Artykuły

Erotyczne nienasycenie

"Don Giovanni" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

W Operze Bałtyckiej oglądamy współczesnego uwodziciela. Jego śmierć jest równie nieciekawa jak życie pełne seksualnych podbojów, ale robi wrażenie.

Męsko-damską rywalizację erotyczną Marek Weiss-Grzesiński przyrównuje do zawodów szermierczych, w których należy precyzyjnie trafić przeciwnika. Akcję "Don Giovanniego" przeniósł więc do sali treningowej, zrobił to 17 lat temu w Łodzi w swej pierwszej inscenizacji opery Mozarta, jak i teraz.

Mimo podobnych pomysłów w Gdańsku oglądamy jednak inne przedstawienie. Sięgając znów po "Don Giovanniego" reżyser tym razem pozbawił tytułowego bohatera wszelkiej elegancji. Jego zaloty są nachalne, gesty kierowane do kobiet mają jednoznacznie seksualny podtekst. W swych obcesowych manierach niewiele różni się od uczestników wiejskiego wesela, na którym wypatrzył kolejną zdobycz, Zerlinę.

Bohater naszych czasów i potrzeb

Ten Don Giovanni to człowiek epoki konsumpcyjnego nienasycenia, choć on kolekcjonuje nie dobra materialne lecz kobiety. I będzie to czynił aż do końca, bo tak jak jedni nigdy nie uwolnią się od chęci zdobycia kolejnego gadżetu, tak on nie jest w stanie osiągnąć erotycznego spełnienia.

W świecie pokazanym przez reżysera ważne jest zaspokojenie ciała, nie ducha. Komandor, który ma wymierzyć karę, nie przybywa więc jako wysłannik sił boskich. To człowiek wynajęty za pieniądze przez tych, którzy chcą zemścić się na uwodzicielu i mordercy ojca Donny Anny. Don Giovanni podjął wyzwanie, ale jego niespodziewanej śmierci nie traktujemy jako kary za winy. Ot, nagły zgon, wypadek lub przypadek i jeszcze jedno ciało w prosektorium, w którym Don Giovanni przygotował kolację dla Komandora.

Ta sama finałowa scena jak w inscenizacji Marka Weiss-Grzesińskiego sprzed 17 lat, ale w reżyserskim obrazie nie ma tym razem miejsca na metafizykę. Powiew tajemnicy odnajdujemy jedynie w muzyce, bo finałowy duet Don Giovanniego i Komandora jest jedną z tych chwil, kiedy Mozart zbliżył się do boskości.

Nowa jakość spektaklu

Zaletą przedstawienia jest nie tylko wyrazista koncepcja inscenizacyjna, ale także ciekawe prowadzenie postaci i precyzja reżyserskiej roboty. Tak jak laptop, w którym służący Leporello przechowuje zdjęcia kobiet uwiedzionych przez jego pana, tak niemal każdy inny pomysł dodany Mozartowi ma uzasadnienie i zostaje wykorzystywany w rozwoju akcji.

"Don Giovanni" to zarazem pierwsza premiera dyrektora Marka Weiss-Grzesińskiego, który w tym sezonie przejął kierowanie Operą Bałtycką. Efekty już widać, nie dlatego, że dyrektor sam siebie zatrudnił jako reżysera. To przedstawienie wprowadza nową artystyczną jakość na gdańską scenę także pod względem muzycznym, co jest zasługą pochodzącego z Brazylii dyrygenta José Maria Florencio. A w obsadzie solistów znalazła się czołówka polskich śpiewaków mozartowskich na czele z etatowym Don Ottaviem - Adamem Zdunikowskim.

Mikołaj Zalasiński jako Don Giovanni wnikliwie odczytał intencje reżysera, Dariusz Machej stworzył wyrazistą postać Leporella, ale największą niespodziankę sprawili: Anna Mikołajczyk, bardzo dobra wokalnie jako Donna Anna oraz młody bas, jeszcze gdański student, Adam Palka (Masetto).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji