bo ze swoją chwilowo bądź długodystansowo przestał chcieć. Po hotelowych schadzkach dochodzi do przypadkowych spotkań - najpierw żon, później mężów w barze. Toczy się dramatyczna dyskusja o związkowej beznadziei nieświadomych wpisania jej w jeden czworokąt rozbitków.

Po tej historii zdrady numer jeden, nastąpi historia zdrady numer dwa, z udziałem małżeństwa psychoterapeutów. Wkradnie się wątek kryminalny, a zdrada będzie tym straszniejsza, że ukochany mąż popełni ją z pacjentką żony. Więcej - pani doktor cierpi na strach przed obcymi, ponieważ w dzieciństwie była seksualną ofiarą swego ojca., co później wykoślawiło jej kontakty z mężem i pacjentami. Rozedrgana po seansie z młodą pacjentką (kochanką męża), chce jak najszybciej wrócić do domu, ale wsiada do samochodu obcego mężczyzny i ślad po niej ginie.

Tak się toczy ta wzbogacona ornamentem melodramatycznym historia, trochę łzawa, trochę śmieszna, pretendująca do miana rozważania egzystencjalnego i prawdy oświeconej. Ale na szlachetnych ambicjach się kończy.

Każdy jest uczestnikiem jednej, choć rozproszonej ( fabularnie) układanki. Zgodność problemów, jednoczesność mówienia i trudności skomunikowania, podkreśla także niezmienna przestrzeń gry - ciasna, pstrokata, jakby jednopomieszczeniowa.

Świat przedstawiony jest kreowany słowem, dosłowna narracja to kręgosłup przedstawienia. Jednocześnie używane w spektaklu słowo buduje tylko ramy świata, które wypełnia banalną treścią, a puenta przychodzi nachalnie na początku i nie opuszcza ani na chwilę.

Wątki niby poplątane, widz rozsupłuje z łatwością, wiedząc, co wydarzy się w kolejnej scenie, jakie słowa padną i jak zostaną wypowiedziane.

Reżyserka chcąc budować dramatyczne napięcie, bawi się sekwencyjnością scen, prowadzi działania i mówienie aktorów symultanicznie. Mimo stosowanych przesunięć i zapętleń czasu (choćby w scenie zdublowanej zdrady, kiedy obie pary posługują się niemal identycznym tekstem, mówiąc go z opóźnieniem bądź jednocześnie), spektakl nie przejmuje pulsowania. Nudny i przewidywalny zmierza do rozwiązania, które wnosi tyle, co reklamujący go plakat.

Prawda Bovella, filtrowana przez Małgorzatę Bogajewską jest chyba taka, że mimo przystawalności i przyległości ludzkich światów, dzielą je grube ściany. Ściany te są dźwiękoszczelne albo zniekształcają głos. Niezależnie od tego, jak by człowiek się darł, szeptał, mamrotał, wył, nie zostanie dobrze usłyszany. Więcej- język osobisty oznacza: obcy.

Stykanie się komunikatów, którymi rządzą odmienne intencje, powoduje ich rozminięcie.

Tak... Oto prawdy objawione, którymi Czytelnik został teraz porażony, złapał się w zadziwieniu za głowę i tak będzie kontemplował, w niewygodnej pozycji, pewnie jeszcze dnie całe.

A jeśli nie, to może dlatego, że język "Językami" to zestaw znaków zbyt oczywistych, by mogły powiedzieć coś nieoczywistego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji